Portal dziennikarzy śledczych Bellingcat poinformował, że w marcu odbędzie się pokaz filmu, który powstał po śledztwie dziennikarskim dotyczącym tego wydarzenia. Oficjalny Kijów zaprzeczył, że taka operacja w ogóle miała się odbyć. Opozycja w Radzie Najwyższej Ukrainy oraz przedstawiciele organów śledczych utrzymują, że Kancelarii prezydenta Ukrainy nie uda się ukryć prawdy. Szczegóły dyskusji wokół skandalu analizował nasz kijowski korespondent Wilhelm Smolak.
W lipcu ubiegłego roku na Białorusi, nieopodal Mińska zatrzymano 33 bojowników rosyjskiej prywatnej jednostki "Wagnera”. Według informacji prasowych, operację przygotowywały ukraińskie służby specjalne razem z kolegami ze Stanów Zjednoczonych oraz Turcji. Jednak jej zakończenie i dostarczenie bojowników do Ukrainy zostało zerwane w następstwie opóźnień na finałowym etapie operacji specjalnej na skutek nacisków najwyższego kierownictwa Ukrainy – twierdzą dziennikarze. Prócz tego, informacja o zamierzeniach ukraińskich oraz partnerskich służb specjalnych miała zostać przekazana do Kremla, a samych "wagnerowców” białoruscy mundurowi deportowali do Rosji. Szef Kancelarii prezydenta Ukrainy Wołodymyra Załenskiego – Andrij Jermak kategorycznie zaprzeczył, że taka operacja była w ogólne planowana.
Były szef Służby Wywiadu Zagranicznego Wiktor Hwozd’ wsparł oficjalną wersję Kancelarii prezydenta oraz wskazał na wątpliwości dotyczące oskarżeń medialnych:
"Ja nie mogę, jako szef organu wywiadowczego, nie widząc dokumentów, powiedzieć: była ta operacja, czy też jej nie było. Ta informacja już jest instrumentem politycznym w rękach pewnych sił politycznych zarówno wewnątrz państwa, jak i zagranicą. Ją wykorzystuje Federacja Rosyjska, która jest zainteresowana osłabieniem władzy oraz wzrostem braku do niej zaufania. A słaba władza – słabe państwo. Są także polityczne partie wewnątrz państwa, które są zainteresowane powrotem do władzy – od Poroszenka i jego ekipy.’’
Sam były prezydent Petro Poroszenko oświadczył, że w 2018 roku jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych Ukrainy osobiście dał zgodę na tę operację służb specjalnych:
"Ja mogę potwierdzić, że była to kwestia naszej międzynarodowej współpracy wojskowej. I miała ona na celu zebranie i wyciągnięcie tych, którzy brali udział w ataku terrorystycznym na samolot MH-17, tych którzy uczestniczyli w zestrzeleniu samolotu Ił-76 z żołnierzami ukraińskiego desantu na lotnisku w Ługańsku, tych którzy przeprowadzali ataki terrorystyczne przeciwko ludności cywilnej. Ja radzę tym, którzy brali udział w naradzie, kiedy "spalono’’ operację ukraińskich wywiadowców i naszych partnerów – lepiej zacznijcie współpracować ze śledztwem. Bo to jest zdrada państwa. I teraz trzeba ustalić grupę osób, którzy nie tylko dawali wskazówki i przekazywali tę informację Rosjanom, ale również starali się zatrzeć ślady, niszcząc księgi odwiedzin, niszcząc dowody przeprowadzenia operacji. Pragnę podkreślić, że wielu pracowników organów ścigania, SBU, pracowników wywiadu jest gotowych złożyć zeznania w tej sprawie. Dlatego nie uda się przemilczeć tej sprawy’’.
W ostatnim czasie nie pojawiły się żadne dowody, które potwierdzałyby, czy to oficjalną wersję wydarzeń, czy też oskarżenia opozycji. Weteran Służby Wywiadu Zagranicznego, generał porucznik Wasyl Bohdan uważa, że sam ten fakt jest dostatecznym powodem stwierdzenia nieprawidłowości:
"Ale najważniejsze, czego można było uniknąć – gdyby od samego początku dokładnie, konkretnie, prawdziwie i szczerze rozstawiono akcenty, przeprowadzono śledztwo. A tak są podejrzenia, wielki brak zaufania i dążenie do poznania prawdy’’.
