Na miejscu od kilku dni pracują także lekarze z zespołu ratunkowego Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Jeden z nich, Michał Madeyski, powiedział Polskiemu Radiu, że grupa pracuje teraz w klinice mobilnej w centrum Bejrutu, niedaleko portu. - Opatrujemy rany powstałe w czasie prac porządkowych, czyli obcięcia, rany cięte, uderzenia spadającymi elementami konstrukcji,a także rany, które są efektem wybuchu. Zostały opatrzone, ale wymagają czyszczenia - dodaje doktor Madeyski.
Wcześniej polscy lekarze pomagali libańskim medykom na nowo zorganizować pracę szpitali, by zapobiec masowym zachorowaniom na COVID-19. Ta sama grupa lekarzy PCPM pracowała bowiem wiosną we Włoszech, gdzie również walczyła z koronawirusem.
Pomoc jest teraz Libanowi niezbędna, bo wybuch zniszczył wiele placówek służby zdrowia. Jak mówi Michał Madeyski, nie działają dwa duże szpitale w Bejrucie, ale zniszczonych jest też wiele innych obiektów. - Przychodnie zazwyczaj biorą na siebie pierwszy ciężar opieki nad pacjentami. Tymczasem spośród 55 klinik na obszarze Bejrutu 30 procent nie nadaje się do użytku - mówi Michał Madeyski Dodaje, że wiele osób, których domy zostały zniszczone, zostało tym samym pozbawionych zapasu leków na choroby przewlekłe. - Ci pacjenci wymagają teraz dostawy tych leków - wyjaśnia polski lekarz.
W ostatnich miesiącach służba zdrowia w Libanie znacząco podupadła wskutek kryzysu gospodarczego i pandemii koronawirusa. Specjaliści ostrzegają, że sytuacja może jeszcze się pogorszyć. Wczoraj w Libanie zanotowano rekordowo wysoką liczbę ponad 300 nowych zakażeń COVID-19.
IAR/dad