Jako członkowie zespołu, który sprzedał setki milionów płyt, a jednocześnie nieskorzy do rozrzutności Skandynawowie, Agnetha, Björn, Benny i Anni-Frid przez ostatnich kilka dekad nie musieli się martwić o to, czy starczy im do pierwszego. Mogli też pozwolić sobie na luksus powiedzenia "nie", gdy zaproponowano im okrągły miliard dolarów za reaktywowanie grupy w momencie, gdy nie mieli najmniejszej ochoty wracać na scenę.

Kto wie, jak potoczyłaby się historia Abby, gdyby trwalsze okazały się osobiste związki łączące Agnethę z Björnem i Fridę z Bennym. Gdy jednak w obu parach wygasł miłosny żar, również w studiu nagrań i na scenie zaczęło zgrzytać. Patrząc z perspektywy czasu, najtrwalsze okazało się artystyczne "małżeństwo" Björna i Benny'ego, które kwitło w najlepsze jeszcze przez długie lata po rozpadzie grupy.

Po blisko 40 latach głuchego milczenia Abba zaskoczyła fanów nową płytą i zapowiedzią koncertów, które mają zapewnić nieśmiertelność muzykom kwartetu. Problem fizycznego starzenia się ich ciał rozwiązano w sposób przystający do trzeciej dekady XXI wieku: na scenę zostały oddelegowane cztery awatary jako żywo przypominające Agnethę, Fridę, Björna i Benny'ego z czasów, gdy ich powierzchowność rozpalała zmysły fanów niemal tak samo, jak ich muzyka.