Gdy w kwietniu 1970 na Cyprze rodził się zalążek czegoś, co w przyszłości miało się stać Abbą, śródziemnomorska wyspa dawała głównym bohaterom tej opowieści anonimowość, na którą nie mogli już liczyć w swojej ojczyźnie. Każdy nich miał już bowiem za sobą spore sukcesy na szwedzkiej scenie muzycznej.
Anielskie głosy na listach przebojów
24-letnia Anni-Frid Lyngstad, znana szerzej jako Frida, zwyciężyła w konkursie dla młodych talentów wokalnych, po którym pod swe skrzydła wzięła ją wytwórnia EMI. To z kolei zaowocowało nagraniem przez wokalistkę kilku radiowych przebojów i wydaniem debiutanckiej płyty długogrającej, której producentem był nie kto inny, jak jej ówczesny chłopak Benny Andersson.
Nie gorszym CV mogła się pochwalić młodsza o prawie pięć lat Agnetha Åse Fältskog. Wokalistka, której prawdziwe imię brzmiało Agneta ("h" dodała do jego wersji scenicznej), już w wieku 17 lat napisała i zaśpiewała piosenkę "Jag var så kär", która dotarła na szczyt szwedzkiej listy przebojów. Po nagraniu dwóch bestsellerowych albumów w swej ojczyźnie próbowała podbić także niemiecki rynek. Ostatecznie skończyło się to fiaskiem, co nie zmienia faktu, że była jasno świecącą gwiazdą na firmamencie szwedzkiej piosenki, gdy pod koniec lat 60. poznała i pokochała gitarzystę i wokalistę Björna Ulvaeusa.
Gwiazdy prototypowych boysbandów
Niedoszły magister ekonomii i prawa był wówczas kluczowym ogniwem grupy Hootenanny Singers, wykonującej mieszankę popu, folku i muzyki country. Jeden z największych przebojów tego zespołu nosił tytuł "Gabrielle" i śpiewany był na melodię pokojowej pieśni "Pust' wsiegda budiet sołnce", znanej na pamięć młodzieży ze Związku Radzieckiego i "zaprzyjaźnionych" z nim państw. Hootz mieli jednak w repertuarze mnóstwo innych hitów, co czyniło ich idolami tysięcy młodych fanów muzyki ze Szwecji.
Popularnością nie dorównywali jednak grupie Hep Stars, której klawiszowcem i muzycznym szefem był wspomniany wcześniej Benny Andersson. W czasach, gdy każdy kraj musiał mieć swój lokalny odpowiednik The Beatles, to właśnie Hep Stars przypadło miano "szwedzkich Beatlesów". Czy opuszczanie takiego zespołu u szczytu jego popularności było rozsądne? Historia pokazała, że tak – Benny dołączył do grupy, która zmieniła historię muzyki i nie musiała być porównywana do żadnego zagranicznego wzorca.
Nie od razu Abbę nazwano
Nazwa, pod jaką szwedzka "wielka czwórka" miała zawojować świat, rodziła się w bólach. Najwcześniejsze nagrania zespołu publikowane były pod szyldem Björn & Benny, chociaż słychać już było w nich głosy zarówno Agnethy, jak i Fridy. Późniejsze dodanie ich imion tylko skomplikowało sytuację, bo Björn & Benny, Agnetha & Anni-Frid było trudne do przełknięcia nawet dla ich rodaków, a co dopiero dla fanów z zagranicy.
W tej sytuacji menedżer kwartetu Stig Anderson – który notabene od początku wierzył w jego międzynarodowy sukces – ogłosił w gazecie konkurs na wymyślenie nazwy dla nowej supergrupy. Pojawiły się takie światowo brzmiące pomysły, jak Black Devils czy Golden Diamonds, ale ostatecznie wybrano szyld Abba, złożony z liter, od których rozpoczynają się imiona muzyków. Na szczęście na finiszu odpadła jego alternatywna wersja – Baba.
ABBA, BAAB czy BABA?, źródło: YouTube / Your Disco80 Needs You
Skomplikowana historia literki B
Charakterystyczne logo grupy, z odwróconą literą B, pojawiło się po raz pierwszy dopiero w sierpniu 1976, na okładce singla "Dancing Queen" (choć niektóre źródła podają, że można je było zobaczyć już wcześniej na płytach wydawanych w takich krajach, jak Francja czy Brazylia). Miał je wymyślić grafik Rune Söderqvist, który w ten sposób zamierzał zwizualizować fakt, że zespół tworzą dwie pary. Istnieje też alternatywna historia, w której logo powstało przypadkiem, gdy podczas sesji zdjęciowej zespołu dla magazynu "Bravo" Benny omyłkowo trzymał swoją literę do góry nogami. Fotograf Wolfgang Heilemann stwierdził, że wygląda to ciekawie, co potwierdzili sami muzycy, przyjmując to za swój nowy znak firmowy.