Sejmowa komisja śledcza zajmująca się wyjaśnianiem afery
hazardowej rozpoczęła posiedzenie. Jako pierwszy zeznania przed
komisją składa Mariusz Kamiński. Posłowie przesłuchają również Jacka
Cichockiego.
Mariusz Kamiński składanie zeznań
rozpoczął od swobodnej wypowiedzi. Wyjaśnił komisji okoliczności
rozpoczęcia przez CBA prac dotyczących nieprawidłowości przy
nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. "U źródeł
zainteresowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego ustawą hazardową
jest tak naprawdę osoba Ryszarda Sobiesiaka. Kim jest Ryszard
Sobiesiak? Otóż człowiek ten na początku lat 90. związał się z branżą
hazardową, stał się współwłaścicielem, właścicielem głównym firmy
hazardowej Golden Play, która odgrywa istotną rolę na rynku automatów
do gier, czyli tzw. jednorękich bandytów" - powiedział w poniedziałek
Kamiński.
Zaznaczył, że Urząd Ochrony Państwa zaczął
interesować się Sobiesiakiem w połowie lat 90. i był on wtedy
podejrzewany o "pranie brudnych pieniędzy i korupcję". W drugiej
połowie lat 90. interesowała się nim policja w związku z jego
"intensywnymi" kontaktami z zorganizowanymi grupami przestępczymi.
Kamiński dodał, że "wymiar sprawiedliwości "dopadł" Sobiesiaka w 2005
roku", kiedy został on skazany za przestępstwa korupcyjne.
Kamiński
relacjonował dalej, że CBA zainteresowało się Sobiesiakiem ze względu
na podejrzenie udziału w "bardzo poważnych przestępstwach
korupcyjnych". "Sprawy, w których Ryszard Sobiesiak był rozpracowywany
przez CBA, nie są znane opinii publicznej do tej pory" - powiedział i
dodał, że "musi przy tym być bardzo oszczędny w słowach".
Mariusz
Kamiński o Sobiesiaku: okazało się, że ma on niezwykle rozbudowane
kontakty. Jest przyjacielem wszystkich. Od prostych urzędników w gminie
do ministrów i wicepremierów naszego rządu. Wśród jego przyjaciół są
posłowie, burmistrzowie, radni, wysokiej rangi policjanci, prokuratorzy
Prokuratury Krajowej.
Jak zaznaczył, CBA zaczęło się
interesować się Sobiesiakiem w lipcu 2008 roku i bardzo szybko okazało
się, że ma on niezwykle rozbudowane kontakty wśród funkcjonariuszy
publicznych.
"Można powiedzieć, że Ryszard Sobiesiak jest
przyjacielem wszystkich. Od prostych urzędników w gminie do ministrów i
wicepremierów naszego rządu. Wśród jego przyjaciół są posłowie,
ministrowie, burmistrzowie, radni, ale też wysokiej rangi policjanci,
prokuratorzy, w tym prokuratorzy Prokuratury Krajowej" - powiedział
Kamiński.
Drzewiecki nie chciał dopłat
Kamiński
powiedział, że minister finansów Jacek Rostowski chciał w 2008 roku
wprowadzić dopłaty od hazardu, które miały ułatwić finansowanie
inwestycji, związanych z Euro 2012. Miały one, do roku 2015, przynieść
budżetowi 2,5 miliarda złotych. Zapytany w tej sprawie minister sportu
Mirosław Drzewiecki nie wyraził jednak zainteresowania i do dalszych
prac trafił projekt nowelizacji ustawy hazardowej, nie zawierający
dopłat. Po rozmowie z Rostowskim Drzewiecki zmienił jednak zdanie i
dopłaty wróciły do projektu.
