Radio Parlament
Section01

Nacisków nie było, nikt nie stał ponad prawem

migracja
migrator migrator 18.03.2010

Zbigniew Ziobro oświadczył, że gdy był ministrem sprawiedliwości nie było żadnych nacisków. Były minister składa zeznania przed sejmową komisją śledczą, badającą naciski na organy władzy.

W swym oświadczeniu Ziobro powiedział, że jako minister i Prokurator Generalny dążył do tego, aby wymiar sprawiedliwości sprawnie wykonywał swoje zadania, a Polska była krajem równego prawa dla wszystkich. Publikacje o nieprawidłowościach i naciskach w organach ścigania w tym okresie były, według Ziobry, inspirowane przez osoby, które poczuły się zagrożone jego działaniami.

Polityk Prawa i Sprawiedliwości przyznał, że za jego kadencji prowadzono wiele spraw, w których pojawiali się politycy. Podejmowano je gdyż, jak powiedział Ziobro, nikt nie powinien stać ponad prawem.

Jedna z takich spraw dotyczyła podejrzeń o korupcję w Ministerstwie Rolnictwa, kierowanym wówczas przez Andrzeja Leppera z Samoobrony. Ziobro podkreślił, że śledztwo dotyczyło nie polityków opozycji, ale ludzi władzy. Świadek powiedział, że o możliwości korupcji w Ministerstwie Rolnictwa poinformował go w styczniu 2007 roku ówczesny szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Mariusz Kamiński. CBA dowiedziało się o tym z doniesień 4 osób, którym złożono propozycje korupcyjne.

"Działałem rzetelnie i uczciwie"

Ziobro powiedział, że jego działania w sprawie afery gruntowej, dotyczącej korupcji w Ministerstwie Rolnictwa, były "rzetelne i uczciwe".

Podkreślił, że gdy był ministrem zarzucano mu, że działał "kierowany motywami politycznymi". Wyraził nadzieję, że przesłuchanie dowiedzie, że gdy był ministrem sprawiedliwości, "nie było nacisków, ale ciężka praca".

Ziobro zaznaczył, że były śledztwa, w których pojawiali się politycy różnych opcji. "Jedną z takich spraw jest sprawa podejrzenia korupcji w Ministerstwie Rolnictwa" - przyznał. Zapewnił, że w tej sprawie "były obiektywne, pewne dowody, które dawały pewność, że dochodzi do przestępstwa, które powinno być ścigane".

Jak zeznał, w styczniu 2007 roku szef CBA Mariusz Kamiński przedstawił mu informację, iż Biuro ustaliło, że we Wrocławiu działa dwóch ludzi, którzy powołują się na swoje wpływy w Ministerstwie Rolnictwa i "resorcie zajmującym się zagadnieniami budownictwa". Ziobro podkreślił, że Kamiński zaprezentował mu relację "bezpośrednich świadków, że propozycje korupcyjne zostały złożone". Według Ziobry CBA dysponowało 4 świadkami korupcji - przedsiębiorcami zbulwersowanymi korupcyjnymi propozycjami Piotra Ryby i Andrzeja K., oskarżonymi w sprawie afery gruntowej.

Ziobro powiedział, że zgodę na wszczęcie procedury ws. afery gruntowej wydał wiceprokurator generalny Jerzy Engelking. Zaznaczył, że był informowany na temat przebiegu działań w tej sprawie.

Były minister podkreślił, że docierały do niego informacje, iż Piotr Ryba i Andrzej K działali "nie na własną rękę, ale w sprawę może być uwikłany wicepremier Andrzej Lepper". Według Ziobry w działaniu Leppera i kierownictwa ministerstwa rolnictwa dało się zauważyć "nadzwyczajne postępowanie w odrolnieniu gruntów".

Dowiedziałem się od Engelkinga

Były minister sprawiedliwości zeznał, że o finalizacji akcji specjalnej CBA w Ministerstwie Rolnictwa 6 lipcu 2007 r. dowiedział się od wiceprokuratora generalnego Jerzego Engelkinga dzień wcześniej.

