Gdyby nie inwazja Rosji na Ukrainę, o terenach położonych wokół Suwałk, Augustowa i Sejn rozmawiano by dziś głównie w kontekście możliwych miejsc, gdzie warto spędzić wakacje. Są tam bowiem piękne, lesiste tereny poprzecinane rzekami i malowniczymi jeziorkami. Jednak sytuacja za naszą wschodnią granicą i napięcie wokół rosyjskiej eksklawy, jaką jest obwód kaliningradzki, wywołały dyskusję o strategicznym znaczeniu przesmyku suwalskiego.
Ten 100-kilometrowy odcinek polsko-litewskiej granicy jest jedynym lądowym łącznikiem NATO z państwami bałtyckimi - Litwą, Łotwą i Estonią. To też swoista bariera oddzielająca wspomniany już wcześniej obwód kaliningradzki od Białorusi. Z tego względu ten teren ma tak olbrzymie znaczenie dla NATO, ale też dla Rosji. Już w 2015 roku zwrócił na to uwagę amerykański generał Benjamin Hodges, ówczesny dowódca sił lądowych US Army Europe. Stwierdził on, że jest to potencjalnie najbardziej zapalny punkt w Europie.
Znaczenie przesmyku suwalskiego ponownie stało się przedmiotem dyskusji, gdy kilka dni temu władze litewskie zabroniły tranzytu towarów z Rosji do obwodu kaliningradzkiego. Chodzi o towary objęte sankcjami, takie jak m.in. materiały budowlane, cement, metale. W wyniku tych działań MSZ Rosji zażądało od Litwy natychmiastowego zniesienia "wrogich restrykcji". "Jeśli w najbliższym czasie tranzyt towarów między obwodem kaliningradzkim a resztą Federacji Rosyjskiej przez Litwę nie zostanie w pełni przywrócony, Rosja zastrzega sobie prawo do podjęcia działań w celu ochrony swoich interesów narodowych" - napisano w oświadczeniu resortu.
Przesmyk Suwalski/PAP
Podjęcia działań? Jakich? Gdzie? – zastanawiają się wojskowi, politycy, eksperci.
W związku z tymi groźbami pod ich lupę ponownie trafił niewielki obszar leżący na styku Polski i Litwy - przesmyk suwalski. A ludzie mieszkający w tym "najgroźniejszym miejscu na ziemi" - jak napisał ostatnio amerykański portal Politico - zadają sobie pytanie, czy mogą czuć się bezpiecznie?
O strategiczne znaczenie przesmyku suwalskiego i bezpieczeństwo mieszkających tam ludzi zapytaliśmy gen. broni Bogusława Samola, dyrektora Instytutu Strategii Wojskowej Akademii Sztuki Wojennej.
Przesmyk suwalski przez amerykański dziennikarzy portalu Politico został określony mianem "najgroźniejszego miejsca na Ziemi". Z kolei generał Benjamin Hodges w 2015 roku, gdy dowodził amerykańskimi siłami lądowymi w Europie, stwierdził, że jest to potencjalnie najbardziej zapalny punkt w Europie. Czy te określenia są przesadzone? Jakie znaczenie z punktu widzenia strategii wojskowej ma ten stosunkowo niewielki obszar między Polską a Litwą?