Było to, jak powiedział
Kamiński, szokiem dla branży hazardowej. Jeden z jej przedstawicieli,
Jan Kosek, dowiedział się od wiceministra finansów Jacka Kapicy, że
stało się tak na wniosek Drzewieckiego. Sobiesiak i Kosek postanowili
wtedy zmienić jego nastawienie. Uznali, że potrzebny jest do tego
udział ówczesnego wicepremiera Grzegorza Schetyny. Ten nie odpowiadał
jednak na telefony Sobiesiaka. Biznesmen powiedział wtedy
Drzewieckiemu, aby przekazał Schetynie, że "urzędnicy mają się słuchać"
Zbigniewa Chlebowskiego. Sobiesiak spotykał się z Drzewieckim jeszcze
dwa razy. Minister uspokajał, że załatwi sprawę tak, aby dopłat nie
było. Dodał, że jest sondowany w sprawie wprowadzenia ryczałtu od
automatów do gier. Zdaniem Sobiesiaka, mógł za tym stać inny biznesmen
z branży hazardowej, Zdzisław Bębenek oraz Schetyna. Sobiesiak i Kosek
rozmawiali później z wicepremierem i, zdaniem Kamińskiego, mieli
nadzieję na usunięcie dopłat z projektu.
W tym momencie prace
nad nowelizacją się zatrzymały. W maju 2009 roku wiceminister Kapica
skierował nowelizację do Komitetu Rady Ministrów, ale szybko spadła ona
z porządku dziennego. Pojawiły się wtedy gruntowne zmiany w projekcie.
Kosek spotykał się w tym czasie z Chlebowskim, który zapewniał go, że
dopłaty nie zostaną wprowadzone. Biznesmeni z branży hazardowej byli
jednak zaniepokojeni postawą Kapicy. Zdaniem Kamińskiego, mieli oni
plan wytworzenia wokół wiceministra atmosfery korupcji i doprowadzenia
do jego dymisji. Sobiesiak postanowił też skłonić ministra
Drzewieckiego, aby ostatecznie zrezygnował z dopłat. Drzewiecki
wystosował takie pismo 30 czerwca.
Kamiński: nie
można było pogodzić się z sytuacją, gdy faceci od jednorękich bandytów
będą silniejsi niż państwo polskie. Musiałem wtedy wkroczyć i podjąłem
decyzję, by interweniować u premiera.
Mariusz
Kamiński postanowił wtedy działać, aby zapobiec stratom dla budżetu.
Pracownicy CBA przygotowali analizę, którą 12 sierpnia Kamiński
przesłał premierowi Donaldowi Tuskowi. 14 sierpnia szef CBA spotkał się
z Tuskiem. Kamiński powiedział, że oświadczył, iż do zmian w ustawie
doszło wskutek nielegalnych działań, w których brali udział Drzewiecki
i Chlebowski. Poprosił premiera o podjęcie działań zabezpieczających
proces legislacyjny tak, aby do budżetu wpłynęły dodatkowe pieniądze.
Podkreślił, że można to zrobić tak, aby politycy nie dowiedzieli się,
że są inwigilowani przez CBA. Odpowiadając na pytanie premiera,
Kamiński powiedział, że w sprawie Drzewieckiego i Chlebowskiego będzie
miał zastosowanie kodeks karny, a ich działania nie są nieetyczne, ale
bezprawne. Trzeba też wyjaśnić działania wiceministra gospodarki Adama
Szejnfelda, wiceministra finansów Kapicy, który zdaniem Kamińskiego
mógł być zastraszany, i Grzegorza Schetyny. Premier powiedział, że w
tej sytuacji należy nałożyć większe obciążenia na branżę hazardową.
Zapowiedział też, że zwróci się o wyjaśnienia do Ministerstwa Finansów.
Kamiński powiedział premierowi, że Sobiesiak zabiega o wprowadzenie
swojej córki do władz Totalizatora Sportowego.
"Mając
świadomość tego, co dzieje się wokół ustawy hazardowej, jakie są kulisy
podejmowania decyzji przez ministra Mirosława Drzewieckiego, po
analizie sytuacji, uznałem, że dłużej nie mogę czekać i muszę
spowodować, by plan ludzi od jednorękich bandytów nie powiódł się" -
mówił Kamiński.
