Według nowego raportu Bloomberg Economics, rynki mieszkaniowe na całym świecie doświadczają trendów, które nieprzyjemnie przypominają te, które pojawiły się w okresie poprzedzającym kryzys finansowy z 2008 roku.
W raporcie przeanalizowano szereg charakterystycznych wskaźników baniek mieszkaniowych na całym świecie, w tym wskaźniki cen do czynszu, wskaźniki cen do dochodów i wzrost cen domów. Wiele z krajów, które Bloomberg przeanalizował, wykazało wskaźniki cenowe przekraczające te, które wystąpiły w czasie kryzysu w 2008 roku.
Dzisiejsze bańki mieszkaniowe są prawdopodobnie spowodowane częściowo czynnikami unikalnymi dla krajobrazu po pandemii, w tym rekordowo niskimi stopami procentowymi, dużą podażą pieniądza, zwiększonym popytem ze strony pozostających w domu pracowników oraz historycznym bodźcem fiskalnym wygenerowanym przez rządy na całym świecie.
Według raportu, Nowa Zelandia, Kanada i Szwecja wykazują najbardziej niepokojące wskaźniki bańki mieszkaniowej, ale Wielka Brytania i Stany Zjednoczone również plasują się wysoko na liście.
U nas też gorąco
"Rzeczpospolita" w poniedziałkowym wydaniu podaje, że ceny szybują, a klienci kupują wszystko. Eksperci boją się przegrzania rynku, bo jest coraz drożej. RynekPierwotny.pl podaje, że w ciągu roku ofertowe ceny nowych mieszkań wzrosły od 2 proc. w Poznaniu do aż 14 proc. w Łodzi. Deweloperzy nie nadążają z budową.
- Bywa, że deweloperowi budującemu duże wieloetapowe osiedla zostało w ofercie kilka lokali - mówi w wywiadzie Marcin Krasoń z Obido.pl.
Zdaniem Tomasza Błeszyńskiego, doradcy na rynku nieruchomości, cytowanego przez "Rz" mieszkania drożeją nieracjonalnie.
- Klienci kupują praktycznie wszystko, nawet mieszkania w kiepskich lokalizacjach i w złym stanie - mówi. - Rynek jest ciągle podsycany różnymi czynnikami - a to mizernymi odsetkami na lokatach, a to tanim kredytem, a to obawami, że deweloperzy jeszcze podniosą ceny albo inflacja wzrośnie i wszystko podrożeje - tłumaczy.
Kupujący widzą w nieruchomościach jedyną bezpieczną lokatę.
- Łudzą się, że dzięki dalszym podwyżkom zyskają dobry przychód z inwestycji - mówi Błeszyński. - Wpadają w błędne koło. Widząc takie "ssanie", deweloperzy i sprzedający na rynku wtórnym podnoszą ceny. Mieszkania i działki są kupowane na górce cenowej, do tego jeszcze na z pozoru atrakcyjny kredyt. Koło się zamyka - dodaje.
Według Marcina Krasonia - jak podaje gazeta - przewaga popytu nad podażą w długim terminie jest niezdrowa. Znacznie lepszy byłby stan równowagi. Aby tak się stało, musiałaby się zmienić np. sytuacja na rynku gruntów. Działek dramatycznie brakuje. Ziemia osiąga rekordowe ceny.
Dziennik pyta, do czego to doprowadzi? - Deweloperzy i sprzedający na rynku wtórnym zarobią swoje, banki zbudują sobie portfel kredytowy na lata. A jak bańka cenowa pęknie, to wszystkie kłopoty spadną na tych, którzy kupowali w emocjach, licząc na krociowe zyski. Po hossie zawsze przychodzi bessa. Taka jest kolej rzeczy - komentuje Tomasz Błeszyński
"Boom", ale bez "bust"
Naukowiec Robert Shiller nazwał kiedyś wyniki rynku akcji "irracjonalną wybujałością" w tytule książki z 2000 roku - przewidział wtedy pęknięcie bańki dot-comów. Twierdzi on, że kolejna taka bańka wkrótce się rozwieje, choć powoli: mieszkaniowa.
- Gwałtownie rosnące ceny domów nie mogą ciągle iść w górę i w końcu spadną, powiedział w programie wideo Yahoo Finance. Ostatni S&P CoreLogic Case-Shiller krajowy indeks cen domów w USA, na marzec, pokazał 13,2% roczny wzrost. Oznacza to najszybszy wzrost od 2006 roku.
Inne barometry rynku nieruchomości potwierdzają tę tezę. We wtorek, Departament Handlu poinformował, że mediana ceny nowego domu w kwietniu wyniosła 372 400 dolarów, co oznacza wzrost o 20,1% w ciągu ostatnich 12 miesięcy. To najsilniejszy roczny wzrost od 1988 roku. Tymczasem mediana cen sprzedaży istniejących domów wzrosła o 19,1% rocznie w ciągu ostatniego miesiąca do 341 600 dolarów, jak podało w zeszłym tygodniu Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
Dlaczego tak się dzieje? Dla Shillera, laureata Nagrody Nobla, najważniejszymi czynnikami są niskie stopy procentowe i spiętrzony popyt zainspirowany przez wymuszone pandemią zamknięcia. Plus jest element psychologiczny, dodał.
- Ludzie dobrze się bawią i będą się bawić tak długo, jak długo ceny będą rosły - powiedział Shiller. Porównał sytuację do lat tuż po II wojnie światowej, innego okresu - powiedział Shiller. Porównał sytuację do lat tuż po II wojnie światowej, innego okresu rozrzutnych wydatków, w którym pobrzmiewają echa euforii, jaką wielu przejawia wśród tego, co mają nadzieję, że jest końcem pandemii. Po nastaniu pokoju, powiedział, "ludzie zaczęli wydawać pieniądze. Byli szczęśliwi, że wojna się skończyła."
Niestety, dzisiejsza wesołość nie będzie trwała wiecznie. Ale to nie jest rynek, który załamuje się z dnia na dzień - twierdzi Shiller.
PolskieRadio24.pl/Rzeczpospolita/PAP/ho