Jak czytamy w komunikacie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, resort oraz Ambasada RP w Atenach monitorują sytuację i pozostają w kontakcie z polskimi turystami. Ich obsługą logistyczną zajmują się miejscowe służby oraz biura podróży, które są odpowiedzialne za ich pobyt w Grecji.
Ambasada RP w Atenach przez cały czas informuje o zagrożeniach i działaniach służb miejscowych za pośrednictwem mediów społecznościowych oraz poprzez udostępniony telefon alarmowy +30 693 655 46 29.
Sytuacja polskich turystów
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zapewnił, że wszyscy polscy turyści przebywający na wycieczkach zorganizowanych w Grecji mieli możliwość przewiezienia do bezpiecznego, tymczasowego miejsca pobytu.
Według ustaleń, obecnie jest to około 1200 osób. W rozmowie z TVP Info wiceszef MSZ podkreślił, że polskie służby dyplomatyczne stale monitorują sytuację wokół pożarów. Od czasu nawiązania kontaktu z greckimi służbami oraz biurami podróży, polskie władze działają w celu zapewnienia turystom z Polski bezpieczeństwa.
Wiceminister spraw zagranicznych wskazał, że w ciągu najbliższych kilku godzin mają zapaść decyzje związane z koordynowaniem przebiegu dalszego wsparcia dla polskich turystów w Grecji.
Polska turystka: wioska, w której mieszkaliśmy, doszczętnie spłonęła
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że wioska, z której się ewakuowaliśmy statkiem, w tym nasz hotel, praktycznie spłonęła - powiedziała przebywająca na Rodos turystka Anna Pondo. Dodała, że jej rodzina przebywa w jednym z hoteli na północy wyspy i czeka na możliwość powrotu do Polski.
Turystka, z którą rozmawiała PAP, razem ze swoja rodziną na Rodos przyleciała w piątek, gdzie mieszkała w jednym z hoteli w Kiotari. Stamtąd na własną rękę ewakuowała się statkiem do położonego na północy wyspy miasta Rodos. Turystka opowiedziała o chaosie na wyspie i chęci jak najszybszego powrotu do Polski.
- W piątek po wyjściu z autokaru poczuliśmy ogromny smród spalonego drzewa, w powietrzu latał popiół, nie dało się normalnie oddychać, a nad morzem nie było żadnego życia. Wszyscy zasłaniali usta. Mówiono nam, że to chwilowe, a pożar jest ok. 60 km od nas. Jeszcze wczoraj pani rezydent zapewniała nas, że nie ma żadnych podstaw do obaw - przekazała Anna Pondo.
Słońce stało się czerwone
Turystka ewakuowała się z południa wyspy z rodzina po tym, gdy zauważyła chmurę pomarańczowego dymu. - Słońce stało się czerwone, wszyscy z hotelu wyszli razem z obsługą. Nie dostaliśmy żadnych informacji czy ostrzeżeń - przekazała.
Dodała, że ona i jej rodzina ewakuowała się statkiem. - To było coś strasznego. Statek starał się odpłynąć daleko od lądu ze względu na duszący dym. Nikt nas nie zaopatrzył w maseczki. Nie było widać żadnej straży pożarnej, służb - opowiedziała.
Od żaru topi się asfalt
- Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że wioska w której mieszkaliśmy praktycznie została spalona, w tym nasz hotel. W niektórych miejscach jest stopiony asfalt - mówiła. Dodała, że w czasie ewakuacji zabrała jedynie najpotrzebniejsze rzeczy.
- Koczujemy w hotelu Rodos Palace, nie mamy pokoi, ale dzięki uprzejmości menadżera śpimy na korytarzach, dostajemy posiłki i napoje. Nie możemy się doczekać szybkiej ewakuacji do Polski. Wpisaliśmy się na listę i o każdej porze dnia i nocy jesteśmy przygotowani na wyjazd - przekazała.
Polscy strażacy
W akcji gaśniczej w Grecji biorą udział także Polacy. W miejscu działania polskich strażaków cały czas wybuchają nowe zarzewia ognia. Polacy biorą udział w akcji zabezpieczania okolic Aten przed nowymi pożarami. Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej poinformowała, że 11 zastępów walczy z pożarem koło miejscowości Mandra. - Niestety, warunki pogodowe cały czas są bardzo niekorzystne, co sprzyja powstawaniu nowych zarzewi ognia - mówi Polskiemu Radiu dowódca grupy GFFFV Poland, brygadier Grzegorz Borowiec.
Wskazuje, że takie zarzewia bardzo szybko rozprzestrzeniają się i przekształcają w ogromne pożary.
00:26 12467453_1.mp3 W rozmowie z TVP Info wiceszef MSZ podkreślił, że polskie służby dyplomatyczne stale monitorują sytuację wokół pożarów (IAR)
Pożar na Rodos doprowadził do największej ewakuacji w historii Grecji - poinformowała w niedzielę grecka policja. Z wyspy udało się już wywieźć łodziami 3 tys. osób.
Na ulicach gromadzą się nadal duże grupy osób oczekujących na przewiezienie ich do bezpiecznych miejsc. Nie ma na razie informacji o ofiarach śmiertelnych pożarów - podaje Reuters.
Mieszkańcy wyspy pomagają turystom
Turyści chwalą mieszkańców wyspy za pomoc; sklepy nie przyjmują pieniędzy za wodę i żywność, a małe lokalne łodzie zabierają z Rodos najpierw dzieci i kobiety, a następnie wracają po mężczyzn.
Na wyspę dotarły posiłki i teraz z pożarem walczy już 250 strażaków, wspieranych z powietrza przez 15 samolotów i śmigłowców.
W Atenach rząd powołał przy resorcie spraw zagranicznych specjalny sztab kryzysowy, który będzie kierował akcją ewakuacji zagranicznych turystów.
Niemiecki koncern turystyczny TUI przekazał, że odwołał do 25 lipca wszystkie loty na wyspę, a brytyjskie tanie linie lotnicze Jet2 zawiesiły niedzielne połączenia na Rodos. Również tureckie linie Corendon Airlines odwołały loty na wyspę.
IAR/PAP/dad