Redakcja Polska

Andżelika Borys: ludzie mają serdecznie dosyć tego systemu

14.08.2020 10:22
Ludzie po prostu mają serdecznie dosyć tego systemu - powiedziała Andżelika Borys, szefowa Związku Polaków na Białorusi, odnosząc się do protestów po wyborach prezydenckich, których zwycięzcą ogłoszono Alaksandra Łukaszenkę. Dodała, że potrzebna jest silna presja międzynarodowa.
Audio
  • Zwalniane z aresztu Białorusinki opowiadają o brutalności milicji. Materiał Włodzimierza Paca (IAR)
  • Aleksander Łukaszenka zaczął się bać o swoją przyszłość - powiedział Polskiemu Radiu białoruski opozycjonista Aleksander Milinkiewicz.
Protesty przeciwko wynikom wyborów na Białorusi, 13 sierpnia 2020.
Protesty przeciwko wynikom wyborów na Białorusi, 13 sierpnia 2020.PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

- To już jest inny kraj - oceniła Borys. - Można w brutalny sposób zmusić wszystkich do siedzenia w domach, ale to i tak nie zmieni stosunku społeczeństwa do tego, co się dzieje, stosunku społeczeństwa do władzy - powiedziała. - To i tak prędzej czy później będzie się przy różnych okolicznościach przejawiać - dodała.

- Dzisiaj na Białorusi jest niebezpiecznie, bo można wyjść na ulicę i przypadkowo zostać pobitym, aresztowanym, zatrzymanym, rannym. To jest Białoruś, którą władze na dalszą metę chcą w tym systemie utrzymywać - oceniła szefowa ZPB.

Łukaszence zależy na władzy

Zdaniem Borys nikt nie powinien być zaskoczony tym, że władza użyła siły. - Przecież taka brutalność już była stosowana wobec obywateli - powiedziała. - Łukaszence zależy na tym, żeby zachować władzę. Każdym sposobem, jakim się da. Dziś to jest pałowanie, to są areszty, to jest milicja, to jest OMON, to jest demonstracja siły - stwierdziła i dodała, że Łukaszenka zawsze demonstrował siłę, teraz musi to robić jednak w skali kraju.

Jak oceniła, potrzebny jest dialog społeczny. - Myślę, że powinna być też mocna presja międzynarodowa, solidarność ze społeczeństwem jest niesamowicie ważna - stwierdziła Borys.

Porównując obecną sytuację na Białorusi do manifestacji po wyborach prezydenckich w 2010 roku, podkreśliła, że tamte demonstracje nie były tak masowe. - Dzisiaj ludzie protestują w każdej miejscowości, nawet na wsiach. (...) Tego wcześniej nie było, protesty koncentrowały się w Mińsku - oświadczyła szefowa ZPB. - Brutalność się nie zmieniła - dodała.

Sprzeciw ogarnia cały kraj

Jak powiedziała, o protestach mówi się teraz wszędzie - "w sklepie, w aptece, na ulicy, w taksówce", a każdy albo sam został zatrzymany czy poturbowany, albo ma znajomego, którego to spotkało. - To niezadowolenie ogarnia cały kraj - powiedziała Borys. - Ludzie po prostu mają serdecznie dosyć tego systemu - dodała.

Zdaniem szefowej ZPB wielu obywateli Białorusi opuści kraj. - To jest normalne, że stan życia i warunki, jakie są, będą powodowały liczne emigracje - stwierdziła.

Borys powiedziała, że Związek Polaków na Białorusi jest częścią społeczeństwa obywatelskiego i wyraża solidarność ze wszystkimi, którzy "są poturbowani, represjonowani, w aresztach". Jak dodała, członkowie ZPB także ucierpieli w czasie protestów - pobici zostali prezes oddziału związku w Kobryniu Aleksander Jarmoszuk i działacz związku Jan Roman w Grodnie.


PAP/IAR/dad