"Nie można było pogodzić się z sytuacją,
gdy faceci od jednorękich bandytów będą silniejsi niż państwo polskie.
Musiałem wtedy wkroczyć i podjąłem decyzję, by interweniować u
premiera, aby przedstawić mu sytuację i by spowodować, aby pierwotne
założenia ustawy zawierające zapisy o dopłatach od automatów do gry
zostały przywrócone" - zaznaczył były szef CBA.
Jak
dodał, wiedział, że "sprawa nie będzie łatwa", ponieważ "dotyczy
polityków ugrupowania rządowego, członków rządu, z najbliższego
otoczenia premiera Tuska". "Wiedziałem, że będzie to test w naszych
relacjach i że będzie to test, czy Donald Tusk jest przywódcą państwa
polskiego, czy politykiem, który wybierze obronę małych partyjnych
interesów" - ocenił Kamiński.
Jak powiedział Kamiński, miał
świadomość, że "jeśli Donald Tusk nie przejdzie testu na przywództwo,
to cena, jaką zapłacą on i jego współpracownicy, będzie wysoka".
"Poleciłem przygotowanie premierowi analizy sytuacji; poprosiłem, by w
niej zawarte były fragmenty źródłowego materiału operacyjnego, by
premier wiedział, że nie jesteśmy gołosłowni" - tłumaczył były szef
Biura.
Przeciek zaczął się od premiera?
Mariusz
Kamiński powiedział, że 24 sierpnia zeszłego roku doszło do przecieku
informacji o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej. Według
Kamińskiego informacja o śledztwie CBA przedostała się od premiera
Donalda Tuska, przez ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i jego
asystenta Marcina Rosoła, do córki biznesmena z branży hazardowej,
Ryszarda Sobiesiaka.
Mariusz Kamiński powiedział, że
Sobiesiak starał się wiosną 2009 roku umieścić swą córkę w zarządzie
Totalizatora Sportowego. Zdaniem byłego szefa CBA byłby to sabotaż,
prowadzący do nieformalnego podziału rynku gier losowych. We
wprowadzeniu Magdaleny Sobiesiak do zarządu miał pomagać ówczesny
asystent ministra sportu, Marcin Rosół. 14 sierpnia Kamiński powiedział
o tej sprawie podczas spotkania z premierem Donaldem Tuskiem. 19
sierpnia premier rozmawiał z Drzewieckim. Według Kamińskiego, 5 dni
później Marcin Rosół spotkał się z córką Sobiesiaka. Następnego dnia,
25 sierpnia, Sobiesiak powiedział znajomemu prawnikowi, że jego córka
wycofała się, gdyż ma "niedobrego tatusia". Biznesmen powiedział też
znajomemu politykowi, że jest obserwowany, a jego telefon
podsłuchiwany. 31 sierpnia Sobiesiak spotkał się na podwrocławskim
cmentarzu ze Zbigniewem Chlebowskim.
Według
Kamińskiego informacja o śledztwie CBA przedostała się od premiera
Donalda Tuska, przez ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i jego
asystenta Marcina Rosoła, do córki biznesmena z branży hazardowej,
Ryszarda Sobiesiaka.
Centralne Biuro Antykorupcyjne
uznało wtedy, że ma do cznienia z przeciekiem, a zamieszani w aferę
politycy zostali uprzedzeni o działaniach funkcjonariuszy. Kamiński 11
września skierował do premiera informację z rekomendacjami, dotyczącymi
wyciągnięcia konsekwencji wobec osób zamieszanych w aferę, obciążenia
finansowego branży hazardowej i wyjaśnienia zmiany stanowiska Mirosława
Drzewieckiego w sprawie dopłat od branży hazardowej. Kamiński
poinformował też o przecieku Jacka Cichockiego, odpowiedzialnego za
służby specjalne. Ten odpowiedział, że premier zwrócił się do niego o
przedstawienie do 9 października analizy prawno-karnej, dotyczącej osób
zamieszanych w aferę.
