Bezpośrednio po wojnie rosyjsko-gruzińskiej w 2008 roku Moskwa uznała Abchazję i Osetię Południową za niepodległe państwa i nawiązała stosunki dyplomatyczne z tymi podmiotami, kontrolowanymi i sponsorowanymi przez Rosję od pierwszej połowy lat 90. Jednocześnie zerwane zostały oficjalne relacje rosyjsko-gruzińskie.
Rząd w Tbilisi, podobnie jak zdecydowana większość krajów świata, uważa Abchazję i Osetię Południową za integralne części Gruzji. Oprócz Rosji samozwańcze republiki uznało zaledwie kilka państw, m.in. Syria, Nikaragua i Wenezuela.
"Mamy w Polsce tendencję do traktowania obu tych terytoriów łącznie, co nie do końca odpowiada rzeczywistości. Owszem, historia Abchazji i Osetii Południowej wyglądała podobnie w ciągu ostatnich 30 lat, ale to dwa odmienne przypadki. Różnica wynika chociażby z wielkości populacji tych obszarów – Osetia Południowa liczy tylko kilkadziesiąt tys. mieszkańców, natomiast Abchazja, według szacunków, około 200-250 tys. Ponadto Abchazja jest de iure autonomiczną republiką w granicach Gruzji, zaś Osetia Południowa to dla władz w Tbilisi region cchinwalski, pozbawiony odrębnego statusu" – wyjaśnił Wojciech Górecki.
W ocenie eksperta nieco inaczej wygląda również nastawienie mieszkańców obu tych terytoriów do ich rosyjskiego patrona.
"Osetia Południowa jest całkowicie uzależniona od Moskwy. Zdarza się, że administracja w Cchinwali nie posiada nawet wystarczających zasobów, by obsadzić stanowiska w rządzie. Osetyjczycy z południa chcieliby też zjednoczenia ze swoimi pobratymcami z Osetii Północnej, czyli podmiotu Federacji Rosyjskiej. Natomiast władze Abchazji zdają sobie sprawę, że Rosja jest dla nich sojusznikiem i gwarantem bezpieczeństwa, ale zamierzają utrzymać swą suwerenność. Tamtejsi mieszkańcy są też nieco mniej podatni na rosyjską propagandę" – podkreślił rozmówca PAP.
Górecki wspomniał w tym kontekście o przypadku abchaskiej dziennikarki, która wiosną skrytykowała na Facebooku rosyjską inwazję na Ukrainę i zasugerowała, że toczy się tam wojna, co jest w Rosji zabronione. Jak dodał, po urlopie spędzonym w Abchazji pojawia się też wiele negatywnych uwag ze strony rosyjskich turystów, narzekających na nieprzychylne nastawienie ze strony miejscowej ludności.
W ocenie analityka władze w Tbilisi nie traktują na dziś przywrócenia kontroli nad Suchumi i Cchinwali jako realnego scenariusza, lecz ponowne zjednoczenie nie jest też wyłącznie "mantrą powtarzaną przez władze".
"Kontynuowany jest np. program usług medycznych dla Abchazów w gruzińskich szpitalach. Gruzja finansuje również wydawanie książek w języku abchaskim. Tbilisi jest świadome, że lepiej zachować abchaską tożsamość narodową, niż pozwolić, by ten region się zrusyfikował, bo ewentualne wznowienie kontaktów z gruzińskimi sąsiadami stanie się jeszcze trudniejsze" – zaznaczył Górecki.
Jednocześnie Gruzja stara się prowadzić ostrożną, wyważoną politykę wobec Kremla, nie chcąc pogarszać napiętych relacji z Moskwą. U podstaw tego stanowiska leżą głównie względy ekonomiczne.
"Podejście gruzińskich władz, które w dobie konfliktu Rosji z Ukrainą nie zamierzają się narażać i ryzykować, jest na rękę Kremlowi. Gruzja nie zamknęła przestrzeni powietrznej dla rosyjskich samolotów, co ma dla Moskwy duże praktyczne znaczenie. Nie wprowadziła też antyrosyjskich sankcji, chociaż deklaruje, że nie narusza ograniczeń obowiązujących na Zachodzie. Gruzińskie władze tłumaczą, że ich kraj jest stosunkowo ubogi, a ponadto doznał strat gospodarczych podczas pandemii Covid-19, dlatego nie może pozwolić sobie na sankcje i odpływ pieniędzy zapewnianych m.in. przez turystów z Rosji" – powiedział ekspert OSW.
Jak dodał, m.in. z podobnego powodu, czyli chęci utrzymania w miarę poprawnych stosunków z Gruzją, Moskwa nie spieszy się obecnie z decyzją o wchłonięciu Osetii Południowej. Chociaż poprzedni przywódca separatystycznej republiki Anatolij Bibiłow zapowiedział wiosną referendum w sprawie "zjednoczenia" z Rosją, decyzja ta została cofnięta pod koniec maja przez jego następcę Alana Gagłojewa.
"Jeżeli Moskwa pilnie potrzebowałaby ogłosić jakiś sukces, np. w związku z porażkami w wojnie z Ukrainą, to mieszkańcy Osetii Południowej gremialnie zagłosują za akcesją. Obecny "stan zawieszenia" jest jednak korzystny dla Moskwy. Nie tylko z uwagi na chęć normalizacji stosunków z Gruzją, ale także inne względy. Swego czasu przez Cchinwali, które uznało samozwańcze Doniecką i Ługańską Republikę Ludową, przepływały pieniądze z handlu donbaskim węglem. Po formalnym przyłączeniu Osetii Południowej Kreml nie mógłby już przeprowadzać podobnych operacji" – przewiduje rozmówca PAP.
Górecki jest autorem książek poświęconych krajom Kaukazu Południowego i Azji Centralnej, m.in. "Planeta Kaukaz", "Toast za przodków", "Abchazja" i "Buran. Kirgiz wraca na koń". Pracował również jako dyplomata, wykładowca akademicki oraz ekspert w misji UE badającej okoliczności wojny rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku.
Ośrodek Studiów Wschodnich, założony w 1990 roku z inicjatywy Marka Karpia, to jeden z wiodących think tanków w Europie Środkowej. OSW kieruje od 2016 roku dr Adam Eberhardt.
PAP/ks