Na początku stycznia Agencja Reutera informowała, że kluczowe postaci kampanii domagających się od niemieckiego rządu zmiany stosunku do Ukrainy i zaprzestania pomocy temu krajowi mają powiązania z państwem rosyjskim lub skrajną prawicą.
Dziennikarze informowali wtedy, że w centrum tej grupy (prorosyjskich aktywistów w Niemczech) znajdują się m.in. Jelena Kołbasnikowa i Max Schlund.
Pochodząca z Ukrainy, a aktualnie mieszkająca w Niemczech Kołbasnikowa to partnerka Schlunda, która była twarzą protestu w Kolonii wzywającego rząd Niemiec do zerwania z zachodnią koalicję wspierającą Ukrainę i do zawarcia pokoju z Rosją. Podczas protestu wykrzykiwała powtarzany przez tłum slogan: "Pokój. Wolność. Samostanowienie!". Wraz ze Schlundem zorganizowała demonstrację i szereg innych prorosyjskich wydarzeń, rozpowszechniając je przy pomocy ulotek i mediów społecznościowych.
Gdy Kołbasnikowa zwraca się do zwolenników polityki prorosyjskiej, nie popiera wprost inwazji Rosji na Ukrainę, a skupia się na wpływie konfliktu na Niemców zaniepokojonych rosnącymi rachunkami za ogrzewanie.
Max Schlund, którego oryginalne nazwisko to Rostisław Tesluk, jest byłym oficerem rosyjskich sił powietrznych. W ostatnich miesiącach podróżował na kontrolowaną przez Rosję wschodnią Ukrainę. Niedawno rosyjska agencja rządowa zapłaciła za jego bilet lotniczy do Moskwy na konferencję, na której głównym mówcą był prezydent Władimir Putin.
Coraz większe zaangażowanie prorosyjskich grup
Teraz Agencja Reutera poinformowała o nowych dowodach, które wskazują na jeszcze większy stopień zaangażowania tych osób w inwazję wojskową Rosji na Ukrainę.
W wiadomości wysłanej w październiku na prywatną grupę na WhatsAppie, którą widziała agencja, Kołbasnikowa napisała: "Przekazaliśmy 500 euro dla 42. dywizji strzelców zmotoryzowanych Federacji Rosyjskiej, aby kupić radia, słuchawki i radiotelefony". "Rozmawialiśmy z nimi w Doniecku. Są rozmieszczeni na linii frontu. Mój mąż służył z jednym z nich" - pisała.
Agencja przypomina, że rozporządzenie UE z 25 lutego 2022 r. zakazuje dostarczania lub finansowania zakupu towarów dla rosyjskiego wojska. Na liście towarów objętych zakazem znajduje się "sprzęt radiowy (np. nadajniki i odbiorniki)". Zgodnie z prawem niemieckim za naruszenie tych sankcji grozi nawet pięć lat więzienia.
Zakup sprzętu dla rosyjskich oddziałów
Kołbasnikowa i Schlund przekazali pieniądze, które jak twierdzą miały zostać zebrane od donatorów, rosyjskiemu oficerowi Dmitry'emu Tkaczewowi w Rostowie nad Donem, mieście na południu Rosji. Informację tę miał potwierdzić agencji sam Tkaczew. "Na prośbę swojego dowódcy Tkaczew wykorzystał pieniądze na zakup sprzętu komunikacyjnego i wysłał go do dywizji, która jest rozmieszczona na linii frontu we wschodniej Ukrainie" – czytamy. Tkaczew powiedział, że służy w 42. dywizji i jest odpowiedzialny za komunikację.
Pytana o komentarz Kołbasnikowa oznajmiła, że odpowiedzi udzieli jej prawnik; zarzuciła też agencji kłamstwa i prowokacje. W odpowiedzi na pytania Agencji Reutera Schlund wysłał wiadomość reporterowi: "Pier***l się, idioto". Rosyjskie Ministerstwo Obrony nie odpowiedziało na prośbę o komentarz.
tvp.info/PAP/PR24/dad