Gen. Bogusław Samol, dyrektor Instytutu Strategii Wojskowej Akademii Sztuki Wojennej:
Przesmyk suwalski ma bardzo wielkie znaczenie strategiczne w obszarze bezpieczeństwa, jak również w zakresie rozwoju gospodarczego, dla państw bałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii. Tym samym jest bardzo ważny dla Sojuszu Północnoatlantyckiego na wypadek konfliktu zbrojnego z Federacją Rosyjską. Olbrzymie znaczenia ma też dla Federacji Rosyjskiej, dlatego że przez przesmyk suwalski z Białorusi do obwodu kaliningradzkiego biegną komunikacyjne szlaki kolejowe i drogowe. One mają bardzo duże znaczenie dla tego okręgu w zakresie zaopatrywania ludności w środki do życia. Ale też z punktu widzenia militarnego jest to obszar, który w pewnym sensie oddziela 11 Korpus Armijny stacjonujący w obwodzie kaliningradzkim od rosyjskich wojsk Zachodniego Okręgu Wojskowego. Ten obszar ma wielkie znaczenie dla obydwu stron. Ale też trzeba pamiętać o tym, że obwód kaliningradzki, wraz z przesmykiem suwalskim, odgrywa bardzo ważną rolę w obszarze bezpieczeństwa dla Polski i Europy Środkowej, gdyby Rosja zdecydowała się na uderzenie militarne i agresję na te trzy kraje bałtyckie. Przesmyk suwalski ma bardzo duże znaczenie w zakresie przeniesienia dużych mas wojsk sojuszniczych na obszar konfliktu zbrojnego, gdyby do niego doszło. W związku z tym Polska odgrywa tu bardzo ważną rolę, ponieważ staje się krajem tranzytowym dla tych wojsk, przez co będzie narażona na uderzenie strony przeciwnej. W głównej mierze narażone będą obiekty infrastruktury drogowej, kolejowej czy lotniska. Tak że dużej przesady nie ma, jeżeli ktoś powie, że jest to bardzo ważny punkt na świecie. Ja bym powiedział, że dla bezpieczeństwa światowego może nie ma aż tak dużego znaczenia, jak dla bezpieczeństwa na kontynencie euroazjatyckim.
Natomiast odnosząc się do słów gen. Hodgesa: fakt, że w 2015 roku wizytował przesmyk suwalski, to jest moja zasługa, dlatego że w 2014 roku, kiedy byłem dowódcą Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego, uczestniczyłem w procesie certyfikacji dowództwa komponentu lądowego NATO. W ramach tej certyfikacji były prowadzone ćwiczenia na obszarze krajów bałtyckich. Wówczas zwróciłem uwagę, że w tym ćwiczeniu brakuje głębi strategicznej, którą zapewnia Polska z Niemcami poprzez przesmyk suwalski. To wywołało wielkie zdziwienie, że takie coś istnieje. I o ile obwód kaliningradzki był dowódcom znany, to przesmyk suwalski absolutnie nie. Kiedy generał Benjamin Hodges został dowódcą amerykańskich sił lądowych w Europie, rozpoczął rekonesans tego obszaru. Wtedy też padły słowa generała, że jest to potencjalnie najbardziej zapalny punkt w Europie. Nie chwaląc się, w pewnym sensie miałem udział w zwróceniu uwagi kolegów generałów z NATO na znaczenie przesmyku suwalskiego w obszarze bezpieczeństwa krajów bałtyckich, ale też w zakresie użycia wojsk amerykańskich na tym kierunku.
Po tym, jak Litwa wprowadziła zakaz transportu towarów rosyjskich objętych sankcjami do obwodu kaliningradzkiego, MSZ Rosji zapowiedziało "podjęcia działań w celu ochrony swoich interesów narodowych". Obecnie jest raczej mało prawdopodobne, aby Rosja w ramach odwetu zdecydowała się na otwarcie nowego frontu na obszarze przesmyku suwalskiego, ryzykując tym samym konflikt z NATO. Ale, biorąc pod uwagę czarne scenariusze, czy w przyszłości takie działanie jest możliwe? Czy tu można się spodziewać działań militarnych Rosji inicjujących konflikt z NATO?
Gen. broni Bogusław Samol: Uważam, że w przyszłości może takie wydarzenie mieć miejsce. Tak jak pan zauważył, Rosja nie jest obecnie gotowa na otwarcie drugiego frontu na północno-wschodniej flance NATO z racji swego zaangażowania na Ukrainie. Natomiast biorąc pod uwagę możliwość rozdźwięku, a więc brak jednolitej polityki Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej w stosunku do państwa rosyjskiego oraz gdyby nastąpiła taka sytuacja, że kraje różnie by podchodziły do spraw bezpieczeństwa krajów bałtyckich, to Rosja w przyszłości może się zdecydować na uderzenie. Być może zaatakuje terytorium Litwy, ale też trzeba brać pod uwagę ataki na część terytorium Polski w celu blokowanie tego obszaru. Rosją będzie chciała w taki sposób stworzyć połączenie między obwodem kaliningradzkim a Białorusią. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w 1939 roku, gdy Niemcy żądali tzw. korytarza pomorskiego i o taki "korytarz suwalski" Władimir Putin może się w przyszłości starać. Zwłaszcza że w niedalekiej przeszłości padły ze strony Federacji Rosyjskiej opinie, żeby taki pas utworzyć. To nie nastąpiło. Państwa bałtyckie i Polska zdecydowanie wówczas zareagowały. Natomiast jeśli Sojusz Północnoatlantycki będzie spójny i będzie wspierany przez Stany Zjednoczone, które w przeddzień konfliktu rosyjsko-ukraińskiego ulokowały swoje wojska na terytorium Polski, to Rosja się nie odważy na jakąkolwiek akcję zbrojną. Rosja, mając na uwadze ew. działania NATO, musi podjąć działania w zakresie zaopatrywania obwodu kaliningradzkiego innymi drogami, wykorzystując przestrzeń powietrzną nad Bałtykiem czy drogą morską z Petersburga do Kaliningradu.
Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych, w rozmowie z Gazeta.pl powiedział między innymi, że: "w kalkulacjach operacyjnych uwzględnia się dostępność terenu. Przesmyk suwalski jest pod tym względem trudny - zalesiony, pagórkowaty, poprzecinany jeziorkami i rzekami. Pakowanie się w ten rejon to jak pakowanie się w Donbas. Jak widzimy, Rosjanie tam utknęli". Zaznaczył równocześnie, że z wojskowego punktu widzenia znacznie łatwiejszym terenem jest ten położony na północ od przesmyku. Chodzi o płaski obszar na terytorium Litwy. Czy zgadza się pan z taką tezą?
Biorąc pod uwagę aspekt, o którym pan wspomniał, należy podzielić opinię gen. Skrzypczaka. Natomiast widzę jeszcze gorsze, inne rozwiązanie. Często powtarzam to słuchaczom na studiach polityki obronnej, że gdyby Rosja chciał połączyć się z obwodem kaliningradzkim i odciąć kraje bałtyckie, wystarczy uderzenie na północno-wschodnie obszary Polski. Polska miałaby wielki problem z utrzymaniem swojej niepodzielności terytorialnej. Oczywiście trzeba rozpatrywać też tę sprawę w kontekście solidarności Sojuszu. Ja sądzę, że Rosja jednak w tym kierunku nie pójdzie. Nie stać Rosji na konflikt z krajami natowskimi, nawet jeżeli kraje bałtyckie są słabe pod względem militarnym i doskonale wiemy, że samodzielnie się nie obronią. Jest potrzebna większa liczba wojsk sojuszniczych na terenie krajów bałtyckich. Tutaj nie mam na myśli tylko samych batalionów, ale to, co od kilkunastu dni jest powtarzane przez opinię publiczną, przez polskich polityków i prezydenta, że powinno się zwiększyć obecność Sojuszu na północno-wschodniej flance w postaci dywizji, a może nawet większych jednostek operacyjnych. Mam nadzieję, że taka decyzja zostanie podjęta na nadchodzącym szczycie NATO.
W przestrzeni publicznej pojawiają się też opinie, że być może NATO, czy poszczególne kraje europejskie, nie będą chciały podejmować działań zbrojnych, gdy Rosja zaatakuje obszar przesmyku suwalskiego. Mogą uznać, że tak mały skrawek ziemi nie jest wart wciągnięcia Sojuszu w wojnę z Rosją. Warto też jednak przypomnieć, że kilka miesięcy temu zapytany o to sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził, że "w Kaliningradzie i w każdym korytarzu lądowym jesteśmy po to, by chronić wszystkich sojuszników NATO. A to oczywiście obejmuje również przesmyk suwalski oraz terytorium zarówno Polski, jak i Litwy". Jakie jest pana zdanie na ten temat? Istnieje ryzyko, że w skrajnej sytuacji, gdy Rosja zaatakuje, pojawi się dyskusja, czy walczyć o ten obszar?
Jeżeli Sojusz Północnoatlantycki i Unia Europejska chcą być wiarygodne wobec państw bałtyckich, to muszą mieć świadomość, że ten przesmyk suwalski ma strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa krajów bałtyckich i Polski. Ponadto umożliwia on w przyszłości, w przypadku napaści na te kraje ze strony Rosji, prowadzenie operacji połączonej NATO. Jeszcze raz powtarzam: jeżeli ten przesmyk zostałby opanowany przez Rosjan, a NATO by się zdecydowało wspierać kraje natowskie, to Sojusz musiałby dokonać niesamowitego wysiłku w zakresie przemieszczenia wojsk na terytorium krajów bałtyckich drogą morską lub powietrzną. To by było po prostu bardzo utrudnione. Natomiast ten wąski korytarz jest bardzo dobrze połączony z polskim systemem komunikacji drogowej, kolei czy lotnisk, co umożliwia szybką reakcję Sojuszu, a później przemieszczenie wojsk w wypadku rozwijającego się konfliktu. Poza tym należy stworzyć takie siły, które będą elementem odstraszania, a jednocześnie gwarantem bezpieczeństwa. Ja mówię tu o jednostkach rozmiaru brygad czy nawet dywizji. Obszar krajów bałtyckich jest ważnym elementem w systemie operacji ze względu na to, że tworzy flankę, a więc możliwość uderzenie na Rosję, gdyby ta rozpoczęła agresję w kierunku Polski co najmniej z dwóch kierunków - Brześcia czy Grodno-Białystok. Zgrupowanie natowskich wojsk na tym obszarze byłoby elementem odstraszania Sojuszu i Rosjanie byliby szachowani, a zatem z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski zwiększenie liczebności sojuszniczych wojsk leży w interesie naszego kraju.
Jednym z kluczowych pytań, na które pan już odpowiedział, jest to, czy teraz jest bezpiecznie w tym rejonie. To pytanie niezwykle istotne z perspektywy osób, które tam mieszkają. Ale czy ich apele do rządu o budowę schronów na tym terenie - które pojawiają się za pośrednictwem mediów - są zasadne? Jak można zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców Suwałk, Augustowa czy Sejn?
Z mojego punktu widzenia, doświadczeń, co się dzieje na Ukrainie, w jaki sposób Rosjanie masowo używają artylerii, wojsk rakietowych do atakowania miejscowości, jak najbardziej państwo powinno zapewnić warunki przetrwania dla ludności polskiej na tym obszarze na wypadek przyszłego konfliktu zbrojnego. To może być realizowane poprzez budowanie systemu schronów i ukryć, ale też opracowywania planów czasowej ewakuacji ludności cywilnej z tego obszaru. Rozpatrując potencjalny konflikt o ten obszar, należy mieć na uwadze to, że zasięg środków rażenia rosyjskiej strony umożliwia niszczenie obiektów położonych w głębi naszego kraju, w związku z tym należałoby objąć całe terytorium naszego państwa takimi przygotowaniami.
To może się wydawać trywialne pytanie, ale z punktu widzenia osób, które żyją z turystyki, jest niezwykle ważne: czy Polacy bez obaw mogą planować wakacje w okolicy polsko-litewskiej granicy, czy szerzej, na północno-wschodnich terenach kraju?
To jest przepiękny zakątek Polski i trzeba korzystać tak długo, jak to jest tylko możliwe. Teraz tylko decyduje pogoda, choć i ona nie powinna być kluczowym czynnikiem. To znakomite miejsce do spacerów, do jazdy rowerami. Wojny w Polsce nie ma i miejmy nadzieję, że jej nigdy nie będzie. A jak mielibyśmy brać pod uwagę groźby rosyjskie, to nie powinniśmy wychodzić z domu, tylko budować schrony. Oni grożą Polsce od kilkunastu lat, od chwili uzyskania niepodległości przez Rzeczpospolitą. Kilkanaście lat temu, gdy byłem słuchaczem Akademii Obrony NATO, odbyliśmy podróż studyjną do Moskwy. W czasie spotkania w sztabie generalnym zadałem pytanie, dlaczego Rosja rozbudowuje potencjał militarny, szczególnie w obwodzie kaliningradzkim, kiedy Polska zdecydowała się na znaczną redukcję sił zbrojnych i nie zagraża Rosji. Jeden z rosyjskich generałów powiedział wprost: "Wy Polacy musicie zrozumieć, że terytorium państwa polskiego to jest strefa bezpieczeństwa dla Federacji Rosyjskiej". Od lat nic się w tym myśleniu nie zmieniło. A więc myślenie o tym, czy nam Rosjanie zagrażają, siedzenie w domu i nieodwiedzanie tego pięknego zakątka, to utrata przyjemności, której nikt nam teraz nie odbiera. Straszyli i straszyć będą. Ja zresztą też często jeżdżę w te tereny, aby tam odpoczywać.
Rozmawiał Paweł Kurek
PR24/dad