Według prezydenta Zełenskiego ukraińskim negocjatorom udało się skłonić Amerykanów do rezygnacji z niekorzystnych dla Kijowa propozycji. W umowie nie ma więc słów o tym, że zyski z wydobycia ukraińskich zasobów mineralnych mają iść na spłatę dotychczasowej amerykańskiej pomocy. Dokument zakłada stworzenie funduszu, na który przeznaczone będzie 50 procent zysków z wydobycia ukraińskich surowców - w tym minerałów ziem rzadkich, ale też ropy i gazu.
00:52 13496198_1.mp3 Nad Dnieprem panują rozbieżne opinie co do umowy o wydobyciu surowców, którą mają podpisać w Waszyngtonie prezydenci Ukrainy i Stanów Zjednoczonych. Materiał Pawła Buszki (IAR)
W umowie brak jest jednak jasnych gwarancji bezpieczeństwa, na czym szczególnie zależy Ukraińcom i za co skłonni są dzielić się z Amerykanami swoimi bogactwami naturalnymi. Ukraińcy nie usłyszeli też zapowiedzi dalszej amerykańskiej pomocy militarnej. Te kwestie, prezydent Zełenski ma poruszyć podczas rozmowy z amerykańskim przywódcą.
Rozbieżne oceny umowy
Nad Dnieprem panują rozbieżne opinie co do umowy o wydobyciu surowców, którą mają podpisać w Waszyngtonie prezydenci Ukrainy i Stanów Zjednoczonych. Część komentatorów mówi, że dokument będzie korzystny dla Kijowa. Część wskazuje, że po jego podpisaniu wciąż niejasne będą gwarancje bezpieczeństwa, na których zależy Ukraińcom w obliczu rosyjskiej agresji. Nie jest też jasne, jak dokument wpłynie na pozycję Ukrainy w ewentualnych rozmowach o pokoju.
Jak czytamy w opiniotwórczym ukraińskim portalu "Ekonomiczna Prawda" - z umowy usunięto - absurdalne z punktu widzenia Kijowa żądania spłaty wielokrotności uzyskanej przez Ukraińców amerykańskiej pomocy. W dokumencie, który wyciekł do prasy, znaleźć się też miały ustalenia pozwalające na czerpanie obopólnych ekonomicznych korzyści z ukraińskich zasobów metali rzadkich, ale też złóż gazu i ropy.
Sceptyczna część komentatorów studzi optymizm wskazując, że dokument, który ma być podpisany w Waszyngtonie, to jedynie ramowa, wstępna umowa, a jej dalszaratyfikacja może istotnie zmienić uzgodnienia i to niekoniecznie na korzyść Ukrainy. Zasadniczą jednak obawą jest to, że za amerykańskimi inwestycjami zza oceanu nie przyjdą nad Dniepr żadne realne gwarancje bezpieczeństwa. Nie przypłyną też kolejne dostawy broni, a bez niej ukraińska armia może sobie nie poradzić.
IAR/dad