Od 1969 roku najwybitniejsi aktorzy młodego pokolenia honorowani są prestiżową nagrodą właśnie jego imienia. Dzięki swoim rolom, ale też intensywnemu, tragicznie przerwanemu życiu, uosabiał niepokój pokolenia ludzi, którzy rozpoczynali dorosłe życie w pierwszych latach Polski Ludowej, a dorastać przyszło im w tragicznych realiach wojennych.
Trauma wojny
Pełni sprzeczności, nerwowi, wiecznie szukający siebie. - To jest to pokolenie, które musiało bardzo szybko do pewnych ról dorosnąć - mówiła Dorota Koman, poetka i redaktorka książek o słynnym aktorze w audycji Polskiego Radia.
Może dlatego, w pewnym sensie, postanowili nie dorosnąć nigdy. Tak było ze Zbigniewem Cybulskim, który nie tylko dzięki swoim rolom zapamiętany został jako lekkoduch, którym przecież bywał, choć to tylko cześć prawdy o nim.
To na 12-letnim Zbyszku spoczął obowiązek zaopiekowania się nie tylko sobą, ale i swoim młodszym bratem Antonim, gdy w wyniku wojennej zawieruchy oboje rodzice zniknęli z ich pola widzenia. Matka, zesłana do Kazachstanu, trafiła następnie razem z Armią Andersa na zachód i we Francji po latach odszukała męża, który pracował tam dla francuskiego ruchu oporu. Rodzice wrócili wtedy do Polski, ale dzieci… były już dorosłe. Bracia przetrwali razem w Warszawie najcięższe okupacyjne lata.
Jak mówi Mariola Pryzwan, autorka dwóch książek o polskim aktorze ("Cześć, starenia" i "Cybulski o sobie"), Zbigniew Cybulski - Przeżył wielką traumę samotności, braku czynnej walki, a potem zawsze był starszy...
Najbardziej osobisty film
Z tych doświadczeń zapewne czerpał po latach Cybulski, budując rolę Maćka (ale nie Chełmickiego) w wybitnym i nieco dziś zapomnianym filmie Wojciecha Jerzego Hasa pt. "Szyfry". Ten Maciek jest nie tylko nawiązaniem do postaci Maćka Chełmickiego, granej także przez Cybulskiego w "Popiele i diamencie". To również wyraźna polemika Hasa z wymową słynnego filmu Wajdy.
W "Szyfrach" Cybulski wcielił się w rolę syna człowieka, który wojnę spędził na zachodzie i już tam pozostał. Po latach przyjeżdża jednak, aby rozwikłać zagadkę zaginięcia swojego młodszego syna, który zaginał w czasie wojny w związku z działaniami konspiracyjnymi pozostałych członków rodziny.
Cybulski to starszy brat, który przeżył wojnę, ale jak mówi o sobie "do dziś żyję poniżej swojej wartości". To na nim spoczywa konieczność wytłumaczenia "tamtego" świata ojcu, który znał jedynie realia wojny na zachodzie i nie może pojąć, jak bardzo skomplikowana była rzeczywistość nie tylko wojennej, ale i współczesnej mu, 20 lat późniejszej Polski.
Inaczej niż Wajda, który analizował postawy swoich bohaterów, w ograniczających przecież możliwość swobodnej wypowiedzi warunkach panującej w peerelu cenzury, Has daje raczej do zrozumienia, że prawda jest ukryta, a on sam ma zakneblowane usta.
Bardzo osobista, stonowana rola Cybulskiego - jakby na kontrze do ekspresyjnych środków wyrazu zastosowanych przez niego w "Popiele i diamencie" - pracuje na niezwykłą wymowę filmu. Rzeczywistość Polski lat 60. pokazana jest w "Szyfrach" jako labirynt, w którym tak naprawdę nie sposób ustalić, co jest prawdą. To zaszyfrowany, wstrząsający raport o ludziach w państwie zniewolonym i jednocześnie być może jedyny zrobiony w PRL-u film poruszający tematykę historii najnowszej w sposób pozbawiony przekłamań wynikających z obowiązującej ideologii.
