Radio Parlament
Section01

Miller: nie rozmawiałem z nikim z branży hazardu

migracja
migrator migrator 10.02.2010

Leszek Miller zeznał w środę przed komisją śledczą, że nie spotkał się z lobbingiem ws. nowelizacji ustawy hazardowej. Tłumaczył, że podatek od jednorękich bandytów w 2003 r. nie został podniesiony do 200 euro, bo większość automatów zostałaby w szarej strefie.

"Nie rozmawiałem z nikim z tej branży, nikt do mnie nie docierał" - mówił przed sejmowymi śledczymi badającymi aferę hazardową były premier. Podkreślał, że również żaden z ministrów jego gabinetu, a także posłowie nie donosili mu o prowadzonych wokół nich działaniach lobbingowych.

Miller powiedział, że jego rząd wniósł projekt zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, ze względu na konieczność dostosowania naszego prawa do wymogów Unii Europejskiej; chciał też dzięki zmianom podatkowym zwiększyć wpływy do budżetu.

Nowela, o której mówił były szef rządu została uchwalona w 2003 r. Wprowadzała ona m.in. wideoloterie, telebingo i gry na automatach o niskich wygranych. Początkowo projekt zakładał, że podatek od tzw. jednorękich bandytów ma być zryczałtowany i wynosić 200 euro miesięcznie od jednego automatu. Jednak w trakcie prac podkomisji zgłoszona została poprawka zmniejszająca podatek z 200 do 50 euro. Nie udało się jednoznacznie wyjaśnić, kto był autorem tej poprawki - w tzw. białej księdze dotyczącej prac nad tą nowelizacją są dokumenty, które wymieniają w tym kontekście albo Anitę Błochowiak (SLD), albo Zbigniewa Chlebowskiego (PO).

Resort finansów zażądał podatku 200 euro

Miller mówił, że koncepcja, by podatek od automatu o niskich wygranych wynosił 200 euro pochodziła z resortu finansów. Ocenił, że był to bardzo wysoki pułap, bo wówczas najwyższe stawki w Europie sięgały 125 euro. Były premier podkreślił, że pierwszy pomysł, by obniżyć stawkę do 50 euro pojawił się w projekcie poselskim autorstwa PSL. "Potem w różnych dyskusjach te propozycje się pojawiały" - dodał.

Ostatecznie - jak mówił - w trakcie prac sejmowych, ustalono formułę podatku kroczącego, który początkowo miał wynosić 50 euro i zwiększać się aż do 125 euro. "To rozwiązanie było traktowane jako kompromis, ale ono jednocześnie zostało zaaprobowane i to w jednoznaczny sposób przez Ministerstwo Finansów" - zaznaczył.

Miller: o pomyśle podatku kroczącego informował Wagner

Leszek Miller powiedział przed komisją hazardową, że o pomyśle wprowadzenia tzw. podatku kroczącego od automatów do gier poinformował go ówczesny szef kancelarii premiera Marek Wagner.

Według zeznań Millera, Wagner po naradzie, którą odbył z przedstawicielami klubów poselskich poinformował go, że jest taka propozycja i uzyskała też akceptację resortu finansów. B. premier zaznaczył, że 25 lutego 2003 r. na posiedzeniu rządu została przyjęta zmiana zmniejszająca zryczałtowany podatek z 200 do 50 euro od automatu.

"Dla mnie decydujące było stanowisko ministra finansów. Jeżeli minister stwierdza, że to jest lepsze rozwiązanie, niż stawka 200 euro, gdyż z jednej strony spowoduje większe zainteresowanie wejściem w legalną sferę właścicieli automatów o niskich wygranych i z drugiej strony przyniesie większe wpływy do budżetu, to oczywiście było to dla mnie przekonywujące" - powiedział Miller.

Pierwotna rządowa propozycja, która trafiła do prac sejmowych przewidywała stawkę podatku ryczałtowego od jednego automatu w wysokości 200 euro.

Pytania o „Honoratkę” i Hiszpana o pseudonimie "Tony"

Wcześniej Beata Kempa (PiS) pytała Millera, czy pamięta, aby pod koniec lat 90. brał udział w imprezie organizowanej przez Wiesława Huszczę (b. skarbnika SdRP) w warszawskiej restauracji "Honoratka". "Nie pamiętam (...) „Honoratka”, nie „Pędzący królik?" - zapytał Miller.

Kempa odpowiedziała, że o "Pędzącego królika" zapyta innego świadka komisji. Dodała jednak, że według publikacji prasowych Miller miał na tej imprezie rozmawiać z Hiszpanem o pseudonimie "Tony", który był założycielem pierwszego salonu bingo w Warszawie i właścicielem tysięcy automatów do gier.

Miller odpowiedział, że z Hiszpanią kojarzy mu się głównie b. premier Jose Maria Aznar i ówczesna minister spraw zagranicznych Hiszpanii, która, jak zaznaczył, jest bardzo piękną kobietą. "Natomiast osoba, o którą pani mnie pyta, nie utkwiła mi niczym w pamięci" – dodał.

ag, PAP

Section02
Section03
Section04