Prezydent Lech Kaczyński przybył do Tbilisi, stolicy Gruzji, 12 sierpnia 2008 roku, podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej, po kolejnym bombardowaniu przez Rosjan miasta Gori. Sprzeciwił się on w ten sposób rosyjskiej agresji, a jego przemówienie okazało się prorocze dla późniejszych losów wschodniej części Europy.
Czytaj także:
"Imperializmowi nie wolno ustępować". Przemówienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 1 września 2009 roku
Zdaniem części gruziński polityków i komentatorów, przylot Lecha Kaczyńskiego i jego przyjaciół do Gruzji można traktować jak "rozpostarcie parasola ochronnego nad krajem zaatakowanym przez Rosję".
Konflikt wybuchł, gdy Gruzja próbowała przywrócić kontrolę nad zbuntowanymi prorosyjskimi republikami - Abchazją i Osetią Południową. Separatystów zbrojnie wsparła Moskwa, argumentując to obroną rosyjskiej ludności.
Wojna gruzińsko-rosyjska rozpoczęła się w nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku. 12 sierpnia rosyjskie wojska i oddziały południowoosetyjskich separatystów zajęły miasto Gori i posuwały się w kierunku Tbilisi. Gruzini obawiali się, że rosyjska armia będzie chciała zająć stolicę.
Pierwsza wojna o Osetię Południową
"Dziś Gruzja, jutro Ukraina"
Późnym wieczorem do Tbilisi dotarł jednak prezydent Polski Lech Kaczyński, który wziął udział w wiecu poparcia Gruzinów wraz z prezydentami Litwy, Estonii, Ukrainy i premierem Łotwy.
Przemawiając do 200 tys. zgromadzonych, zapewnił, że Gruzja zawsze może liczyć na pomoc przyjaciół, a obowiązkiem społeczności międzynarodowej jest solidarne przeciwstawienie się rosyjskim dążeniom imperialnym. Zapewnił też gruzińskich obywateli, że nie zostali sami w walce.
- Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał. Wszyscy przyjechali, bo Środkowa Europa ma odważnych przywódców. I chciałbym to powiedzieć nie tylko wam. Chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem - mówił Lech Kaczyński.
- I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę - przestrzegał prezydent Rzeczypospolitej. - Wierzymy, że Europa zrozumie wasze prawo do wolności i zrozumie też swoje interesy. Zrozumie, że bez Gruzji Rosja przywróci swoje imperium, a to nie jest w niczyim interesie. Dlatego jesteśmy tutaj - dodał Lech Kaczyński.
Zdaniem części gruziński polityków i komentatorów, przylot Lecha Kaczyńskiego i jego przyjaciół do Gruzji można traktować jak "rozpostarcie parasola ochronnego nad krajem zaatakowanym przez Rosję".
Więcej o najważniejszych wypowiedziach z czasów prezydentury dowiesz się na stronie lechkaczynski.polskieradio.pl
Wielkie straty
Wskutek dziewięciodniowej wojny gruzińsko-rosyjskiej swoje domy musiało opuścić ponad 150 tys. osób, głównie Gruzinów i Osetyjczyków z przygranicznych wiosek. Nie ma dokładnych informacji o liczbie ofiar. Szacuje się, że podczas walk zginęło 175 żołnierzy i cywilów gruzińskich oraz trudna do ustalenia liczba cywilów z terenów Osetii Południowej.
Po zakończeniu wojny po obu stronach granicy gruzińsko-osetyjskiej dochodziło do incydentów, między innymi w listopadzie 2008 roku została ostrzelana kolumna samochodów, którą jechali Micheil Saakaszwili i Lech Kaczyński. W 2018 roku przywódcy krajów NATO w wydanej deklaracji potępili agresję Rosji w Gruzji w 2008 roku.
W 12. rocznicę wojny gruzińsko-rosyjskiej, władze w Tbilisi przypomniały, że Rosja okupuje dwa gruzińskie regiony Abchazję i Osetię Południową, a także wspiera miejscowych separatystów.
Konflikt tli się do teraz
Gruzini mieszkający w strefie konfliktu nadal boją się, że wybuchnie kolejna wojna, bo Rosja w dalszym ciągu nie wypełnia porozumień o zawieszeniu broni. Do dziś w integralnych regionach Gruzji: Abchazji i Osetii Południowej stacjonują rosyjskie wojska, a na tak zwanej linii okupacyjnej dochodzi do prowokacji.
Rocznica wojny Gruzji z Rosją. Gruzini pamiętają o pomocy Lecha Kaczyńskiego
Lech Kaczyński zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie lotniczej TU 154M, razem z żoną Marią Kaczyńską oraz 94 osobami z polskiej delegacji, udającej się na obchody 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Ciało prezydenta przewieziono do Polski i złożono w bazylice archikatedralnej, w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów na Wawelu.
Dowiedz się więcej, zobacz serwis specjalny o katastrofie smoleńskiej.
- Nigdy tak bardzo nie czuliśmy się Polakami i tak bardzo razem - wspominają ci, którzy byli przed Pałacem Prezydenckim, w którym wystawiono trumny prezydenckiej pary. Lecha Kaczyńskiego żegnały dziesiątki tysięcy ludzi. By pokłonić się przed jego trumną, czekano na Krakowskim Przedmieściu po kilkanaście godzin.
jp/bm/IAR