Kamiński powiedział, że 15 września
otrzymał pismo o zarzutach prokuratorskich wobec siebie, które uważa za
absurdalne i bezprawne. Następnego dnia premier poprosił go na
spotkanie. Powiedział, że zwrócił się o opinię prawną na temat
konsekwencji, jaką będą miały dla Kamińskiego zarzuty prokuratorskie.
Szef CBA oświadczył wtedy, że zarzuty są odpowiedzą na jego działania w
sprawie afery. Premier odpowiedział, że to tylko przypadkowa zbieżność
dat, zapowiedział też wyjaśnienie wątpliwości, dotyczących działań
prokuratury w Rzeszowie. Donald Tusk miał też powiedzieć, że nie czytał
rekomendacji Kamińskiego, dotyczących afery hazardowej.
Były
szef CBA powiedział, że doszedł wtedy do wniosku, iż ktoś chce
zatuszować sprawę. Postanowił więc poinformować o niej prezydenta oraz
prezydia Sejmu i Senatu. Polecił też sporządzenie wniosku do
prokuratora generalnego w sprawie ścigania podejrzanych o przestępstwo.
Według
Kamińskiego, po przecieku w sprawie afery odbyła się narada w
Prokuraturze Krajowej, na której postanowiono postawić mu zarzuty.
Zarzuty te stały się pretekstem do odwołania go ze stanowiska.
CBA wykrył aferę, Kamińskiego odwołał premier
CBA
pod kierownictwem Kamińskiego wykryło próbę manipulacji przy
powstającej nowelizacji ustawy hazardowej. Agenci zorientowali się, że
dwaj biznesmeni z Dolnego Śląska zabiegają o rezygnację z przewidzianej
w nowelizacji dopłaty na firmy hazardowe. Pieniądze miały zwiększyć
pulę środków na inwestycje związane z Euro 2012. Okazało się, że
biznesmeni próbowali zyskać sobie przychylność byłego ministra sportu
Mirosława Drzewieckiego i stojącego wówczas na czele sejmowej komisji
finansów publicznych Zbigniewa Chlebowskiego.
Zobacz program "Warto rozmawiać" o aferze hazardowej!
Mariusz
Kamiński stał na czele CBA do 13 października ubiegłego roku. Decyzję o
jego dymisji podjął premier Donald Tusk, według którego w aferze
hazardowej pojawił się wątek upolitycznienia działań CBA. Szef rządu
mówił, że nie ma wątpliwości, że Kamiński kierował się złymi intencjami
w związku z prowadzeniem prac nad aferą hazardową. Mówił również, że
nie może być zgody na to, by w kraju o zmianach w rządzie decydowali
szefowie służb specjalnych.
Kamiński odrzucał wszelkie
oskarżenia o polityczne motywy działania. Zaznaczał, że jego odwołanie
jest bezprawne i umotywowane politycznie. Opozycja mówiła, że premier
ukarał za skuteczność szefa służby, która jako jedyna w Polsce walczy z
korupcją. Mówiono, że premier niszczy służbę, przez której skuteczne
działanie jego otoczenie ma kłopoty.
Drugą osobą, która
stanie przed komisją hazardową jest sekretarz stanu w kancelarii
premiera Jacek Cichocki. Jest on również sekretarzem kolegium do spraw
służb specjalnych przy radzie ministrów, co oznacza, że odpowiada za
bezpieczeństwo kraju i za służby specjalne.
Kluczowe zeznania
Zarówno
przedstawiciele PO, jak i PiS spodziewają się, że przesłuchanie
Kamińskiego i sekretarza kolegium ds. służb specjalnych Jacka
Cichockiego będą bardzo istotne. "To są bardzo ważne, niektórzy
uważają, że jedne z najważniejszych, przesłuchań dla komisji" -
powiedział jej szef Mirosław Sekuła (PO). "To będą jedne z przełomowych
przesłuchań, to osoby o kapitalnym znaczeniu dla wyjaśnienia sprawy" -
wtórował mu Zbigniew Wassermann (PiS).
rk,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP