"Aby projekt wart 10 mld dolarów nie stał się inwestycyjną klapą, spółka (Nord Stream 2 AG budująca gazociąg) chce jak najszybciej skończyć układanie rur na ostatnim odcinku o długości 200 kilometrów" - pisze "Handelsblatt" w obszernej analizie w środę.
"Chodzi o stworzenie faktów dokonanych, zanim sankcje zaczną obowiązywać. Teoretycznie dwa statki firmy Allseas ze Szwajcarii (...) pracujące dla Nord Stream 2 AG na Morzu Bałtyckim mogą ułożyć kilka kilometrów rur dziennie. Postęp prac zależy jednak w dużej mierze od warunków pogodowych i nie można go w sposób wiarygodny zaplanować" - dodaje dziennik, zwracając uwagę, że najpóźniej w tym tygodniu stało się jasne, że Amerykanie na pewno przyjmą sankcje przeciwko firmom zaangażowanym w budowę gazociągu.
Na liście kar przewidywanych przez Waszyngton jest m.in. cofnięcie wiz dla kadry kierowniczej i akcjonariuszy kontrolujących spółki oraz de facto zakaz robienia wszelkich interesów z firmami z USA.
"Handelsblatt": sankcje mogą opóźnić Nord Stream 2
Powołując się na ekspertów z branży energetycznej, "Handelsblatt" przewiduje, że sankcje mogą opóźnić projekt, ale go nie powstrzymają. Natomiast rosyjski Gazprom (do którego należy Nord Stream 2 AG) będzie próbował je obejść, np. korzystając ze statków należących do rosyjskich właścicieli. Zajmie to więcej czasu i może zwiększyć koszty, ale jest zasadniczo możliwe - pisze dziennik z Duesseldorfu. Inną opcją, którą rozważają Rosjanie, ma być zmiana bandery statków szwajcarskiej firmy bądź wypożyczenie ich innej spółce, czy nawet zakupienie ich przez Gazprom.
"Amerykanie są jednak pewni zwycięstwa. Są przekonani, że Allseas wycofa się z budowy, żeby uniknąć sankcji. Edward Heerema, szef szwajcarskiej firmy, jako miliarder poprzez swoje powiązania jest narażony na znaczące ryzyko biznesowe. Jest mało prawdopodobne, aby inne firmy przejęły część projektu. Amerykanie uważają również, że Gazprom nie będzie w stanie szybko rozwinąć własnych zdolności do budowy podwodnych rurociągów" - relacjonuje gazeta. Zwraca uwagę, że dotychczas "eksterytorialne" sankcje amerykańskie były zazwyczaj wyjątkowo skuteczne - np. niemiecki gigant technologiczny Siemens zawiesił wszystkie kontrakty z Iranem, kiedy w sporze o program atomowy tego kraju USA zagroziły obłożeniem przedsiębiorstwa sankcjami.
Wojna o Nord Stream 2
Niezależnie od tego, jak skończy się walka o Nord Stream 2, który ma dostarczać gaz z Rosji do Niemiec, omijając Polskę i Ukrainę, rurociąg jest projektem, w przypadku którego zderzają się ważne interesy geostrategiczne - wskazuje "Handelsblatt". Po jednej stronie barykady stoi Rosja jako dostawca gazu i Niemcy, wspierane przez Austrią i Holandię, jako odbiorca.
"Moskwa chce nie tylko sprzedawać gaz, ale też ominąć Ukrainę, z którą jest w stanie zbliżonym do wojny. Rząd RFN jest przede wszystkim zainteresowany długoterminowym bezpieczeństwem dostaw. Największa gospodarka Europy wykonuje obecnie zakrojony na wielką skalę eksperyment w dziedzinie polityki energetycznej: Niemcy są jedynym krajem przemysłowym, który niemal jednocześnie rezygnuje z energii jądrowej i węgla" - przypomina dziennik, wskazując, że przeciwnikami Nord Stream 2 są kraje tranzytowe, a więc Ukraina, Polska i państwa bałtyckie, przede wszystkim jednak Stany Zjednoczone, które chcą za wszelką cenę uniemożliwić Rosji rozszerzenie strefy wpływów na zachód. USA mają też w tym interes gospodarczy - zależy im bowiem na sprzedaży do Europy swojego gazu skroplonego.
Według pierwotnych projektów Nord Stream 2 miał być zakończony do końca bieżącego roku. Eksperci powątpiewają teraz, czy uda się to w pierwszym kwartale 2020 roku. Rosyjska państwowa spółka gazowa Gazprom jest co prawda właścicielem gazociągu, ale za jego finansowanie w 50 proc. odpowiadają zachodnie koncerny: niemieckie Uniper i Wintershall Dea, francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderska grupa Shell. Mogą one jednak liczyć na odsetki ze swoich kredytów dopiero wtedy, gdy przez Nord Stream 2 popłynie gaz.
PAP/dad