Polskie Radio - oficjalny nadawca radiowy Mistrzostw Świata Katar 2022 - zaprasza na transmisje i relacje z mundialu. W Katarze są nasi sprawozdawcy Tomasz Kowalczyk i Filip Jastrzębski.
>>> Zobacz nasz serwis specjalny na mundial - Katar 2022
Fatalne statystyki
To był trudny mecz. Nie tylko dla piłkarzy, ale też dla zwykłego kibica. To się po prostu źle oglądało. Po bezbramkowym remisie z Meksykiem na polską reprezentację zewsząd sypią się gromy.
- Jak wy chcecie cokolwiek wygrać z taką grą? - zastanawiał się Lothar Matthäus - rekordzista wszech czasów pod względem liczby rozegranych spotkań na mundialu.
Podobne odczucia towarzyszą chyba wszystkim obserwatorom wczorajszego spotkania. Do przerwy Biało-Czerwoni nie oddali ani jednego celnego strzału. Po przerwie - dwa: jeden z rzutu karnego i drugi, Jakuba Kamińskiego, już w doliczonym czasie gry. Parafrazując słowa Jerzego Engela - to był prawdziwy "futbol na nie".
Nawet sami reprezentanci nie kryli rozczarowania.
- Zabrakło trochę odwagi - mówił Bartosz Bereszyński.
Robert Lewandowski przepraszał zaś za nieskuteczny strzał z jedenastu metrów.
Statystyka jest miażdżąca dla polskiej kadry. Oprócz wspomnianych strzałów celnych jeszcze tylko jeden niecelny i trzy zablokowane. Do tego 41 procent czasu posiadania piłki i coś, co zapewne mówi o naszej grze najwięcej - ani jednego spalonego.
Brak spalonych... niepokoi
Nie oznacza to bynajmniej, że nasi ofensywni gracze tak sprytnie wymykali się pułapkom ofsajdowym rywali. Zwyczajnie trudno dać się złapać na spalonym, gdy się nie atakuje, gdy drużyna przez całe spotkanie nie wykonuje ani jednej próby prostopadłego podania łamiącego linię obrony.
Brak odwagi, o którym mówił Bereszyński, był aż nadto widoczny. A przecież już na tym mundialu drużyny, które - teoretycznie - nie są słabsze od Polski, pozwalały sobie na ofensywną grę od pierwszej minuty. Nawet Australia, która przegrała 1:4 z Francją, potrafiła z mistrzami świata prowadzić i nie chować się za podwójną gardą. O odwróceniu losów spotkania zadecydowały błędy w obronie i indywidualności po stronie "Tricolores".
"Kangurom" zapewne jednak łatwiej znieść porażkę z faworytem ze świadomością, że próbowali, niż nam remis z osłabionym Meksykiem, który zdecydowanie był w zasięgu Biało-Czerwonych. My jednak nie próbowaliśmy, a było to widać najlepiej na przykładzie rozpoczynania gry od bramki - długa piłka "na aferę" zamiast cierpliwego konstruowania akcji.
Ten brak stylu jest największą bolączką polskiej reprezentacji od lat. Na rychłą zmianę nie mamy jednak co liczyć.
- My tak będziemy grać - uczciwie przestrzegał Grzegorz Krychowiak jeszcze przed wylotem do Kataru.
Polska bez skrzydeł
Łatwo również personalnie wskazać tych, którzy w pierwszym meczu nie udźwignęli mundialowej presji. O pierwsze wskazanie pokusił się zresztą Czesław Michniewicz, który już w przerwie zdjął Nicolę Zalewskiego. Na drugim skrzydle wcale nie było wiele lepiej - Jakub Kamiński nie potwierdził doskonałej formy prezentowanej ostatnio w barwach VFL Wolfsburg.
Zatem skrzydłowi do zmiany? Bardzo możliwe, ale nie tylko oni. Nie wypalił też pomysł z grą dwoma kreatywnymi pomocnikami w środku. Co z tego, że Sebastian Szymański i Piotr Zieliński mają świetne statystyki w klubach i potrafią zaskoczyć nieszablonowymi rozwiązaniami, skoro na boisku w Katarze w ogóle tego nie było widać? Zieliński to zresztą osobna kwestia - piłkarz z tak ogromnym potencjałem kolejny raz nie pokazał go w decydującym momencie.
Historyczne "pudło"
Ciężko krytykować kogoś, kto dla polskiej piłki zrobił tak wiele, jak Robert Lewandowski, ale trzeba uczciwie przyznać, że to nie był jego mecz. Z gry nie miał ani jednej sytuacji. O niewykorzystanym karnym na przestrzeni ostatnich kilkunastu godzin napisano już chyba wszystko. Od analizy wyrazu twarzy kapitana przed strzałem, po brak zatrzymania w rozbiegu. Możemy być pewni, że o tej "jedenastce" będzie się rozprawiać w Polsce latami, przynajmniej tak długo, jak o tym, dlaczego "Dudka na mundial nie wzięli".
