Kurdyjscy dowódcy po raz kolejny zwrócili się do świata o pomoc w zatrzymaniu tureckiej ofensywy. Jeden z przywódców kurdyjskiej armii Redur Xelil oświadczył, że istnieje ryzyko, iż 12 tysięcy byłych fanatyków z ISIS ucieknie zza krat, bo nie będzie ich miał kto pilnować. Oskarżył też Turcję o wspieranie radykałów. “Turcja bombarduje więzienia, w których są terroryści z ISIS i pozwoliła im już uciec z miasta Kamiszli. Radykałowie z kolei pomagają w Turcji. Podłożyli dwie bomby przed więzieniami. Świat nie reaguje na zbliżające się piekło” - powiedział.
Dzisiaj rano tureckie pociski spadły z kolei niedaleko więzienia w Ain Issa, a Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka twierdzi, że zza krat uciekło około 100 osób, zarówno byłych fanatyków jak i członków ich rodzin.
Świat obiegają też filmy z brutalnych egzekucji, jakich na kurdyjskich żołnierzach mieli dokonać bojownicy Wolnej Armii Syrii, byli opozycjoniści, którzy teraz sprzymierzyli się z Turcją. W jednej z takich wendett miała zginąć znana kurdyjska polityk i aktywistka Hervin Khalaf. Autentyczność części filmów potwierdzili przedstawiciele Stanów Zjednoczonych.
Od początku tureckiej ofensywy po obu stronach granicy miało zginąć co najmniej 55 cywilów, kilkudziesięciu kurdyjskich bojowników, jeden turecki żołnierz i około 50 protureckich partyzantów z Syrii. ONZ twierdzi, że z terenów objętych walkami uciekło 130 tysięcy osób. Strona kurdyjska twierdzi, że uciekinierów jest co najmniej 191 tysięcy. Pomocy humanitarnej może potrzebować 400 tysięcy osób.
Drogę do ofensywy otworzyła decyzja prezydenta Donalda Trumpa o wycofaniu wojsk USA z północnej Syrii. Jednak wbrew zapowiedziom amerykańskiego przywódcy, większość żołnierzy USA pozostała na miejscu, choć nie angażuje się w walki.
IAR/dad