Po krótkim spotkaniu z dyrektor departamentu wschodniego MSZ Anną Kostrzewą Misztal, podczas którego otrzymał notę Andriej Ordasz powiedział, że nie ma podstaw, by uważać, iż drony są pochodzenia rosyjskiego. Dodał, że Rosja nie jest zainteresowana eskalacją konfliktu z Polską.
Kreml odmawia komentarza w sprawie wtargnięcia rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną w nocy z wtorku na środę - przekazał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Oznajmił, że kwestia ta leży w gestii ministerstwa obrony, które dotąd nie skomentowało sprawy.
Pieskow dodał, że Kreml nie otrzymał prośby o kontakt ze strony Polski. Wyraził też pogląd, że Unia Europejska i NATO codziennie oskarżają Rosję o prowokacje.
- Kierownictwa UE i NATO oskarżają Rosję o prowokacje każdego dnia. W większości przypadków nawet bez próby przedstawienia jakiegokolwiek argumentu - dodał rzecznik Kremla.
W nocy z wtorku na środę, gdy trwał atak Rosji, polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez rosyjskie drony. Część bezzałogowców zestrzeliły polskie i sojusznicze siły zbrojne.
Ekspert: Moskwa będzie zwracała dużo większą uwagę na reakcję Waszyngtonu niż państw wschodniej flanki NATO
W sprawie odpowiedzi na naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony Moskwa będzie zwracała dużo większą uwagę na reakcję Waszyngtonu niż poszczególnych państw wschodniej flanki NATO - ocenił w rozmowie z PAP prof. Marek Figura z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM).
W nocy z wtorku na środę Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w trakcie ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Premier Donald Tusk podkreślił, że drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone.
- Przydałaby się stanowcza, chociażby werbalna, reakcja ze strony Białego Domu. Mam nadzieję, że się czegoś takiego doczekamy, bo trzeba pamiętać, że Moskwa liczy się z silnymi. Będzie zwracała dużo większą uwagę na reakcję Waszyngtonu niż poszczególnych państw wschodniej flanki NATO - powiedział PAP prof. UAM dr hab. Marek Figura z Zakładu Studiów Wschodnich Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Dopytywany o dotychczasowy brak komentarza w tej sprawie ze strony prezydenta USA Donalda Trumpa ekspert ocenił, że przywódca Stanów Zjednoczonych prawdopodobnie zastanawia się nad tą odpowiedzią. - Mam nadzieję, że jednak zareaguje stanowczo, przynajmniej werbalnie, bo to też jest ważny sygnał. Inaczej zrodzą się duże pytania o poleganie na gwarancjach sojuszniczych - wskazał naukowiec.
- Jeżeli nie będzie odpowiedniej odpowiedzi, to możemy się spodziewać dalszych prób eskalacji, które mogą sięgać dalej. Tutaj potrzebna jest zdecydowana odpowiedź Polski, ale zwłaszcza NATO, czyli naszych sojuszników - dodał ekspert.
Wskazał, że chodzi o odpowiedź stanowczą, ale nie eskalowanie sytuacji w sposób bezrefleksyjny. Ocenił, że powinna być ona w pewnej mierze spektakularna i mogłaby dotyczyć np. rosyjskich tankowców przewożących ropę, nazywanych flotą cieni.
Dodał, że odpowiedź NATO powinna być na tyle zrozumiała, by nie dawała Moskwie pola do interpretacji. - W przeciwnym razie władze Rosji dostaną sygnał, że na wschodniej flance NATO można więcej, można testować różnego rodzaju działania, a reakcja ze strony Sojuszu będzie wstrzemięźliwa, albo tylko werbalna - powiedział prof. Figura.
Według niego państwa NATO mogłyby np. podnieść stan gotowości do działania określonych jednostek wojskowych, co dałoby sygnał stronie rosyjskiej, iż nie może liczyć na rozbicie jedności państw NATO. - Inaczej istnienie całego Sojuszu stanie pod znakiem zapytania, a to może zachęcić Moskwę do kolejnych prób eskalacji swoich działań” - zaznaczył.
Prof. Figura zwrócił uwagę, że w białoruskiej propagandzie to Polska jawi się, jako jeden z głównych wrogów naszego wschodniego sąsiada. W tym kontekście przypomniał o hybrydowych działaniach reżimu Alaksandra Łukaszenki wymierzonych w nasz kraj, takich jak celowe tworzenie kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy.
Naukowiec przypomniał o zamknięciu - w związku z białorusko-rosyjskimi ćwiczeniami wojskowymi Zapad - granicy polsko-białoruskiej. „Przez tę granicę transportowane są także towary z Chin, także jest to dość mocny krok ze strony Polski” - ocenił ekspert.
Pytany o agresywne działania rosyjskie w polskiej infosferze, np. wykorzystanie botów do propagowania antyukraińskich poglądów, prof. Figura zaznaczył, że w interesie Rosji jest poróżnienie Ukraińców z Polakami, ale też z Czechami, Węgrami czy Rumunami. - Przestaliśmy - jako społeczeństwo - zastanawiać się, co jest pierwotną przyczyną tej sytuacji. A jest nią rosyjska agresja, która stanowi zagrożenie nie tylko dla Ukrainy, ale dla państw całego regionu - zaznaczył.
- Miałbym nadzieję, że dzisiejszy poranek otrzeźwi społeczeństwo, ale i klasę polityczną. Bo może się okazać, że te wszystkie wewnętrzne wojenki nie mają większego znaczenia, a są wspierane przez tych, którzy dobrze nam nie życzą. Polaryzacja i skłócanie innych społeczeństw to stara rosyjska polityka, którą mogliśmy obserwować od XVIII w. Dużo łatwiej jest kontrolować państwo, wewnątrz którego toczą się zacięte spory polityczne, które przesłaniają realne zagrożenie zewnętrzne - powiedział.
PAP/IAR/ks