Sousa przegrał na własne życzenie
Poniższy komentarz nie jest w żadnym stopniu obroną Paulo Sousy. Wszystkie ewentualne usprawiedliwienia, pojawiające się w przestrzeni publicznej, są mało warte - każdy z powodów porażki był uprzednio zdiagnozowany. To głównie brak stabilizacji składu, uczenie piłkarzy gry w rewolucyjnie nowym dla nich ustawieniu, błędy przy defensywnych stałych fragmentach gry czy mało czasu na wdrożenie swojej koncepcji.
Euro 2020: pech czy błąd? Wojciech Szczęsny niechlubnie zapisał się w historii mistrzostw
Dodatkowo pomysł z grą wysokim pressingiem wystarczał na pierwszy kwadrans po rozpoczęciu obu połów, idiotyczna czerwona kartka dla Krychowiaka, gdy przy stanie 1:1 scenariusz meczu zdawał się iść w stronę starcia Austrii z Macedonią Północną (wyższa suma umiejętności indywidualnych po polskiej stronie) a na końcu... brak szczęścia. Statystyka "expected goals" Polaków we wczorajszym meczu wyniosła 1.43, a Słowaków zaledwie 0.45. Rywalom "wpadło" wszystko, u nas nie trafili choćby w ostatnich minutach Bednarek i Świderski.
Osobną kwestią pozostaje czy - parafrazując śp. Kazimierza Górskiego - skoro brak szczęścia się powtarza, to nadal jest brak szczęścia. Paulo Sousa ponosi pełną odpowiedzialność za wynik, przede wszystkim za to, że nie wyeliminował problemów widocznych w poprzednich meczach. Miał na to mało czasu? W momencie podpisania kontraktu ten argument przestał być poważny. Istnieje zasada swobody umów i nikt nie stał nad nim z pistoletem przy skroni.
Brzęczek wygrywał takie mecze?
Kibic ma jednak pamięć dobrą... ale krótką. Po przegranym meczu ze Słowacją zaczęły się pojawiać opinie, że takie mecze to Brzęczek - może i po brzydkiej grze - ale wygrywał. Czy aby na pewno? Sukcesem zwolnionego selekcjonera był awans do mistrzostw Europy i jest to zasługa, której nikt nie podważa. Jakkolwiek korzystne było losowanie grup - awans na wielką imprezę jest wielkim sukcesem.
Postarajmy się jednak prześledzić terminarz i znaleźć mecze dość podobne do tego ze Słowacją - rywal ze średniej europejskiej półki, mecz pod presją, o sporą stawkę. Otóż takie spotkania były w kwalifikacjach do Euro 2020 trzy - porównywalnie zbliżony poziom do Słowaków prezentują Słoweńcy i Austriacy. Są to zespoły czasem przeciętne, czasem bardzo solidne, jednak takie, które nie przebijają szklanego sufitu, zarezerwowanego dla europejskich potęg. Mecz na Narodowym ze Słowenią (3:2) nie spełnia warunku gry pod presją - Polska była pewna awansu, rywale nie mieli szans na 2. miejsce.
Z trzech takich starć (dwa z Austrią, jedno ze Słowenią) - Brzęczek tylko raz wyszedł zwycięsko i stało się to na samym początku jego pracy, gdy 21 marca 2019 roku wygrał wyjazdowy mecz z Austrią. Przykra weryfikacja nastąpiła w październiku, gdy najpierw na wyjeździe w fatalnym stylu przegrał wyjazdowy mecz ze Słowenią, a następnie mógł porównać postęp, jaki przez pół roku zrobiła Austria oraz jak blado wygląda na jej tle polski zespół, gdy na Narodowym było 0:0.
Euro 2020: Lewandowski wyłączony, słabości obnażone. Słowacja perfekcyjnie rozpracowała armię Sousy
Liczne spotkania w Lidze Narodów nie tylko nie dawały nadziei, ale też nie przybliżały kibiców do poznania odpowiedzi na pytanie: jak właściwie ma grać ta kadra? Wyniki z lepszymi piłkarsko rywalami były słabe, co przyjmowano ze zrozumieniem, jednak na boisku wyglądało to coraz gorzej, a Brzęczek ciągle mieszał ustawienia i skład.
Raz Kędziora, raz Bereszyński, wcześniej prawonożny "Bereś" na lewej obronie, w pomocy czasem ustawienie rombu, czasem dwójka skrzydłowych. Czasem Lewandowski sam w ataku, czasem z Milikiem, czasem z Piątkiem. Krychowiak jako "szóstka", a gdy wchodził Góralski to jako "ósemka". Raz z Linettym, raz z Klichem i Zielińskim, potem z Moderem. Brzmi znajomo?