Lewandowski w tym sezonie wykonywał dwa karne. I obu nie wykorzystał. W premierowej próbie "z wapna" w Barcelonie trafił słupek, wczoraj zatrzymał go meksykański bohater, który objawia się raz na cztery lata - Guillermo Ochoa. Dla "Lewego" to w ogóle nie jest najlepszy czas - w ostatnim ligowym spotkaniu przed mundialem dostał czerwoną kartkę i po turnieju czeka go dłuższa przerwa. Kilka meczów bez gola, dwa niewykorzystane karne, czerwona kartka - to nie są statystyki, do jakich przyzwyczaił nas kapitan kadry.
Ale paradoksalnie to może być świetny prognostyk przed starciami z Arabią Saudyjską i Argentyną. Robert będzie zły, Robert ma coś do udowodnienia, a w pomeczowym wywiadzie było widać, że on sam to czuje i zrobi wszystko, by zrehabilitować się za niewykorzystanego karnego. To może być kolejna wspaniała karta w karierze wielkiego piłkarza - opowieść o tym, jak potrafi wrócić na szczyt, z którego na chwilę spadł.
Dwa mecze o wszystko
Remis Polski z Meksykiem przy jednoczesnym sensacyjnym zwycięstwie Arabii Saudyjskiej nad Argentyną oznacza, że wszelkie przedmundialowe spekulacje możemy włożyć między bajki. Arabowie to nie słabeusz, Leo Messi i koledzy nie zdominują grupy i będą do końca walczyć o awans. A to oznacza, że w ostatnim spotkaniu nie odpuszczą Polakom.
To sytuacja w grupie C jest jednak pierwszym plusem, na który warto zwrócić uwagę. Plusem, bo trzy poprzednie mundiale w XXI wieku rozpoczynaliśmy od porażek. Teraz mamy z trudem zdobyty punkt i nawet jeśli - odpukać - przegramy z Arabią Saudyjską, nie stracimy - wzorem trzech wcześniejszych podejść - szans na awans już po dwóch kolejkach. To z kolei oznacza emocje do końca i przynajmniej dwa mecze "o wszystko" zamiast jednego "o honor".
Tego, jak duży to plus, może nie docenić tylko ten, kto nie przeżywał porażek w Korei, Niemczech i Rosji.
Defensywa szczelna jak nigdy
Plusów w grze Biało-Czerwonych też wcale nie trzeba szukać na siłę. Widział je każdy, nawet krytykujący kadrę Lothar Matthäus. Chodzi oczywiście o grę w obronie, która była szczelna jak nigdy. Duet środkowych obrońców zamurował bramkę. Dobrze - z jednym wyjątkiem - interweniujący Szczęsny przyznawał, że "czuł się pewnie".
Nie dopuściliśmy do wielu groźnych sytuacji pod naszą bramką, nie było paniki w szeregach defensywy. Jeśli stosujemy starą piłkarską zasadę, że drużynę buduje się od obrony, to nasza stała wczoraj na bardzo solidnych fundamentach. Oprócz tego wygrywaliśmy niemal wszystkie pojedynki główkowe - w naszym polu karnym dominacja Polaków w powietrzu była absolutna.
Również w defensywie należy doszukiwać się indywidualnych plusów. Dobrze spisali się bowiem tak Kamil Glik i Jakub Kiwior, jak i boczni - Bartosz Bereszyński i Matty Cash. Temu pierwszemu brakuje wprawdzie ciągle walorów w ofensywie, ale przecież "obrońca jest od bronienia".
Za późno na eksperymenty
W tym miejscu mały plus należy się też trenerowi Michniewiczowi. W odpowiednim momencie doszedł do wniosku, że lepiej prezentujemy się z czwórką, nie z piątką z tyłu. Kosztowało to miejsce w wyjściowym składzie Jana Bednarka, ale obrońca Aston Villi solidnie "pracował" by znaleźć się na ławce rezerwowych - w Premier League zasiada na niej od dawna, a w kadrze raził niepewnością.
Selekcjoner nadal nie umie przy tym znaleźć pomysłu na polską ofensywę. Sam chyba nie wie, czy powinniśmy grać tylko Robertem Lewandowskim z przodu, czy może dwójką. Niewykluczone, że z Arabią Saudyjską nasz kapitan dostanie w ataku kolegę, a przecież mundial to już nie czas na eksperymenty. Przy takiej grze ofensywnej, jaką zaprezentowaliśmy z Meksykiem, coś jednak zmienić trzeba.
Jako podsumowanie tego, co wczoraj zaprezentowali Biało-Czerwoni, jak ulał pasują słowa Marka Dutkiewicza. Autor tekstów popularnych piosenek, goszcząc w pomeczowym studiu Polskiego Radia "Spokojnie, to tylko Katar", określił grę kadry mianem "umiarkowanego triumfu myśli trenerskiej". Do pełnego sukcesu zabrakło wykorzystanego karnego, a wtedy szybciej zapomnielibyśmy o pokazie "futbolu na nie".
Meksyk - Polska. Zobacz pomeczowe studio Polskiego Radia "Spokojnie, to tylko Katar"
Czytaj także:
MK