Magdalena Sobiesiak zaprzeczyła, by żądano od niej
rezygnacji z ubiegania się o stanowisko członka zarządu Totalizatora w
związku z akcją CBA.
Córka dolnośląskiego
biznesmena z branży hazardowej, której politycy mieli załatwić pracę w
państwowym Totalizatorze Sportowym, odpowiada przed sejmową komisją
śledczą. Magdalena Sobiesiak rozpoczęła od przeprosin dziennikarzy w
imieniu swojego ojca, który w dniu swojego przesłuchania mówił do nich
"swołocz jedna". Tłumaczyła jego zachowanie zdenerwowaniem.
Sobiesiakówna
podkreśliła, że nie uważa by miała jakikolwiek udział w tak zwanej
aferze hazardowej. Tłumaczyła, że o konkursie na członka zarządu totka
dowiedziała się z ogłoszenia w gazecie.
Dodała,
że nie chciała pracować u ojca, a rozwijać własną karierę. Według niej,
jedyną formą pomocy, jaką uzyskała od ojca, było skontaktowanie jej z
kilkoma osobami. Wyjaśniała, że spotkanie z asystentem ministra sportu,
Marcinem Rosołem miało na celu przejrzenie jej dokumentów aplikacyjnych
pod względem formalnym. Dodała, że Marcina Rosoła poznała podczas jego
pobytu w ośrodku wypoczynkowym jej ojca.
Relacjonując
spotkanie z asystentem ministra sportu w "Pędzącym Króliku"
powiedziała, że została ostrzeżona przez niego przed atakami
personalnymi. Rozmówca miał ją również ostrzegać przed byłym doradcą
Totalizatora, Markiem Przybyłowiczem. Magdalena Sobiesiak twierdzi, że
dopiero po tym spotkaniu i rozmowie z ojcem podjęła decyzję o wycofaniu
się z konkursu w trosce o siebie i rodzinę.
Córka
dolnośląskiego biznesmena zaprzeczyła, by chciała dostać się do zarządu
Totalizatora by działać na korzyść jego konkurencji - firmy jej ojca.
Tłumaczyła, że w Totalizatorze funkcjonuje szereg procedur,
uniemożliwiających załatwianie czyichkolwiek interesów.
Magdalena Sobiesiak wyjaśniała posłom z komisji hazardowej, że jej
CV znalazło się w ministerstwie sportu, za pośrednictwem jej ojca,
jeszcze przed ogłoszeniem konkursu na członka zarządu Totalizatora
Sportowego.
Córka biznesmena z branży hazardowej tłumaczyła,
że Ryszard Sobiesiak chciał jej pomóc w znalezieniu pracy, ale nie
potrafiła powiedzieć, komu i kiedy przekazywał jej życiorys. Przyznała,
że wiedziała iż minister sportu znany jest jej ojcu. Zastrzegła przy
tym, że jest wiele definicji słowa "znajomość".
Wcześniej
Magdalena Sobiesiak tłumaczyła, że o konkursie na członka zarządu
państwowej firmy dowiedziała się 23 lipca z ogłoszenia w
"Rzeczpospolitej". Przyznała, że spotkanie z szefem gabinetu
politycznego ministra sportu Marcinem Rosołem zostało zainicjowane
przez jej ojca. Tłumaczyła, że chodziło o sprawdzenie pod względem
formalnym jej aplikacji na członka zarządu Totalizatora.
Mówiła,
że w czasie gdy poszukiwała pracy pełniła funkcję wiceprezesa zarządu
Casino Olimpic, posiadała udziały w firmie Golden Play oraz była
współwłaścicielką hotelu. Wyjaśniała, że pierwsze spotkanie z Marcinem
Rosołem nastąpiło w jednej z restauracji należących do jej rodziny.
Jednak wtedy nie rozmawiano o sprawach związanych z jej zatrudnieniem.
Według
byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego propozycja umiejscowienia
Sobiesiakówny w zarządzie konkurencji jej ojca pojawiła się w połowie
czerwca ubiegłego roku. 30 czerwca minister skarbu mianował na członka
Rady Nadzorczej totka osobę rekomendowaną przez ministra sportu, znaną
ze stenogramów jako "dziewczynę od drzewka", Monikę Rolnik. Wtedy też
odwołano członka zarządu do spraw marketingu, aby móc przeprowadzić
konkurs na zwolnione miejsce. Już wtedy aplikacja Magdy Sobiesiak była
w rękach Marcina Rosoła.
W oświadczeniu dla mediów kilka miesięcy
temu Marcin Rosół przyznał, że pośredniczył w załatwieniu pracy dla
Magdaleny Sobiesiak. Córka biznesmena otrzymała propozycję objęcia
funkcji wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu, później członka
zarządu Totalizatora Sportowego. Tuż przed rozmową kwalifikacyjna w
sierpniu ubiegłego roku, wycofała się z konkursu. Było to tuż po tym,
jak Mariusz Kamiński poinformował premiera Donalda Tuska o prowadzonej
przez CBA akcji.
rr, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)