Barbara Blida działała w sytuacji ogromnego napięcia
emocjonalnego. Kryminalistyce znane są nieprzewidywalne zdarzenia
prowadzące do śmierci zatrzymywanego – mówił ekspert kryminalistyki.
W
ocenie eksperta kryminalistyki Michała Gramatyki obrażenia byłej
posłanki SLD Barbary Blidy były śmiertelne i nie można jej było
uratować mimo profesjonalnej akcji reanimacyjnej. Michał Gramatyka
przedstawił sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności śmierci
Barbary Blidy kryminalistyczną prezentację wydarzeń w domu Blidów,
podczas próby zatrzymania byłej posłanki SLD przez ABW 25 kwietnia 2007
roku.
Ekspert podkreślał, że Barbara Blida działała w
sytuacji ogromnego napięcia emocjonalnego. Mówił, że funkcjonariuszka
ABW, która była w grupie wyznaczonej do zatrzymania Barbary Blidy i
przeszukania domu, towarzyszyła jej w łazience. Miała być obecna nawet
podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych przez zatrzymaną. Według
prezentacji eksperta, funkcjonariuszka patrzyła na Barbarę Blidę prawie
cały czas, ale kiedy Barbara Blida myła zęby, na chwile odwróciła
uwagę. W pewnym momencie zauważyła, że Barbara Blida osuwa się na
podłogę, usłyszała strzał i kiedy dobiegła do rannej, zauważyła
pulsującą krew wypływającą z rany po postrzale. Ekspert powiedział, że
mimo podjętej przez funkcjonariuszy akcji reanimacyjnej i przyjazdu
dwóch ekip pogotowia Barbara Blida nie mogła zostać uratowana, bo jej
obrażenia były śmiertelne. Strzał, choć został oddany tak zwanym
bezpiecznym pociskiem, padł z przyłożenia i rozerwał najważniejsze
naczynia krwionośne. Spowodował też rozległe uszkodzenia płuc.
Ekspert
zaznaczył, że odkryto, iż 21 powystrzałowych śladów prochu na dłoniach
agentki i na ciele Barbary Blidy nie zgadzało się, ale uznano, że
agentka przypadkowo ubrudziła dłonie śladami z broni służbowej.
Michał
Gramatyka zaznaczył, że podczas śledztwa przeprowadzono także
eksperyment akustyczny, który miał wyjaśnić dlaczego większość osób
przebywających w domu nie słyszała strzału. Eksperyment wykazał, że
strzał musiał być słyszalny, ale zamieszane spowodowane zatrzymaniem i
przeszukaniem spowodowało, że nie wszyscy zauważyli odgłos.
Ekspert
zauważył, że niektóre ślady w analizach kryminalistycznych pominięto:
nie zbadano na przykład dywanika z łazienki Blidów, cząstek
powystrzałowych na biustonoszu czy włosa ze szlafroka Barbary Blidy.
Na
koniec prezentacji Michał Gramatyka zaznaczył że to, co stało się w
domu Blidów, nie jest ewenementem, bo kryminalistyce znane są
nieprzewidywalne zdarzenia prowadzące do śmierci zatrzymywanego.
Powiedział, że czasem dzieje się tak w sytuacji dramatycznej,
wywołującej silne emocje. Ekspert zaznaczył jednak, że prowadzący akcję
funkcjonariusze powinni byli być przygotowani na zaskakujący rozwój
wydarzeń.
Funkcjonariusze ABW działali w domu Blidów na
zlecenie katowickiej prokuratury, która planowała postawić byłej
posłance SLD zarzuty korupcji w handlu węglem. Komisja sejmowa
wyjaśnia, czy prokuratura i ABW prowadziły postępowanie wobec Barbary
Blidy zgonie z prawem i procedurami.
Zaczęło się o 5:00
Ekspert
powiedział, że akcja ABW wobec Barbary Blidy rozpoczęła się około 5.00
rano 25 kwietnia 2007 roku, kiedy dwie grupy funkcjonariuszy ABW
wyjechały do domu Blidów. W akcji uczestniczyła "grupa realizacyjna"
składająca się z trojga funkcjonariusz i druga grupa, dwuosobowa, która
miała za zadanie filmować moment wejścia do domu i wyprowadzenia
Barbary Blidy.
Funkcjonariusze, którzy mieli filmować, ustawili się po drugiej stronie ulicy, przy której stała posesja Blidów.
Ekipa
filmująca nie miała świadomości wydarzeń w środku domu, funkcjonariusze
zorientowali się, że coś się wydarzyło dopiero, gdy z domu wybiegli
Henryk Blida i jeden z funkcjonariuszy.
Przyjechały dwie
ekipy pogotowia ratunkowego, ale o 7.25 stwierdzono zgon Barbary Blidy.
W międzyczasie na miejsce zdarzenia przybywało coraz więcej osób z
kierownictwa katowickiej ABW i policji, pojawił się także wiceszef ABW
Grzegorz Ocieczek.. Wkrótce podjęto decyzję, że miejsce zdarzenia mają
opuścić wszystkie osoby, które nie uczestniczą w procedurze zbierania
śladów. Oględziny miejsca rozpoczęły się dopiero ponad 3 godzinach. W
czasie tej akcji w domu Blidów były 34 osoby.
Rany Barbary Blidy były śmiertelne i reanimacja - niezależnie od tego, jak byłaby poprowadzona - nie mogłaby się powieść.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)