Polski James Dean
Osobiste przeżycia nie tylko wtedy były dla Cybulskiego ważne. W nagraniu z 1965 roku znalezionym w Archiwum Polskiego Radia, opowiadał o tym, jak w stronę aktorstwa pchnęły go doświadczenia kontaktu ze "zwykłymi ludźmi" i ich sprawami, na których przez całą swoją późniejszą karierę starał się opierać swoje kreacje.
- Trudno mówić o sobie, ale jeżeli, w jakimś sensie, stałem się aktorem popularnym(…), to jest absolutnie wynik tych moich różnych zbliżeń z ludźmi tak zwanymi, no „normalnymi”, z ludźmi zasiadającymi na widowni.
Być może właśnie ten element jego warsztatu, bliski w istocie założeniom słynnej amerykańskiej szkoły Lee Strasberga Actors Studio, sprawił, że jego sposób gry zaczęto porównywać do ról kreowanych przez Jamesa Deana.
- Porównywanie do Jamesa Deana strasznie go denerwowało. Twierdził, że Dean jest tak znakomitym aktorem, że nie wypadałoby go naśladować. On gra w podobny sposób, ale nie jest Jamesem Deanem - mówiła Mariola Pryzwan.
Cybulski nie starał się więc naśladować amerykańskiego aktora, raczej szukał swojej własnej naturalności. To podejście zrewolucjonizowało polskie kino.
Droga do sławy
Zbigniew Cybulski urodził się w 3 listopada 1927 roku we wsi Kniaże na Kresach w rodzinie urzędnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Po wojnie ukończył w 1947 roku gimnazjum w Dzierżoniowie i rozpoczął studia w Krakowie. W 1953 roku Cybulski ukończył tam Państwową Wyższą Szkołę Aktorską.
W tym samym roku zadebiutował w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku w sztuce "Intryga i miłość" Friedricha Schillera. Rok później razem ze swoim wielkim przyjacielem Bogumiłem Kobielą założył na wybrzeżu artystyczny teatrzyk studencki Bim-Bom, którego został dyrektorem. Teatrzyk szybko stał się jedną z najważniejszych satyrycznych scen w kraju. Potem, w latach 60., Cybulski był związany z warszawskim Teatrem Ateneum oraz Kabaretem Wagabunda, ale to kino było jego prawdziwym powołaniem.
Zadebiutował w 1954 roku niewielką rolą w filmie Andrzeja Wajdy pt. "Pokolenie", uznawanym dziś za pierwszy film Polskiej Szkoły Filmowej. Jest to jednak obraz mocno jeszcze wpisany w panujący wtedy nurt kina socrealistycznego, niemniej liczne elementy zapowiadają już nowy język. Istotną zmianą jest sposób gry aktorskiej. Jednym z aktorów proponujących nowe środki wyrazu, obok Tadeusza Janczara i młodziutkiego Romana Polańskiego, był właśnie Zbigniew Cybulski, widoczny mimo niewielkiej objętościowo roli.
Potem przyszły kolejne ważne role w "Końcu nocy" (1956), "Ósmym dniu tygodnia" (1958, z powodu ingerencji cenzury premiera dopiero w 1983 roku), "Pociągu"(1959), "Do widzenia, do jutra" (1960) i wielu innych. Jednak do dziś najsłynniejszą jego kreacja jest ta w "Popiele i diamencie" Andrzeja Wajdy, która jednocześnie, z czasem, stała się także jego przekleństwem.
00:49 Cybulski7 dni w kraju i na świecie (fragmenty)___4108_tr_3-3_9857551ee36eff6[00].mp3 - Przed chwilą wróciłem z premiery "Do widzenia, do jutra" z Gdańska i w związku z tym jestem ostatni. - Zbigniew Cybulski dla Polskiego Radia. Fragment audycji "7 dni w kraju i na świecie" (PR, 24.04.1960)
02:18 cybulski o sobie___v2012000547_tr_0-0_10358781ee1e40a0[00].mp3 - Jest to sprawa trafienia filmu w psychikę człowieka - wypowiedź Zbigniewa Cybulskiego dla Polskiego Radia. (PR, 1965)
Wysoka cena
- Z dnia na dzień stał się legendą, stał się idolem tak naprawdę całego pokolenia, bo nie tylko młodzieży - mówiła Mariola Pryzwan.