"5 lipca uzyskałem informację od mojego zastępcy prokuratora Engelkinga, że następnego dnia ma być realizowana operacja specjalna związana z odrolnieniem gruntu i przekazaniem łapówki z tego powodu" - mówił Ziobro. Jak dodał, otrzymał te informacje najpierw w sposób ogólny, do godzin południowych, a o szczegółach dowiedział się dopiero po południu.

Relacjonował, że w godzinach wieczornych 5 lipca 2007 r. zwrócił się do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka o spotkanie ws. akcji specjalnej CBA. Kaczmarek - jak mówił Ziobro - przyjechał do niego około godziny 20, sama rozmowa trwała pół godziny.

"Przekazałem panu Kaczmarkowi wiedzę, że dnia następnego będzie finalizowana akcja specjalna, że z informacji, jakie uzyskałem od ministra Mariusza Kamińskiego wynika, iż operacja jest bardzo dobrze przygotowana, są podjęte wszelkie niezbędne działania operacyjne, aby ją zabezpieczyć, są przygotowane pieniądze, specjalna walizka. Krótko mówiąc - są wszystkie niezbędne działania, aby śledzić bieg pieniędzy, do kogo one trafiają i czy rzeczywiście jest tak jak mówi pan Piotr Kruszyński, że te pieniądze mają być dzielone w ten sposób, że jeden milion ma być dla niego, drugi dla pana Piotra Ryby, a trzeci dla pana Andrzeja Leppera" - podkreślił Ziobro.

Jak dodał, poinformował także Kaczmarka, że "jest to sprawa zupełnie nadzwyczajna". Ziobro podkreślił, że nigdy do tej pory w Polsce nie było tak, że jakakolwiek służba zdecydowała się śledzić wicepremiera, gdy były podejrzenia, że dopuszcza się korupcji. "Nigdy do tej pory w stosunku do wicepremiera, który może być uwikłany w korupcję, służby nie zdecydowały się uruchomić operacji specjalnej" - dodał.

Były minister podkreślił, że Kaczmarek przyjął te informacje z zainteresowaniem, a po spotkaniu z nim udał się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Ziobro zeznał, że 6 lipca, w godzinach południowych, gdy pytał Engelkinga, co się dzieje ze sprawą, ten przysłał mu informacje, że wszystko jest prowadzone prawdopodobnie zgodnie z planem.

Poinformował, że dzwonił do niego także Kaczmarek, dopytując również, co ze sprawą. Następnie - jak mówił Ziobro - sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy w godzinach wieczornych zjawił się u niego szef CBA Mariusz Kamiński.

"Poinformował mnie w bardzo poważnym tonie, że doszło do przecieku, ktoś świadomie, z premedytacją przekazał informacje osobom zainteresowanym i w momencie przekazywania pieniędzy Piotr Kruszyński wykonał jeden telefon, który zmienił zupełnie obraz sprawy" - powiedział Ziobro.

"Kaczmarek chciał, bym kłamał"

Były minister sprawiedliwości zeznał przed komisją śledczą ds. nacisków, że były szef MSWIA Janusz Kaczmarek nakłaniał go do składania fałszywych zeznań.

Ziobro zeznał, że po nieudanej akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa w piątek 6 lipca 2007 roku, 8 lipca rozmawiał na ten temat z Januszem Kaczmarkiem, który miał mu mówić, że "jego w tej sprawie nie ma".

"Zwrócił się do mnie, żebyśmy ustalili, że jego w tej sprawie nie ma. Uzasadnił to tym, że nie miałem prawa przekazać mu tej informacji, że byłoby lepiej dla mnie, żebym zapomniał, że go informowałem" - podkreślił.

Ziobro zapewnił, że nie zgodził się na tę propozycję. "Sytuacja wydała się kuriozalna, że minister spraw wewnętrznych namawia mnie, żebym składał fałszywe zeznania, skoro wie, że sprawa jest prowadzona" - tłumaczył.

Ziobro zeznał, że relacjonował rozmowę z Kaczmarkiem m.in. wiceprokuratorowi generalnemu Jerzemu Engelkingowi i szefowi CBA Mariusza Kamińskiemu. Engelking - według b. ministra sprawiedliwości - miał mu powiedzieć, że sądzi, że "Janusz strzelił z ucha". "To sformułowanie, którego używa się w gwarze służb w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z przeciekiem" - mówił.

