- Umieram niewinnie. Przebaczam mym wrogom. Pragnę, by moja krew przyniosła pożytek Francuzom i uśmierzyła gniew Boga – miał powiedzieć Ludwik XVI tuż przed wykonaniem wyroku.
Co by było gdyby...
Gdy we wrześniu 1791 roku była ogłaszana we Francji konstytucja, wierzono, że rewolucja została skonsolidowana i zakończona. Jednak szybko okazało się, że przyjęcie nowej konstytucji i porozumienia osiagnięte z królem, nie dają gwarancji na całkowitą transformację ustrojową.
- Na początku to była rewolta szlachecka przeciwko rządom królewskim. Dopiero później ta rewolucja nabrała cech bardziej plebejskich. Gdyby skończyła się na konstytucji, którą podpisał Ludwik XVI, to na pewno losy Francji potoczyłyby się inaczej – mówił prof. Janusz Tazbir w audycji Andrzeja Sowy z cyklu "Historia na opak", nadanej w 1996 roku .
Jedyna wina Ludwika XVI
Hrabia d’Allonville twierdził, że jedyną winą Ludwika XVI było to, że został królem. Wyniósł go wadliwy, anachroniczny system rządzenia, którego nie potrafił zreformować. Zmiażdżył żywioł wydarzeń, których znaczenia nie pojął i do których nie umiał znaleźć politycznego klucza. A przecież miał szansę wpłynąć na ich bieg.
Prof. Jan Baszkiewicz w biografii Ludwika XVI pisał: "Wolno współczuć losowi tego przeciętnego człowieka, dobrego ojca rodziny, władcy pozbawionego demonicznych wad i wybitnych zalet. Prawa sukcesji dynastycznej odebrały mu szansę powodzenia na miarę jego możliwości. Mógł być przecież bardzo dobrym kartografem, zegarmistrzem albo ślusarzem".
- Ten poczciwy i głupawy król po prostu trafił na fatalne czasy. W spokojnych, cichych czasach on by przeżył aż do końca swoich dni bez wielkiego wzburzenia – stwierdził prof. Tazbir.
Katastrofa nie była nieuchronna
Katastrofa Ludwika XVI nie była nieuchronna. Spowodowała ją uparta, ale nieudolna obrona wartości, których w czasie wielkiej społecznej transformacji nie można było ocalić.
- Baszkiewicz w zakończeniu swojej książki stawia bardzo ciekawą tezę - powiedział drugi gość audycji, historyk dr Janusz Osica - że Ludwik XVI podjął się rzeczy niewykonalnej, bo równocześnie walczył o zachowanie przywilejów szlacheckich, jak i o zachowanie monarchii. Powinien był wybrać jedno. Obu nie dało się jednocześnie uratować.
Ludwik XVI miał co najmniej cztery szanse, których wykorzystanie byłoby w stanie zmienić bieg społecznych przemian - nieuchronnych, ale mogących się dopełnić na różne sposoby.
Niewykorzystane szanse
Dwie pierwsze to projekty reform jego ministrów skarbu – Anne-Roberta Turgota i Jacques'a Neckera. Turgot symbolizuje łagodną likwidację absolutyzmu i przywilejów stanowych. Necker to symbol oświeconego absolutyzmu, stopniowo likwidującego stare przywileje, szukającego nowych stanów społecznej równowagi.
Jeszcze w 1789 roku istniała szansa na uratowanie tronu i życia Ludwika XVI. Należało jednak natychmiast i nieodwołalnie zrezygnować z obrony przywilejów i absolutyzmu.
- W Europie końca XVIII wieku widzę tylko jeden kraj, który umiał przeprowadzać reformy na pięć minut przed dwunastą – mówił prof. Janusz Tazbir. - Mianowicie Anglia, która w decydującym momencie potrafiła się zdobywać na kroki reformatorskie.
Ludwik XVI przesłuchiwany przez Konwent Narodowy fot. Wikimedia Commons.
Krwawa rewolucja
Jednak Ludwik XVI nie wykorzystał żadnej z powyższych okazji, a rewolucja nie zakończyła się po ogłoszeniu konstytucji w 1791 roku.
Zamiast tego Francja doświadczyła gilotyny, masakr, rewolucji pożerającej własne dzieci i wojny wypowiedzianej całej Europie. Na scenie politycznej po upadku monarchii pojawiły się takie postacie jak Maximilien Robbespiere, Georges Danton i w końcu Napoleon Bonaparte.
Posłuchaj, jak mogłyby się potoczyć się losy Francji i Europy, gdyby rewolucja francuska zakończyła się wcześniej – w 1791 roku. Dyskutują prof. Janusz Tazbir i dr Janusz Osica.
mjm