To one zdecydują o dziedzictwie Trumpa - pisze w piątek amerykański dziennik „Washington Post”.
Mimo że jeszcze nie doszło do uwolnienia zakładników, Trump już świętuje sukces. Izraelski premier Benjamin Netanjahu i inni światowi przywódcy, w tym prezydenci Izraela i Egiptu, publicznie sugerują, że amerykański prezydent zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla - relacjonuje dziennik.
Jak przypomina „WP”, podobny plan dla Gazy przedstawił wcześniej poprzedni prezydent USA Joe Biden, ale wówczas Netanjahu go odrzucił, więc choćby dlatego sukces Trumpa zasługuje na uznanie. Były izraelski dyplomata Alon Pinkas podkreślił w rozmowie z gazetą, że żaden szef państwa nie wywarł wcześniej na Izrael tak silnego nacisku i to właśnie Trumpowi udało się „podyktować premierowi warunki i zmusić go do ich publicznego przyjęcia”.
Dziennik zwraca uwagę jednak, że przed Trumpem wciąż stoją kluczowe wyzwania: rozbrojenie Hamasu, wycofanie izraelskich wojsk z Gazy oraz odbudowa dialogu izraelsko-palestyńskiego. Analitycy ostrzegają, że trwałość rozejmu zależeć będzie od tego, czy Trump zdoła utrzymać presję na Netanjahu i zapobiec wznowieniu działań wojennych.
Zdaniem „WP” najbliższe tygodnie pokażą, czy ogłoszone porozumienie stanie się trwałym pokojem, czy jedynie chwilowym sukcesem, który szybko rozpadnie się pod ciężarem trudnych bliskowschodnich realiów.
„Dojście do porozumienia nie było możliwe bez nacisku prezydenta Trumpa na Benjamina Netanjahu” – przyznaje Yousef Munayyer, pracownik naukowy w waszyngtońskim think tanku Arab Center. Ale porozumienie jest dobre tylko wtedy, gdy długo trwa, a zapewnienie, że Netanjahu faktycznie zakończy ludobójstwo i nie wznowi go, będzie wymagało równie dużego, jeśli nie znacznie większego zaangażowania ze strony Trumpa” - pisze gazeta.
„Nie sądzę, by istniała Nagroda za Ludobójstwo, ale jeśli Trump pozwoli Netanjahu wykręcić się od porozumienia, to będzie to jedyne uznanie, na jakie zasługuje” - konkluduje „Washington Post”.
PAP/IAR/ks