Alaksandr Łukaszenka złożył przysięgę w języku białoruskim, a następnie podpisał akt przysięgi. Szefowa Centralnej Komisji Wyborczej wręczyła mu stosowny dokument.
Poinformowano, że na uroczystość zaproszono kilkaset osób, w tym przedstawicieli najwyższych władz Białorusi oraz mediów oficjalnych.
Ceremonia była tajna. Nie poinformowano o niej publicznie, a rzecznik prezydenta odmówiła wcześniej podania jej daty. Zapowiedziała tylko, że "poinformuje o niej bliżej terminu".
O sprawie informowały media niezależne
Jak podał portal TUT.by, telewizja państwowa nie prowadziła transmisji z uroczystości, chociaż przewiduje to ustawa „O prezydencie Republiki Białorusi”.
O tym, że tajna inauguracja może się odbyć w środę, pisały od rana media niezależne.
Poinformowały one m.in. o dużej liczbie autobusów oraz samochodów milicji i wojska w Mińsku przy Pałacu Niepodległości, w którym urzęduje prezydent, "nietypowym poruszeniu" oraz "nadzwyczajnej aktywności"w okolicach pałacu.
W kanałach mediów niezależnych na komunikatorze Telegram pojawiły się zdjęcia sprzed pałacu, a także informacje o dużej ilości wojska, w tym żołnierzach z kompanii honorowej, ludziach w garniturach wysiadających z autobusów i zablokowaniu ulic dojazdowych do pałacu prezydenckiego. Zablokowany był też dostęp do innych ulic w centrum miasta, głównych placów i stacji metra. Wkrótce opublikowano zdjęcia prezydenckiego konwoju jadącego przez miasto.
We wtorek w Internecie, w tym w kanale Telegram Nexta, pojawiły się informacje o możliwym przeprowadzeniu inauguracji prezydenta w najbliższych dniach – w środę lub w weekend.
Pojawiły się sugestie, że aby uniknąć protestów, ceremonia może odbyć się niepublicznie, a informacja o niej – ukazać się już po tym wydarzeniu.
Od 9 września na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Oficjalnie z wynikiem 80,1 proc. wygrał je Alaksandr Łukaszenka. Inauguracja według przepisów powinna się odbyć nie później niż 9 października.
IAR/PAP/dad