Polski prezydent, który w sobotę rozmawiał z Donaldem Trumpem, podkreślał, że to właśnie przywódca USA chce być tym, który doprowadzi do pokoju między Rosją a Ukrainą. - Te rozmowy, które są w tej chwili prowadzone, stanowią w istocie tylko przygotowanie do negocjacji, mających miejsce w przyszłości. To będą rzeczywiście negocjacje pomiędzy Rosją a Ukrainą, te negocjacje pokojowe, które mam nadzieję ostatecznie zakończą rosyjską agresję. A będą się one odbywały przy udziale Stanów Zjednoczonych, bo w takim kierunku steruje tym prezydent USA Donald Trump i takie jest jego zamierzenie, aby taką formułę te negocjacje przyjęły - powiedział Andrzej Duda. Dodał, że na stole są różne oferty pokojowe, a obecne rozmowy zmierzają w kierunku zakończenia wojny.
00:51 13490867_1.mp3 Większe wydatki na obronność, gwarancje bezpieczeństwa i realne zdolności wojskowe - tak, zdaniem prezydentów Polski i Łotwy, powinna wyglądać oferta Europy dla Ukrainy. Andrzej Duda i Edgars Rinkeviczs rozmawiali w Warszawie o perspektywach pokoju za naszą wschodnią granicą. Materiał Karola Darmorosa (IAR)
Polskie Radio zapytało obu prezydentów o komentarz do ogłoszonej przez Komisję Europejską propozycji zawarcia z Ukrainą umowy w sprawie eksploatacji surowców ziem rzadkich. Według Brukseli, porozumienie byłoby bardziej korzystne dla Kijowa niż to, co proponuje mu Waszyngton. Tymczasem jednak zarówno Amerykanie, jak i Ukraińcy sygnalizują, że są bliscy podpisania umowy. Prezydent Duda podkreślał, że taki dokument musi wiązać się z gwarancjami bezpieczeństwa. - Pytanie jest kto przedstawi Ukrainie te gwarancje lepsze i bardziej wiarygodne - do tego się to sprowadza - zaznaczył polski prezydent.
"Zatroskanie i deklaracje" to za mało
Edgars Rinkeviczs zauważył, że skoro Europa chce być przy stole, to "zatroskanie i deklaracje" to za mało. "Musi być powiedziane konkretnie co i jakie możliwości Europa jest w stanie zaoferować, także biznesowo" - dodał.
Prezydent Łotwy podkreślał, że NATO, a szczególnie jego europejska część, potrzebuje realnych zdolności wojskowych. Edgars Rinkeviczs mówił o potrzebie zacieśniania współpracy regionalnej na rzecz bezpieczeństwa. Ponadto apelował, by Unia Europejska wyłączyła wydatki na bezpieczeństwo z reguł budżetowych. - Patrzymy na szczyt NATO z nadzieją, że wszyscy sojusznicy będą w stanie uzgodnić nowe wydatki na obronę - kryteria i pułap. A naszym zdaniem próg trzech procent to minimum. Trzy i pół procent to może być wartość warta omówienia. Jednak państwa, które stoją w obliczu bezpośredniego zagrożenia, muszą oczywiście pomyśleć o większych wydatkach na obronność - dodawał Edgars Rinkeviczs.
Także szef NATO Mark Rutte uważa, że w obliczu zagrożenia ze strony Rosji członkowie NATO będą musieli wydawać znacznie więcej niż trzy procent swojego PKB na obronność. Obecnie uzgodniony w 2014 roku cel dwóch procent spełniają 23 z 32 państw Sojuszu.
IAR/dad