Ziobro przekonywał, że były dowody wskazujące, że o akcji CBA w ministerstwie rolnictwa poinformował ówczesnego szefa tego resortu Andrzeja Leppera poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz. Podkreślił, że świadczą o tym m.in. zeznania funkcjonariusza BOR, który stwierdził, że Andrzej Lepper powiedział mu, że "poseł Oszczerowicz" przekazał mu informację o akcji CBA.

Ziobro zaznaczył, że po zeznaniach funkcjonariusza BOR i przeprowadzonej następnie kontroli rozmów telefonicznych Woszczerowicza zaczęto badać wersję przecieku, według której o akcji CBA Andrzeja Leppera uprzedził ówczesny szef MSWiA Janusz Kaczmarek - przez Woszczerowicza i biznesmena Ryszarda Krauzego.

"Byłem gotów na ujawnienie materiałów"

Zbigniew Ziobro oświadczył, że gdyby prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie afery gruntowej nie zdecydowali się ujawnić części materiałów dowodowych, to taką decyzję podjąłby on sam.

31 sierpnia 2007 roku odbyła się multimedialna konferencja, podczas której wiceprokurator generalny Jerzy Engelking zaprezentował dowody, które miały potwierdzić zarzuty m.in. wobec ówczesnego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka w sprawie utrudniania wyjaśnienia domniemanego przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa.

"Z całą pewnością decyzję (o ujawnieniu części materiału dowodowego ze śledztwa) uznając, że jest określony moment w postępowaniu, podjąłbym, ale nie musiałem, ponieważ niezależnie od mojej woli, którą deklarowałem też publicznie, do takiego samego wnioski doszli prowadzący, nadzorujący to postępowanie moi zastępcy, którzy uznali, że sami taką konferencję czy takie informacje przekażą" - mówił Ziobro.

Podkreślił, że gdyby prokuratorzy nie zdecydowali się ujawnić materiałów ze śledztwa w zakresie niezbędnym do wykazania niesłuszności insynuacji i zarzutów stawianych pod adresem organów ścigania, które - zdaniem Ziobry - powodowały niestabilność w państwie, to on podjąłby taką decyzję.

Dodał, że był gotowy wziąć za tę decyzję pełną odpowiedzialność, także gdyby trzeba było podjąć ją wbrew woli prokuratorów w - jak mówił - interesie polskiego państwa.

Według niego prokuratorzy uznali, że cała sytuacja jest niezwykle szkodliwa dla samej prokuratury oraz powagi tej instytucji. "Na nas leciała lawina nieustannych oskarżeń" - mówił.

"Nie informowałem o akcji CBA"

Zbigniew Ziobro powiedział, że nie informował Andrzeja Leppera o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Minister rolnictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Andrzej Lepper twierdził wcześniej, że Zbigniew Ziobro podczas spotkania w czerwcu 2007 roku informował go o przygotowywanej akcji CBA w resorcie rolnictwa. Biuro badało okoliczności odrolnienia działki w okolicy Mrągowa pod budowę osiedla. W wyniku tej akcji został odwołany minister Andrzej Lepper, rozpadła się koalicji PiS - LPR - Samoobrona.

Były minister sprawiedliwości zeznał przed komisją naciskową, że Andrzej Lepper domagał się spotkania w cztery oczy. Zbigniew Ziobro powiedział, że obawiał się, iż Andrzej Lepper pomówi go co do treści tego spotkania i dlatego zdecydował się nagrać rozmowę przez dyktafon.

Od godz. 10.30 Ziobro występuje przed komisją w ramach przysługującej mu tzw. swobodnej wypowiedzi. Po krótkiej przerwie w jej trakcie posłowie PO pytali świadka, jak długo jeszcze zamierza przemawiać. Krzysztof Brejza (PO) mówił, że ma wrażenie, iż wypowiedź byłego ministra sprawiedliwości ma charakter "słodkiej, aksamitnej obstrukcji" prac komisji. Z kolei Robert Węgrzyn (PO) powiedział, że traktuje jego wypowiedź jako manifest polityczny. Ziobro odpowiada, że przed posiedzeniem komisji nie odbywał żadnej próby w celu sprawdzenia długości jego swobodnej wypowiedzi.

sż,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP

Section02
Section03
Section04