Jeśli błędem Sousy jest to, że stosował dziwną rotację i dokonywał niezrozumiałych zmian (naprawdę dobrym pomysłem było wprowadzenie Frankowskiego, a nie Świerczoka? itp. itd.) - nie zapominajmy, że dokładnie to samo robił wicemistrz olimpijski z Barcelony po ponad dwóch latach swojej pracy, zawczasu doskonale znając polskich piłkarzy i środowisko. I nie, wcale nie wygrywał hurtowo kluczowych spotkań o stawkę ze średnią europejską półką (Bośnia z Dżeko na ławce w Lidze Narodów nie jest równorzędnym rywalem).
Nawałka też robił błędy
Jedyny udany turniej Polaków w XXI. wieku to Euro 2016, za co miejsce w historii polskiej piłki na zawsze ma zapewnione Adam Nawałka. Nie zapominajmy jednak, że już Mundial w Rosji poważnie obciąża jego konto, bo podobnie jak w przypadku Brzęczka i Sousy - czas płynął, a on nadal eksperymentował.
Liczne sparingi z trójką stoperów (co nieudolnie wprowadza również Sousa), a w kluczowym meczu z Senegalem powrót do 4-4-2, wystawienie dwóch napastników, dwóch skrzydłowych i ofensywnie nastawionego Zielińskiego. Polacy wcześniej tak nie grali, podobnie jak nie grali zestawieniem zaproponowanym na wczorajszy mecz ze Słowacją. Przejście na trójkę obrońców z Kolumbią lepiej przemilczeć, bo było smutnym dopełnieniem fatalnego Mundialu.
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY
Spośród trzech wymienionych niezaprzeczalnie najwięcej zasług ma Nawałka - zakwalifikował się do dwóch turniejów, jeden był bardzo udany, drugi bardzo nieudany. Patrząc w przeszłość, należy przyjąć, że to pod wodzą Nawałki najbardziej prawdopodobne byłoby wczoraj może niezbyt przekonujące, ale jednak 1:0, jak w 2016 roku z Irlandią Północną.
Sousa też będzie najlepszy!
Futbol jest dyscypliną, w której detale mają największy wpływ na sukces. To nie tenis czy siatkówka, gdzie w rywalizacji punktuje się przez całe spotkanie. Czy gdyby Jan Bednarek uderzył nieco bardziej w środek, dziś nie mówilibyśmy o wielkim wpływie Sousy, który mimo karygodnego zachowania Krychowiaka, umiejętnie przestawił zespół grający w osłabieniu i natchnął ich do walki? Bardzo możliwe.
Rację miał w pomeczowym komentarzu Krzysztof Stanowski z Weszło.com - Sousa swoimi decyzjami zmniejszył prawdopodobieństwo sukcesu. Jest to jego odpowiedzialność, za której wzięcie dostaje wypłatę. Mimo, że dopiero w styczniu Zbigniew Boniek zdecydował się zatrudnić trenera bez doświadczenia jako selekcjoner, konsekwentnie wdrażającego jeden model gry, jaki nigdy w polskich warunkach się nie sprawdzał - to nie jest żadne wytłumaczenie dla Portugalczyka. Tak doświadczony trener i były znakomity piłkarz dobrze zna presję i wymagania.
Jakie jest ulubione stwierdzenie kibica po porażce swojego zespołu? "Tak słabej drużyny nie pamiętam, a kibicuję od X lat" oraz "Y był, jaki był, ale do tego to by na pewno nie dopuścił".
Nawet jeśli przyjmiemy, że Paulo Sousa to obwoźny komiwojażer, który "wcisnął" nam swoje usługi po nierynkowej cenie, wyszedł bez pokwitowania, a następnie zostawił z niczym... i tak kiedyś będzie wspominany jako lepszy selekcjoner od przyszłego.
Dziś jest w Polsce przegrany i jest mała szansa na to, że Hiszpanie - nakręceni po 0:0 ze Szwecją - pozwolą mu na odwrócenie nastrojów. Mimo to można w ciemno przewidzieć, że gdy kolejny selekcjoner poniesie klęskę, pojawią się głosy mówiące, iż może i za Sousy przegrywali, ale chociaż proponował coś nowego, była dobra druga połowa z Anglią i to bez Lewandowskiego, gdyby nie Krychowiak to byśmy tych Słowaków pokonali, a w ogóle to Portugalczyk ładnie opowiadał po angielsku o cyrkulacji przestrzeni.
Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl
Grupa E
Czytaj także: