Niezależni ankieterzy uznali ten wynik za nieprawdopodobny, a liderzy opozycji i zagraniczni obserwatorzy wezwali centralną komisję wyborczą do ujawnienia szczegółów kwestionowanych wyników wyborów.
Opozycja informuje, że zdobędzie wystarczającą liczbę dowodów na to, że zwyciężyła. Obserwatorzy wyznaczeni do kontrolowania liczenia głosów mają prawo do otrzymania kopii wyników z każdej maszyny do głosowania, ale opozycja przekazała, że otrzymała tylko około 40 procent takich kopii. Niektórzy z obserwatorów nie mogli śledzić liczenia głosów, a w innych miejscach wyniki nie zostały wydrukowane.
Po ogłoszeniu przez Nicolasa Maduro wygranej w wyborach, w całej Wenezueli rozpoczęły się protesty. Od wczoraj na ulice wychodziły tłumy ludzi. Do protestów doszło przed biurami krajowych władz wyborczych w całym kraju. Siły bezpieczeństwa próbowały rozproszyć demonstrantów, używając kul gumowych i gazów łzawiących.
Niezależne sondaże exit poll pokazały miażdżące zwycięstwo opozycji - jej kandydata na prezydenta Edmundo Gonzaleza i liderki opozycji, Marii Coriny Machado. Władze wielu krajów, między innymi Stanów Zjednoczonych, podają w wątpliwość oficjalne wyniki wyborów.
Tymczasem Wenezuela poinformowała, że wycofuje personel dyplomatyczny z siedmiu krajów Ameryki Łacińskiej, które zakwestionowały zwycięstwo Nicolasa Maduro. W oświadczeniu ministerstwo spraw zagranicznych stwierdziło, że odrzuca "interwencjonistyczne działania i deklaracje" rządów Argentyny, Chile, Kostaryki, Peru, Panamy, Dominikany i Urugwaju. Podpisały one wspólne oświadczenie wzywające do przeprowadzenia pełnego przeglądu wyników wyborów.
IAR/PP