Rosjanie stosują terrorystyczne ostrzały w budynki mieszkalne. Szczególnie jest ostrzeliwany Ostriw, czyli wyspa - część miasta przy samym Dnieprze, która znajduje się kilka kilometrów od rosyjskich stanowisk.
Dima miał niespełna 30 lat. Miał dwójkę dzieci. Wyszedł z domu matki. "Idę do wody" – tak brzmiały jego ostanie słowa. Do Dniepru oddalonego o 10 metrów od domu już nie doszedł. Pocisk upadł na podwórku, niszcząc część zabudowy. Andrij, sąsiad opowiedział, jaki przebieg miało to koszmarne wydarzenie. Pokazuje pomieszczenie gdzie znalazł rannego Dimę. Krew na podłodze nie zmieniła jeszcze koloru, jest czerwona, jakby to było godzinę temu, a minęły dwa dni.
03:20 Cherson_terror_ostrzaly_Janko_PRdZ_271222.mp3 Chersoń. Piekło codziennych ostrzałów. Materiał Wojciecha Jankowskiego
Andrij, sąsiad trzymał Dimę na rękach w jego ostatnich minutach życia. Twarz Andrija zdradza ogromne emocje, jak gdyby był na granicy obłędu. - Tu mieszkał człowiek. Normalnie człowiek mieszkał i stał się koszmar, cholera. Przyleciało tu, a skąd przyleciało? Stamtąd, zza Dniepru. I nie ma człowieka. Pan słyszy co jaj mówię? – mówi, jakby sam siebie przekonywał, że to, co widział zdarzyło się naprawdę - Nie ma człowieka, w jedną chwila. On tu leżał, trzymałem go na rękach, Jeszcze 7 minut oddychał. Mówiłem mu "Oddycha Dima, oddychaj". I już, nie ma człowieka. Jestem sąsiadem, przybiegła jego teściowa do mnie i krzyczy „Dimę zabili”. Przybiegłem tu. On leży a jego twarz… jej nie było - Krwista miazga. Ja jego głowę trzymałem. Oddychał plując krwią, jego krew bulgotała. Gdzieś siedem minut jeszcze oddychał. Tego się nie da wytrzymać. Mówię wam to coś strasznego. A tu nikogo nie ma. Tu są sami cywile. I wszystko. Oczu nawet nie trzeba było zamykać, bo były całe zalane krwią - mówił.
Drugi sąsiad opowiedział, że tak wygląda życie na wyspie. - Każdy dzień i dziś świstały moździerze. A tu przecież nie ma niczego takiego, a przy tym uważam, że jesteśmy trochę zasłonięci przez drzewa z parku wodnego, który jest nieopodal. A oni strzelają, nie wiadomo gdzie, sami nie widzą. Były cztery przyloty i rozwalili cztery chaty. Jedna spłonęła, drugą w zabudowę trafiło, no tam wszyscy żywi. Tu człowiek zginął a w pierwszym domu ktoś został zraniony według mnie w nogę - powiedział.
Z racji ciągłego ostrzeliwania Ostrowu władze miasta wezwały mieszkańców do ewakuacji.
Wojciech Jankowski
dad