14 maja 1955 r. w Warszawie podpisano Układ Warszawski, którego oficjalna nazwa brzmiała: Układ o Przyjaźni, Współpracy i Pomocy Wzajemnej. Stworzono go z inicjatywy ZSRS jako odpowiedź na powstanie NATO i "imperialistyczne zagrożenie" ze strony USA i Europy Zachodniej. Został podpisany przez przywódców Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, NRD, Polski, Rumunii, Węgier i Związku Sowieckiego. Dowództwo sojuszu mieściło się w Moskwie, a Zjednoczonymi Siłami Zbrojnymi kierował zawsze marszałek Armii Sowieckiej. Pełną kontrolę nad wszystkimi gremiami sprawowali przedstawiciele ZSRS.
U progu zmian w Europie Środkowej w stolicach dotychczasowych państw satelickich zdawano sobie sprawę, że kres doktryny Breżniewa oznacza konieczność przemyślenia na nowo funkcjonowania struktur Układu. Tuż po powstaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego w MSZ przygotowywano analizy dotyczące przekształcenia paktu w forum polityczne lub zapoczątkowania rzeczywistej współpracy obronnej państw Europy Środkowej. Polscy dyplomaci zauważali, że likwidacją UW nie są zainteresowani zwycięzcy zimnej wojny. Zachodni politycy uważali, że organizacja ta może łagodzić wstrząsy spowodowane reformami politycznymi i zmianami społecznymi w Europie Środkowej. Taki pogląd wyrażali m.in. konserwatywna premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher oraz były doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński. W tę doktrynę wpisywała się polska dyplomacja, która uważała, że za wszelką cenę należy uniknąć sytuacji, w której Polska dążąc do wyjścia z UW, byłaby oskarżona o destabilizowanie sytuacji politycznej w regionie.
Sojusz to nie strefa wpływu
We wrześniu 1989 r. premier Mazowiecki stwierdził, że Polska nadal będzie respektowała swoje zobowiązania sojusznicze, ale z kolei one muszą respektować suwerenność państwa. Kilkanaście dni później minister spraw zagranicznych prof. Krzysztof Skubiszewski na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ zaznaczył, że sojusze nie mogą, tak jak wcześniej, być równoważne strefom wpływów.
Moskwa zauważała, że nowe rządy państw Europy Środkowej dążą do zachowania UW jako gwarancji bezpieczeństwa w obliczu zjednoczenia Niemiec. "Układ Warszawski nie rozpadnie się, dopóki nie zostanie rozwiązana kwestia niemiecka. Czechosłowacy, a tym bardziej Polacy są zainteresowani gwarancjami stabilności, a Układ Warszawski daje takie gwarancje" – powiedział na początku 1990 r. minister spraw zagranicznych ZSRS Edward Szewardnadze. W Warszawie powoli zaczęto zdawać sobie sprawę z celów Kremla i dostrzegano, że ich założeniem jest odnowienie imperium. "W nowej Europie mają mieć dominujący wpływ polityczny Niemcy i Rosjanie. Wpływy amerykańskie mają być wyrugowane z Europy. Z punktu widzenia Moskwy Polska musi być zależna albo od Niemiec, albo od Rosji. Nie do przyjęcia jest wariant Polski niezależnej od Niemiec i Rosji, a opierającej się na sojuszu z USA. […] Wobec tego Polska powinna wykorzystać obecną sytuację międzynarodową do faktycznego oderwania się od Moskwy. Metoda ewolucji jest iluzją. Potrzebne są zdecydowane i jednoznaczne deklaracje (np. forum ONZ, wystąpienie z Układu Warszawskiego, przy wsparciu Zachodu, i deklaracja wejścia do NATO)" – pisano w raporcie wywiadu z kwietnia 1990 r. Na urzeczywistnienie tych założeń trzeba było czekać do grudnia 1991 r.
