W "sanatorium", w którym przebywam, zaaklimatyzowałam się. Tak jakbym cofnęła się o osiemdziesiąt lat. Jednak także tutaj spotykam normalnych i pozytywnych ludzi” – pisze w liście z datą 24 czerwca Andżelika Borys.
List jest języku białoruskim, bo, jak ocenia Borys, po polsku „mógłby nie dojść”. „Chociaż moje myśli są w języku polskim” – zauważa szefowa ZPB.
Tadeusz Gawin opublikował list na Facebooku. „Dzisiaj, na swoje urodziny (Gawin świętuje 70-lecie - PAP) dostałem prezent – list od Andżeliki Borys. Ponieważ wszyscy się o Nią martwimy, postanowiłem go upublicznić” – poinformował.
Andżelika Borys przekazuje, że w areszcie uczy współwięźniarki języka polskiego. „Na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy jestem nauczycielem wolontariuszem” – dodaje.
Działaczka opowiada również, że dostaje listy od ludzi z różnych zakątków Białorusi, a nawet z Moskwy i Petersburga, z wyrazami solidarności. „Większość z nich to Białorusini i bardzo jest mi miło, że to Białorusini wysyłają mi słowa wsparcia” – zaznacza.
Andżelika Borys została zatrzymana w Grodnie 23 marca, najpierw za organizację imprezy kulturalnej, Jarmarku Kaziuki, który władze uznały za „nielegalny”. Nie wyszła już jednak z aresztu, bo wszczęto wobec niej i innych działaczy sprawę karną o rzekome „podżeganie do nienawiści”. Prokuratura twierdzi, że miała miejsce „rehabilitacja nazizmu”.
Oprócz Andżeliki Borys aresztowano jeszcze czwórkę polskich działaczy – Andrzeja Poczobuta, Irenę Biernacką, Marię Tiszkowską i Annę Paniszewą. Trzy ostatnie zgodziły się na uwolnienie pod warunkiem opuszczenia Białorusi i w maju przyjechały do Polski.
Cała piątka została uznana przez białoruskich obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.
Andżelika Borys od chwili zatrzymania przebywała w areszcie, najpierw w Grodnie, potem w Mińsku, a następnie w podmińskim Żodzino. W ostatnim czasie dyrektorka telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy informowała o pogorszeniu się stanu zdrowia Andżeliki Borys.
PAP/ks