Ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki we wtorek był gościem Polskiego Radia 24. Pytany o to, jak minęła noc w Kijowie stwierdził, że było "nadzwyczaj spokojnie w stosunku do tego, co było zapowiadane". Przekazał, że były dwa alarmy bombowe – jeden po godzinie 2.00 w nocy czasu kijowskiego, a drugi między godziną 6.00, a godziną 7.00.
- Największym problemem jest brak dostaw do sklepów - podkreślił. Wyjaśnił, że wczoraj, kiedy trwały rozmowy dyplomatyczne na granicy ukraińsko-białoruskiej, sklepy były otwarte i można było uzupełnić swoje zapasy. Zaznaczył, że "bardzo wiele osób chciało z tego skorzystać". - Artykuły spożywcze, chemia gospodarcza - to wszystko było. Natomiast pytanie, co będzie, kiedy te przedwojenne dostawy się zakończą - powiedział.
Dodał, że obecnie w Kijowie jest ciepła woda, prąd oraz działają sieci komórkowe, a "godzina policyjna teraz jest do rana, a potem późnym popołudniem, więc na mieście pojawili się ludzie".
- Jest duże poczucie względnego bezpieczeństwa przez to, że bardzo gęsto na mieście rozstawione są patrole uzbrojonej obrony terytorialnej - ocenił. Przekazał, że te patrole m.in. wychwytują ewentualnych dywersantów.
PAP/dad