W czerwcu 1990 r. Węgry i Czechosłowacja zgłosiły wniosek o rozwiązanie wszystkich struktur UW. Do ich deklaracji nie przyłączyła się Polska, ale tak jak te państwa sygnalizowała, że nie jest zainteresowana dalszymi reformami paktu. Aby uwiarygodnić swoje stanowisko, trzy państwa UW obniżyły rangę swoich przedstawicieli negocjujących reformy. Późną wiosną premier Węgier József Antall zadeklarował, że do końca 1991 r. jego kraj wystąpi z Układu. W polskim MSZ powstawały analizy krytyczne wobec "niekontrolowanej" likwidacji paktu, ponieważ występowanie z jego struktur poszczególnych państw, zwłaszcza Polski, miałoby zachwiać procesami reform w ZSRS, przede wszystkim pozycją polityczną Michaiła Gorbaczowa. W rzeczywistości od połowy 1990 r. minister Skubiszewski nakazywał polskim dyplomatom w Moskwie podejmowanie działań przewlekających dyskusje nad reformami instytucjonalnymi i faktyczne dążenie do demontażu UW. W publicznych wypowiedziach podkreślał, że Polska jest za likwidacją struktur wojskowych. W październiku 1990 r. zapowiedział zaś, że Polska rozważy wyjście ze struktur politycznych Układu. Jego stanowisko popierali niemal wszyscy politycy podzielonego obozu "Solidarności" oraz wojskowi. "Układ Warszawski rozpada się. Jego struktury jeszcze funkcjonują, ale tylko formalnie. W rzeczywistości są w fazie likwidacji" – zaznaczał w styczniu 1991 r. szef Sztabu Generalnego WP gen. Zdzisław Stelmaszuk. W tym czasie w siedzibie UW w Moskwie było już tylko siedmiu polskich oficerów. 25 lutego 1991 r. w Budapeszcie została podpisana umowa o zakończeniu współpracy wojskowej.
Naciski sowietów
Na niewiele zdały się apele sowieckiego MSZ, który nakłaniał sojuszników do zachowania struktur politycznych UW w celach "konsultacyjnych". Kreml określał te propozycje jako projekt "łagodnej finlandyzacji". Było to określenie w dużej mierze odzwierciedlające ówczesną pozycję państw Europy Środkowej. W 1990 r. nie mogły liczyć na jakiekolwiek powiązanie z państwami NATO, a to oznaczało, że w perspektywie wielu lat pozostaną krajami neutralnymi, tak jak Finlandia. Próby zbliżenia z NATO podjęły jedynie Węgry i Czechosłowacja, ale spotkały się one z chłodem państw zachodnich. Również sugestie nawiązania nieco bliższej współpracy wysuwane przez polskich dyplomatów były uznawane za mogące destabilizować delikatny ład polityczny w tej części Europy. Wyjątkiem na tym tle były jedynie kurtuazyjne gesty, takie jak przemówienie Skubiszewskiego na forum Zgromadzenia Północnoatlantyckiego.
W lutym 1991 r. Polska, Czechosłowacja i Węgry ogłosiły wspólne stanowisko dotyczące likwidacji UW. Jednocześnie Bułgaria i Czechosłowacja ponownie zagroziły wystąpieniem z Układu, jeśli do końca lutego nie zostałaby podjęta decyzja o zwołaniu posiedzenia Doradczego Komitetu Politycznego UW, którego tematem byłaby likwidacja struktur politycznych. Ich życzenie zostało spełnione. Za odgórną likwidacją UW przez ZSRS opowiadało się w tym czasie wielu liberalnych przeciwników Gorbaczowa. Wreszcie, w kwietniu 1991 r., prezydent ZSRS poparł likwidację sojuszu.
Historyczna decyzja
1 lipca 1991 r. w Pradze spotkali się prezydenci Polski Lech Wałęsa, Bułgarii Żelu Żelew, Czechosłowacji Václav Havel, Rumunii Ion Iliescu i premier Węgier József Antall. Związek Sowiecki reprezentował zastępca Gorbaczowa, wiceprezydent Giennadij Janajew. "Nasza dzisiejsza decyzja ma rzeczywiście wymiar historyczny, bo dzięki niej definitywnie żegnamy się z epoką Europy podzielonej przez ideologiczną nienawiść" – powiedział gospodarz szczytu, prezydent Havel. Po złożeniu podpisów pod protokołem o likwidacji UW wybuchły oklaski. Janajew był jedynym, który nie klaskał. Półtora miesiąca później stanął na czele nieudanego zamachu stanu, który miał "uratować ZSRS".
Zaledwie pół roku po likwidacji Układu Warszawskiego pierwszy powołany w wyniku w pełni demokratycznych wyborów parlamentarnych rząd RP pod przywództwem Jana Olszewskiego rozpoczął starania o integrację Polski z NATO. 21 grudnia 1991 r. w swoim exposé Olszewski stwierdził: "Znajdujemy się dzisiaj między dwoma światami: zachodnim, który się pokojowo kształtuje i jednoczy, oraz wschodnim, który się rozpada. Jeszcze nie należymy do pierwszego, już – do drugiego. Podjęliśmy decyzję włączenia się w struktury Zachodu, ale na razie jesteśmy bez sojuszów, zakotwiczenia, zabezpieczenia. Musimy podjąć wysiłek, by ten ryzykowny stan zmienić. […] Polska będzie zacieśniać więź z Sojuszem Północnoatlantyckim".
12 marca 1999 r. Polska, Czechy i Węgry jako pierwsze kraje dawnego bloku wschodniego wstąpiły do NATO.
PAP/dzieje.pl/dad