- Zwycięstwo w II wojnie światowej jest dla Władimira Putina ideologicznym sercem jego systemu. Rolę, którą wcześniej spełniała ideologia komunistyczna, dziś odgrywa kult zwycięstwa. Jest to idea definiująca tożsamość państwa Putina - mówi Reitschuster, pisarz i publicysta, który przez 16 lat był korespondentem niemieckiego tygodnika "Focus" w Moskwie. Jest uważany za jednego z najlepszych znawców współczesnej Rosji w Niemczech. Jak podkreśla, budowanie tego mitu wymaga wybielania Stalina, a więc fałszowania historii.
- Stalin był zbrodniarzem, ludobójcą, krwawym tyranem. Dlatego - w logice Kremla - należy ciągle odwracać od tego uwagę. Wymaga tego obrona serca systemu Putina. Ostatni zmasowany werbalny atak na Polskę jak najbardziej wpisuje się w tę strategię. Rosyjscy politycy mówią: zobaczcie, rola Stalina była jeszcze bardziej pozytywna niż się wydawało. Pakt Hitler-Stalin wcale nie był taki zły, to była zwykła samoobrona, a Polska jest sama sobie winna. Jest to absolutnie cyniczne, ponieważ z ofiary - Polski, robi się sprawcę - konstatuje autor m.in. takich książek jak "Demokratura Putina. Jak Kreml uczy Zachód strachu", czy "Tajna wojna Putina. Jak Moskwa destabilizuje Zachód".
Budowa dumy, wybielanie Stalina
Zdaniem Reitschustera, polityka historyczna polegająca na budowaniu dumy ze zwycięstwa w II wojnie światowej i wybielaniu Stalina to bardzo ważny czynnik w polityce wewnętrznej. - Wbrew buńczucznej retoryce Rosjanie cierpią na kompleks niższości. Przegrali zimną wojnę, ZSRS się rozpadł, a ich gospodarka, mimo nieprzebranych bogactw naturalnych nie ma się najlepiej. Kult zwycięstwa jest świetnym lekarstwem na te kompleksy. To idea, która spaja społeczeństwo - diagnozuje.
Co ciekawe, kremlowscy stratedzy wpadli na pomysł, by budować właśnie taką narrację względnie niedawno, bo w 2005 roku. Po defiladzie zwycięstwa z okazji 60. rocznicy pokonania III Rzeszy. Jak wspomina, miała to być ostatnia tak wielka parada. Okazało się jednak, że Rosjanom takie inscenizacje się podobają. Że to "chwyta". Poza tym mogą oni się z nimi utożsamiać: wciąż jeszcze żyją bowiem weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, a w każdej rodzinie był "dziadek, który poległ pod Berlinem albo wyzwalał Warszawę" - mówi publicysta.
Wojna ojczyźniana kamieniem węgielnym tożsamości Sowietów
- Wszystko to tłumaczy, dlaczego Kreml zdecydował się mobilizować obywateli wokół tej właśnie historii, a nie np. zwycięstwa nad Napoleonem. Przede wszystkim ze względu na potencjał skojarzeniowy, ale też dlatego, że miał do czego nawiązać. Przecież już za Breżniewa Wojna Ojczyźniana była jednym z kamieni węgielnych tożsamości "narodu sowieckiego" - wyjaśnia Reitschuster. - A że przy okazji można uderzyć w Polskę, to tym lepiej - ironizuje pisarz.
Pytany, czy narracja Kremla trafia na podatny grunt, Reitschuster zastrzega, że większość Rosjan cierpi na polityczną apatię i jest zbyt zajęta rozwiązywaniem codziennych problemów. Istnieje mniejszość, która wyjątkowo krytycznie ocenia fałszowanie historii i są to głównie zdeklarowani przeciwnicy putinowskiego systemu. Istnieje wreszcie pewna znacząca grupa w społeczeństwie, która "żywi się informacjami podawanymi przez telewizję państwową i to dla nich jest serwowane kolejne potwierdzenie, że Stalin był dobry" - ocenia ekspert.
- Takie akcje są wykorzystywane do wywoływania pewnego patriotycznego uniesienia. I prezentowania Władimira Putina, jako obrońcy dobrego imienia Rosji i tego, który stawia niewdzięczną Polskę do kąta - konkluduje Boris Reitschuster.
PAP/dad