Matematyka jest bezlitosna dla byłej gwiazdy Juventusu: pod wodzą Sousy Polacy zagrali 8 razy, wygrywając jedynie z półamatorami z Andory, czterokrotnie remisując i dwa razy przegrywając. To najgorszy bilans selekcjonera polskiej kadry od ponad pół wieku. Niepokojem kibiców może napawać przede wszystkim defensywa - odkąd Portugalczyk objął reprezentację, biało-czerwoni tracą bowiem aż 1,75 gola na mecz.
Immunitet od Bońka
Co zatem sprawia, że pozycja Sousy w kadrze nadal wydaje się pewna? Podstawą jest oczywiście poparcie prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który ku zaskoczeniu kibiców i ekspertów w styczniu tego roku zastąpił nim Jerzego Brzęczka.
- Paulo Sousa zostaje. Jest bardzo dobrym trenerem, pociągnął za sobą zawodników. Takiego zgrupowania pod względem pracy nie pamiętam. To była zupełnie inna drużyna. Wymiana trenera i zatrudnienie Sousy nie było błędem - przekonywał "Zibi" podczas konferencji prasowej po meczu ze Szwecją.
Boniek sprowadził Sousę, by Portugalczyk zmienił styl gry reprezentacji na bardziej widowiskowy niż ten, który kadra prezentowała za kadencji Brzęczka. I rzeczywiście - operacja się udała, problem jednak w tym, że "pacjent zmarł". Polacy faktycznie grali znacznie odważniej i tworzyli sobie więcej sytuacji bramkowych, ale postęp w ofensywie został osiągnięty kosztem kompletnego rozkładu obrony. Biało-czerwoni stracili na Euro 6 goli w 3 meczach, a i tak wcale nie mają prawa narzekać, bowiem gdyby Gerard Moreno i Alvaro Morata wykorzystali chociaż połowę swoich szans w meczu z Polską, ów licznik zatrzymałby się na dużo wyższym numerze. Z kolei bramki w meczach ze Słowacją i Szwecją wynikały z juniorskich błędów naszych obrońców.
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY
Murem za Sousą?
Słowa Bońka z czwartkowej konferencji prasowej każą jednak sądzić, że dopóki to on będzie prezesem PZPN, Sousa może spać spokojnie. Pozycję selekcjonera wzmacniają także wypowiedzi zawodników, którzy nie mogą się nachwalić atmosfery, jaka panuje na zgrupowaniach kadry i metod treningowych Portugalczyka. Na temat selekcjonera w samych superlatywach wypowiadali się liderzy szatni - m.in. Wojciech Szczęsny, czy nie przepadający za poprzednim trenerem kadry Robert Lewandowski.
Komunikacja jest niewątpliwie mocną stroną Sousy. Jego spokój, profesjonalizm i nienaganna prezencja pozwoliły mu "kupić" również sporą część polskich kibiców. W rozmaitych sondach internetowych proporcje jego zwolenników i przeciwników rozkładają się mniej więcej po połowie. Biorąc pod uwagę wyniki kadry to sytuacja dość nietypowa - inni selekcjonerzy, którzy w XXI wieku odpadali z wielkich turniejów po fazie grupowej (Engel, Janas, Smuda, Nawałka) nie mogli liczyć na podobną przychylność. Wyjątkiem był Leo Benhakker, czyli kolejny fachowiec z zagranicy, zresztą dysponujący podobnymi walorami co Sousa pod względem kreowania własnego wizerunku.
"Złotousty" Sousa z pewnością spełnia w tym zakresie wymagania prezesa Bońka, który po zwolnieniu Brzęczka narzekał, że "kadra stała się memem" i atmosfera wokół reprezentacji była kiepska. Wizerunek nieskutecznej ale walecznej kadry, na czele której stoi utytułowany były piłkarz i trener ze stosunkowo bogatym CV, a nie wyszydzany "Wuja" z Wisły Płock, zwracający uwagę przede wszystkim na defensywę, prezentuje się znacznie lepiej.
Okoliczności (nie do końca) łagodzące
Obrońcy selekcjonera podkreślają, że Portugalczyk miał bardzo mało czasu, by wpoić biało-czerwonym nowe rozwiązania taktyczne i odbudować morale nadwątlone po fali krytyki która wylała się na biało-czerwonych w poprzednich miesiącach. Trudno temu zaprzeczyć, ale nie wydaje się, by Sousa otrzymane przed Euro 5 meczów wykorzystał w sposób optymalny.
Portugalczyk rotował składem, tłumacząc, że "uczy się naszej drużyny", co nie brzmi zbyt poważnie i nie świadczy najlepiej o jego przygotowaniu do pracy z kadrą. Dziś nie wiemy, czy gdyby Sousa wcześniej wybrał podstawową jedenastkę i zgrywał jej piłkarzy od początku, wypadlibyśmy na Euro lepiej, ale wydaje się to prawdopodobne.
Nie brakuje również głosów, że z obecnym potencjałem kadrowym nie mieliśmy na turnieju większych szans na sukces. Pełna braków kadra, dodatkowo pozbawiona kontuzjowanych Milika, Piątka, Bielika czy Recy to zdaniem wielu przyczyna porażki. Jeśli jednak porównamy "słabych" personalnie Polaków z ich pogromcami Słowakami lub Węgrami, którzy urwali punkty Francji i Niemcom, nie sposób nie czuć rozczarowania.
O przyszłości Sousy zadecyduje nowy prezes PZPN. Niewykluczone więc, że obsada tego stanowiska stanie się jednym z elementów kampanii wyborczej kandydatów na to stanowisko. Wiele będzie zależało również od wyników jesiennych meczów eliminacji mistrzostw świata, w których zagramy m.in. z Albanią i Anglią. Jeśli przegramy również tam, pozytywny wizerunek i sympatia piłkarzy raczej nie ocalą Paulo Sousy.
Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl
Czytaj także: