Aleksandr Czerkasow z rosyjskiego „Memoriału” oświadczył w radiu Echo Moskwy, wspominając wydarzenia sprzed 16 laty, że należy brać pod uwagę wszystkie okoliczności tamtego wydarzenia, w tym trwającą wojnę w Czeczenii.
1 września 2004 roku, czeczeńscy terroryści wtargnęli do szkoły w Biesłanie, w Północnej Osetii i wzięli ponad 1181 zakładników. Trzy dni później, w trakcie szturmu oddziałów specjalnych zginęło 333 zakładników, w tym 186 dzieci.
W ocenie przewodniczącego rady Centrum Obrony Praw Człowieka „Memoriał” - śmierć 333 osób jest rezultatem wcześniejszych działań władz Rosji. Aleksandr Czerkasow przypomniał, że Rosja prowadziła w latach 90-tych XX wieku i na początku XXI wieku wojnę z narodem czeczeńskim, który chciał się wybić na niepodległość. Rosyjski obrońca praw człowieka zwrócił również uwagę na nieadekwatne do sytuacji działania oddziałów specjalnych. W jego ocenie, tragedia Biesłanu, to między innymi rezultat tego, że państwo jest gotowe poświęcić każdą liczbę obywateli, byle nie podjąć negocjacji z terrorystami.
Rodziny ofiar od 16 lat podnoszą kwestię nieprofesjonalnego działania oddziałów antyterrorystycznych. Natomiast część rosyjskich historyków i politologów zarzuca Władimirowi Putinowi, że wojnę w Czeczenii i związane z nią zamachy terrorystyczne wykorzystywał do wzmocnienia swojej władzy.
IAR/ks