Wczoraj na prośbę prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa do tego kraju zostały wysłane wojska ODKB, głównie z Rosji. Balli Marzec zaznaczyła, że dzieje się to wbrew podpisanemu traktatowi. "Pan prezydent powinien powiedzieć, z kim to konsultował, na jak długo wojska weszły i co będą robić. Umowa ODKB przewiduje, że interwencja państw może nastąpić tylko w przypadku ataku innego kraju na Kazachstan. To się nie dzieje. Te wojska nie powinny zatem znajdować się w Kazachstanie, są to protesty zwykłych obywateli" - mówiła.
Balli Marzec, działaczka opozycji kazachskiej za granicą, dodała, że według jej informacji wojska Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym na razie mają strzec strategicznie ważnych obiektów w Kazachstanie. Mówiła też o powodzie swojej wizyty w ambasadzie Kazachstanu w Warszawie. "Przekazaliśmy ambasadorowi nasze zaniepokojenie, my Kazachowie mieszkający poza granicami ojczyzny, interesujemy się naszymi rodakami, nie ma zgody na to, by władza mordowała cicho własny naród - świat o tym się dowie, bo będziemy o tym krzyczeć" - zaznaczała.
W Kazachstanie od 2 stycznia trwają zamieszki wywołane podwyżkami cen paliw. Według różnych źródeł, w starciach protestujących z policją zginęło kilkadziesiąt osób, ponad 1000 zostało rannych, a 3 tysiące trafiło do aresztów. Według komunikatów kazachstańskich władz, policja i wojsko zabijają uzbrojonych demonstrantów, jeśli nie reagują oni na wezwanie do złożenia broni.
Najtrudniejsza sytuacja jest w Ałmaty, gdzie od trzech dni dochodzi do starć niewielkich grup demonstrantów z siłami porządkowymi. Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew mówi że na jego kraj napadli terroryści wyszkoleni za granicą. Oskarżył także niezależne media o podżeganie do protestów.
IAR/ks