Jego popularność zaczęła budzić zawiść na przykład bardziej tradycyjnych aktorów, z którymi zaczął występować na deskach Teatru Ateneum po przeniesieniu się z Trójmiasta do Warszawy. Z drugiej strony z czasem przestał dostawać role na miarę tej z filmu Wajdy.
- Nie potrafił długo chować urazy w sercu, choć do Andrzeja Wajdy miał żal o ten brak kolejnej roli na miarę Maćka Chełmickiego - dodała biografka Cybulskiego.
Cybulski przyzwyczajony w życiu pełnić rolę lidera, opiekuna, kogoś, kto bierze odpowiedzialność, po ślubie z Elżbietą Chwalibóg (niegdyś narzeczoną Bogumiła Kobieli) i przenosinach do Warszawy, przygnieciony sławą, jakby podupadł. Bał się stabilizacji, nie miał już siły dłużej być tym najstarszym, na którym wszyscy mogą polegać. Być może odbijała się na nim zbyt szybka utrata dzieciństwa w latach okupacji, w jego przypadku, z powodu sytuacji rodzinnej, jeszcze bardziej drastyczna niż u innych przedstawicieli tragicznego w przecież pokolenia.
Mimo licznych trudności w życiu prywatnym i zawodowym Cybulskiemu udało się w latach 60. stworzyć w kinie jeszcze co najmniej kilka wyjątkowych ról. Poza wspomnianymi "Szyframi" na pewno są to kreacje w filmach "Jak być kochaną" (1962), "Giuseppe w Warszawie" (1964), "Rękopis znaleziony w Saragossie" (1964), "Salto" (1965), czy "Jowita"(1967). Pojawiły się też liczne propozycje pracy za granicą. Z kilku z nich peerelowskie władze łaskawie pozwoliły Cybulskiemu skorzystać. Dzięki temu zagrał we francuskim filmie "Miłość dwudziestolatków" czy szwedzkim filmie "Kochać".
W tamtym okresie Cybulski był niewątpliwie najbardziej znanym polskim aktorem na świecie. Drzwi do kariery międzynarodowej uchylały się też w związku z rolami teatralnymi. Cybulski bardzo denerwował się przed pokazami "Pierwszego dnia wolności", z którym wraz z zespołem Teatru Wybrzeże wyjechał do Paryża.
- Prosimy wszystkich radiosłuchaczy, żeby trzymali za nas palce w dniu, kiedy wejdziemy pierwszy raz na scenę Teatru Sarah Bernhardt w Paryżu - mówił Cybulski złapany przez dziennikarzy Polskiego Radia na lotnisku przed wylotem do Francji w 1960 roku.
Tragiczny koniec
Dzień przed śmiercią 8 stycznia 1967 roku pod kołami pociągu na wrocławskim dworcu, Cybulski dostał propozycję zagrania w amerykańskiej telewizyjnej wersji "Tramwaju zwanego pożądaniem" na podstawie sztuki Tennessee Williamsa.
Otwierały się przed nim nowe możliwości kariery, osierocił synka. Wydaje się, że miał po co żyć. Nieszczęśliwy wypadek był więc z pewnością efektem nieuwagi Cybulskiego, który, jak całe jego pokolenie, zawsze gdzieś pędził, przed czymś uciekał, gdzieś się spieszył.
Uderzający pozostaje fakt, że niedługo po nim zaczęli odchodzić kolejni wybitni przedstawiciele pokolenia wychowanego w czasie wojny, często w tragicznych okolicznościach. Byli to: jego przyjaciel Bogumił Kobiela, pisarz Marek Hłasko, kompozytor Krzysztof Komeda czy producent Wojciech Frykowski. Wszyscy zginęli w 1969 roku.
Zbigniew Cybulski w chwili śmierci miał niecałe 40 lat. Co mógłby osiągnąć, gdyby wtedy zdążył na pociąg? O jego wzlotach i upadkach w programie Hanny Marii Gizy z 2012 roku rozmawiają Mariola Pryzwan i Dorota Koman.
55:45 audycja Hanny Marii Gizy cybulski o sobie___v2012000547_tr_0-0_10358781ee1e40a0[00].mp3 O książce "Cybulski o sobie" Marioli Pryzwan w audycji Hanny Marii Gizy z cyklu "Sezon na Dwójkę" rozmawiają autorka książki i redaktorka publikacji Dorota Koman. (PR, 5.01.2012)
az