Prezydencki samolot Air Force One wylądował po ponad sześciogodzinnym locie z bazy Andrews pod Waszyngtonem. Trump przybył do bazy na 40 minut przed planowanym początkiem spotkania z Putinem. Rosyjski prezydent zgodnie z zapowiedziami wylądował później, o godz. 21 polskiego czasu.
Po godz. 21 obaj politycy wyszli ze swoich samolotów. Następnie Trump zatrzymał się na czerwonym dywanie i zaczekał na Putina, po czym uścisnął rękę rosyjskiemu przywódcy. Obaj wymienili też kilka zdań i zapozowali do zdjęć. Gdy wchodzili na podest dla fotografów, nad głowami polityków przeleciał amerykański bombowiec B-2 w asyście innych maszyn.
Przy okazji do nieoczekiwanej sytuacji. Ze strony reporterów w stronę prezydenta Rosji padło nagle pytanie o zabijanie ukraińskich cywilów. Putin udał, że go nie słyszy.
Szczyt rozpoczął się około godziny 21.30 czasu w Polsce. Przywódcy usiedli obok siebie. Wciąż nie wydali oświadczeń ani nie odpowiadali na pytania. Po kilku minutach przedstawiciele mediów zostali wyproszeni. Rozmowy odbywają się za zamkniętymi drzwiami.
Spotkanie Trump-Putin odbędzie się nie "w cztery oczy", a w formacie "trzech na trzech" — przekazała wcześniej rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. Po stronie amerykańskiej oprócz Trumpa obecni będą sekretarz stanu Marco Rubio i Steve Witkoff. Po stronie rosyjskiej — szef MSZ Siergiej Ławrow i doradca prezydenta Jurij Uszakow.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że jeżeli rozmowy prezydenta Donalda Trumpa i lidera Rosji Władimira Putina na Alasce będą owocne, to ich następstwem mogą być trójstronne rozmowy z Ukrainą. Pieskow przekazał, że piątkowe rozmowy przywódców będą trwały co najmniej 6-7 godzin.
Z Białego Domu dochodzą informacje, że po szczycie prawdopodobnie odbędzie się konferencja prasowa, choć na tym etapie nie jest jasne, czy będzie z udziałem tylko prezydenta Donalda Trump, czy też będzie na niej obecny Władimir Putin. To może zależeć od przebiegu rozmów.
Strona rosyjska bardzo starannie angażowała się w negocjacje. W Anchorage ostatnie przygotowania osobiście nadzorował minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.
Polskie Radio/Onet/ho