Jednak ukraiński dziennikarz śledczy, redaktor naczelny portalu "Cenzor.net” – Jurij Butusow utrzymuje, że zerwanie operacji sił specjalnych bezpośrednio inicjował szef Kancelarii prezydenta Zełenskiego – Andrij Jermak, a prezydent Zełenski wsparł szefa swojego biura.
"Skandal wybuchł 6 miesięcy temu. Wszyscy przedstawiciele władzy mówili, że tego nie było, to nieprawda. Ale minęło 6 miesięcy i dotychczas żaden śledczy i Prokuratura Generalna nie zaprzeczyły, że taka operacja była, i że ją spalono. Czyli wszystko, co twierdziła władza okazało się kłamstwem’’.
3 marca pełniący obowiązki dyrektora Państwowego Biura Śledczego Oleksji Suchanow podczas swego wystąpienia w Radzie Najwyższej Ukrainy potwierdził prowadzenie śledztwa w sprawie zarwania operacji sił specjalnych w celu aresztowania "wagnerowców’’ i przesłuchanie w tej sprawie Jermaka oraz innych osób powiązanych z tą sprawą. Redaktor naczelny portalu "Cenzor.net” – Jurij Butusow określił te fakty namacalnym dowodem, że operacja sił specjalnych była, ale władza stara się ukryć ją przed ukraińską i międzynarodową opinią publiczną.
Jeśli rzeczywiście tak jest, to pokaz filmu ukazującego pracę dziennikarzy śledczych międzynarodowego portalu Bellingcat może potwierdzić udział w ukraińskiej operacji amerykańskich sił specjalnych i potwierdzić ich zamiar ukarania rosyjskich popleczników z Kancelarii prezydenta Ukrainy. "Może to spowodować cały szereg bardzo nieprzyjemnych dla obecnego prezydenta Ukrainy i jego drużyny skutków” - uważa polityczny analityk Ołeksandr Koczetkow:
"Jeśli informacja staje się dostępna opinii publicznej i przychodzi ze Stanów, to znaczy, że oni są obrażeni i nie chcą przemilczeć tej sytuacji. A Biden, który chce zrobić na Ukrainie porządek, zdaje się dał na to zgodę, i to wygląda już jak taktyka Stanów Zjednoczonych, które pragną, żeby tutaj był skandal z powodu zerwania operacji sił specjalnych. Biden, czy jego wiceprezydent na pewno poinformują Zełenskiego, że żadnych kontaktów, żadnej pomocy, żadnej współpracy nie będzie, dopóki on nie pozbędzie się wszystkich tych, którzy pracują nie dla Ukrainy, ale dla Rosji’’.
W pierwszych miesiącach marca Jurij Butusow opublikował informację, która stanowi nowy zwrot w sprawie "wagnerowców’’ – byłego szefa wywiadu wojskowego Wasyla Burbę eksmitowano ze służbowego lokalu w miejscowości Koncza-Zaspa pod Kijowem oraz pozbawiono ochrony. Według słów Butusowa, ten fakt stanowi namacalny dowód starań obecnej władzy pozbycia się świadków skandalu i zagwarantowania zatuszowania śledztwa. Dziennikarz twierdzi, że w taki sposób obóz prezydenta starał się przekonać byłego szefa wywiadu wojskowego Wasyla Burbę do zmiany zeznań w sprawie spalenia operacji sił specjalnych i, w zamian za to, proponował Burbie stanowisko ambasadora Ukrainy w Australii, jak najdalej od Ukrainy. Po pozbawieniu ochrony państwa Wasyla Burby (oraz jego rodziny), który jest niezwykle ważną personą w sprawie "wagnerowców’’, rośnie niebezpieczeństwo zabójstwa tego świadka lub porwania jego bliskich w celu szantażu - nie wykluczają ukraińscy opozycyjni politycy.
Autor: Wilhelm Smolak, korespondent ukraińskiej Sekcji PRdZ w Kijowie
Tłum. z ukraińskiego: Andrzej Rybałt