Biznesmen Jan Kosek zeznał przed hazardową komisją śledczą, że
nigdy nie prosił Zbigniewa Chlebowskiego, by ten blokował wprowadzenie
do ustawy hazardowej zapisów wprowadzających dopłaty do gier. Stwierdził
też, że córka Sobiesiaka niewiele mogłaby zrobić jako członek zarządu
Totalizatora. Zapewniał, że nikt nie próbował skompromitować
wiceministra finansów Jacka Kapicy, tylko rozmowy o nim były
"emocjonalne".
Podkreślił, że nie prosił również Ryszarda Sobiesiaka, by ten
wpłynął na polityka PO w sprawie blokowania dopłat.
Z materiałów CBA, które trafiły do komisji, wynika, że obaj
biznesmeni podjęli zabiegi w celu zablokowania wejścia w życie przepisów
dotyczących dopłat. W marcu 2009 r., gdy Sobiesiak w rozmowie z Koskiem
mówi: "oni chcą dopłaty wprowadzić w kwietniu", Kosek odpowiada: "to
trzeba blokować na wszystkie możliwe sposoby".
W czasie zeznań przed sejmowymi śledczymi Kosek wielokrotnie mówił,
że nie prosił nigdy Chlebowskiego, by cokolwiek blokował. Jak
tłumaczył, jego rozmowy z nim na ten temat wynikały z tego, że pisma,
które wysyłał w tej sprawie do Ministerstwa Finansów, nie odnosiły
żadnych skutków. Opowiadał, że zaczął się zastanawiać czy argumentacja,
którą w nich zawarł, jest czytelna i m.in. o to pytał Chlebowskiego.
Przyznał, że pisma ws. dopłat wysyłał również do polityka PO, jako
do szefa komisji finansów publicznych, bo wiedział, że prędzej czy
później projekt ustawy o grach tam trafi. Mówił, że w podobnych
przypadkach adresatów jego pism było zwykle 30-40.
Rozszyfrowywanie stenogramów
"Dostałeś to pismo, trafia ta argumentacja?" - przywoływał ogólny
sens rozmów z Chlebowskim Kosek.
Biznesmen pytany o słowa Chlebowskiego, które padły w rozmowie z
Sobiesiakiem: "blokuję tę sprawę dopłat od roku" odpowiedział, że według
jego wiedzy polityka PO nikt nie prosił o blokowanie tej sprawy. "To
zostało wyłapane ze stenogramów, natomiast nikt więcej nie potwierdził,
że gdziekolwiek z tym blokowaniem do kogokolwiek chodził" - stwierdził
Kosek.
Dociskany przez Bartosza Arłukowicza (Lewica) z czyjej inicjatywy
Chlebowski blokował dopłaty powiedział, że na pewno nie z jego. Z
inicjatywy Ryszarda Sobiesiaka? - dopytywał Arłukowicz. "Tego nie wiem,
chyba nie" - odparł.
Biznesmen był pytany o rozmowę, w której padają słowa: "Mirek z
Grześkiem za chwilę się spotkają i się dogadają". Na pytanie kto to jest
Grzesiek tłumaczył, że nie jest żadną tajemnicą, że chodziło o
Grzegorza Schetynę. Zaznaczył, że nie zna byłego wicepremiera, ani z nim
nigdy nie rozmawiał. Nie wiedział, czy doszło do spotkania, o którym
mowa w przywołanej rozmowie.
"Znam te fragmenty (stenogramów), więcej nic na ten temat nie wiem,
nie wiem kogo miałem na myśli" - mówił pytany o kolejne fragmenty
stenogramów z podsłuchów jego rozmów z Sobiesiakiem.
„Członek zarządu TS nie ma władzy”
Jan Kosek uważa, że nie należy przeceniać znaczenia próby
wprowadzenia córki Ryszarda Sobiesiaka do Totalizatora Sportowego. Rynek
można przejąć tylko w jeden sposób, przez przejęcie udziałów - ocenił w
piątek biznesmen przed hazardową komisją śledczą.
Kosek mówił, że od czasu swojej choroby tylko raz spotkał się z
Ryszardem Sobiesiakiem, pod koniec września ub.r. i był wtedy ze względu
na chorobę w kiepskiej formie, więc także rozmowy telefoniczne były
krótkie i urywane.
"Wiem, że pan Sobiesiak szukał pracy dla córki, bo nawet do mnie
się w tej sprawie zwracał, czy w jednej z naszych spółek, w której ja
uczestniczę, nie byłoby dla niej miejsca" - powiedział Kosek.
Jak wynika z materiałów CBA, gdy Kosek dowiedział się, że córka
Sobiesiaka chce się starać o stanowisko w Totalizatorze Sportowym
powiedział Sobiesiakowi: "pchaj to tak mocno, jak tylko da się". Były
szef CBA Mariusz Kamiński ocenił przed komisją, że biznesmeni chcieli
doprowadzić do nieformalnego podzielenia rynku hazardowego. Według Koska
nie należy przeceniać wagi próby wprowadzenia córki Sobiesiaka do
Totalizatora Sportowego.
"Rynek można przejąć tylko w jeden sposób, przez przejęcie
udziałów, a nie poprzez wstawienie członka zarządu" - powiedział
biznesmen.
W jego ocenie członek zarządu TS nie ma praktycznie żadnej władzy.
Jak mówił, przypuszczał, że skoro córka Sobiesiaka wystartuje w
konkursie o stanowisko w spółce Skarbu Państwa, to będzie badana i
pojawią się informacje, że jej ojciec działał na rynku gier, a to będzie
w jakiś sposób "ją dyskredytować".
Kosek mówił, że Sobiesiak powiedział mu o przyczynach wycofania
kandydatury córki tylko tyle, że "były jakieś donosy. "Ja nie dociekałem
jakie, kto, ani gdzie" - stwierdził.
Rozmowy o Kapicy „emocjonalne”
Nie było żadnych działań, które miałyby na celu skompromitowanie
wiceministra finansów Jacka Kapicy - mówił Kosek. Jak tłumaczył, taki
pomysł pojawił się w emocjonalnych, prywatnych rozmowach.
Dodał, że nie podejmowano takich działań także wobec ówczesnej
wicedyrektor departamentu odpowiedzialnego za rynek gier Anny
Cendrowskiej.
Z materiałów CBA, które trafiły do komisji wynika, że Kosek wraz z
Ryszardem Sobiesiakiem chcieli usunięcia ze stanowiska Kapicy i
uzgadniali, że przekażą swoim rozmówcom, że "s...syn bierze łapówy" i że
"ch... nie chce dobrze dla Skarbu Państwa". W kolejnej rozmowie mówili:
"Najlepiej będzie wyrzucić ministra i tę jego dyrektorkę".
Pytany przez Jarosława Urbaniaka (PO) o próby "znalezienia polityka
z innej partii, który coś opowie o wiceministrze i dziennikarza, który
to opisze", co doprowadziłaby do kompromitacji Kapicy, Kosek powiedział:
"To jest wypowiedziane w jakichś emocjach. To rozmowa dwóch prywatnych
ludzi". "Ani wcześniej, ani potem nikt żadnych działań w tym zakresie
nie podejmował. Żadnych" - zapewnił.
Na sugestie, że w innej rozmowie pojawił się pomysł usunięcia z
ministerstwa wicedyrektor departamentu odpowiedzialnego za rynek gier,
Kosek powiedział: "Jeżeli się ocenia działania jakiegoś organu źle, no
to się mówi, że najlepiej, żeby przyszedł ktoś, kto się lepiej na tym
zna". "Nie. Nie podjęliśmy żadnych działań. To były tylko takie w
prywatnych rozmowach gdybania o tym i tylko tyle" - zapewnił.
ag, PAP