Szef hazardowej komisji śledczej Mirosław Sekuła powiedział, że Sejm
będzie musiał zdecydować, czy rozszerzyć prace komisji o wątki badane
przez prokuraturę. Jak mówił, taka decyzja może wymagać zawieszenia prac
komisji "do nieprzewidywalnej przyszłości".
We wtorek po południu posłowie komisji śledczej badającej tzw.
aferę hazardową spotkali się z prokuratorami prowadzącymi śledztwo w
sprawie afery.
Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła powiedział, że prokuratorzy
nie mówili o szczegółach śledztwa, a posłowie o nie nie prosili, by nie
stwarzać możliwości kolejnego przecieku. Tłumaczył, że prokuratura idzie
innym tropem niż komisja. "My jesteśmy znacznie dalej, jeśli chodzi o
badanie procesu legislacyjnego, natomiast prokuratura jest znacznie,
znacznie dalej, jeżeli chodzi o odpowiedzialność poszczególnych osób za
ewentualne naruszenie prawa" - mówił polityk Platformy.
Zaznaczył ponadto, że z informacji, które posłowie otrzymali od
prokuratorów, wynika "jednoznacznie, że śledztwa prokuratorskie nie
zakończą się prędko".
W związku z tym - jak powiedział - komisja musi zdecydować, czy
zakończy pracę na etapie oceny procesu legislacyjnego i wtedy - jak
mówił - jest całkiem realne, że zakończy działania zgodnie z planem do
końca kwietnia, czy też zajmie się również wątkami badanymi przez
prokuraturę. W jego ocenie to drugie spowoduje przedłużenie prac komisji
o rok a nawet dłużej.
Sekuła podkreślił, że decyzja należy zarówno do poszczególnych
członków komisji, jak i do klubów parlamentarnych, które oni
reprezentują. "To jest decyzja polityczna, czym tak naprawdę mają być
komisje śledcze i jaki ma być zakres ich pracy" - ocenił.
"W związku z tym przed komisją, ale również przed większością
sejmową, stoi odpowiedź na pytanie, czy komisja ma ograniczyć się do
tego, co jest w uchwale, czyli do zbadania procesu legislacyjnego i
przedstawić z tego zakresu sprawozdanie, czy też ma pogłębiać swoją
pracę, idąc w wątki prokuratorskie" - powiedział szef komisji.
Nie chce iść za śledczymi
Zaznaczył, że on od dawna jest zwolennikiem poglądu, że "komisja
nie może być drugą prokuraturą i nie może iść śladem prokuratury". "Ale
niektórzy członkowie komisji uważają, że powinniśmy iść śladem
prokuratury" - dodał. Podkreślił, że gdyby przyjąć właśnie taki punkt
widzenia, "to wtedy nie ma najmniejszych szans nie tylko na zakończenie
prace komisji do końca kwietnia, ale również do końca tego roku". "A nie
wiem, czy nie jeszcze później" - dodał.
"Jeżeliby była taka wola komisji, że mamy poczekać na wszystkie
informacje z prokuratury i na zakończenie postępowań prokuratorskich, to
musielibyśmy skorzystać chyba z tej możliwości, którą daje ustawa o
sejmowej komisji śledczej o zawieszeniu prac komisji do zakończenia
postępowań prokuratorskich" - powiedział.
W jego ocenie jest to złe rozwiązanie, bo oznacza zawieszenie prac
komisji "do nieprzewidywalnej przyszłości". Jak mówił, komisja śledcza
jest kontrolnym organem Sejmu, tzn. "dokonuje przede wszystkim kontroli w
takim trybie, w jakim działa Sejm. Posłom nie jest potrzebna do
dokonania ocen procesu legislacyjnego znajomość szczegółowa postępowań
prokuratorskich zarówno dotyczących spraw przeciekowych, jak i
ewentualnego nielegalnego wpływania na proces legislacyjny" - mówił.
Również wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) powiedział
dziennikarzom po zakończeniu spotkania, że prokuratorzy przekazali
posłom informacje, które "w bardzo znaczący sposób wpływają na dalszą
przyszłość prac komisji".
Zaznaczył, że uzyskanie pełnych materiałów z prokuratury - którymi w
ocenie posła Lewicy komisja dysponować musi - jest możliwe dopiero za
kila tygodni bądź nawet kilka miesięcy.
"Przed nami trudna decyzja, co dalej, ponieważ wiemy na pewno, że w
najbliższych dniach całości materiałów nie dostaniemy; otrzymamy część
materiałów, które prokuratura posiada" - powiedział. Jak dodał, chodzi o
"różne materiały operacyjne, którymi prokuratura dysponuje lub będzie
dysponować".
Poinformował, że umówili się z Sekułą na spotkanie w najbliższym
czasie dotyczące przyszłości prac komisji.
Zbigniew Wassermann (PiS) ocenił z kolei, że spotkanie może być
przełomowe dla sejmowego śledztwa. Podkreślił, że wynika z niego, że
prace komisji są bardzo ograniczone i dotyczą tylko części wątków
wynikających z afery hazardowej. "Możemy się tak naprawdę pochylić nad
formalną stroną stanowienia prawa nie mając przesłanek do stwierdzenia,
dlaczego wystąpiły nieprawidłowości, czy one są tylko wynikiem złej
organizacji, czy one są wynikiem braku profesjonalizmu, czy też
umyślnych działań" - mówił polityk.
Jak zaznaczył, komisja nie jest w stanie stwierdzić tego bez
dostępu do stenogramów z podsłuchów i opracowanych billingów połączeń
rozmów telefonicznych bohaterów afery hazardowej. Poinformował, że
prokuratura spodziewa się otrzymać te materiały dopiero najwcześniej za
miesiąc. Jego zdaniem sejmowe śledztwo bez billingów i stenogramów było
ułomne, co potwierdzili prokuratorzy.
Za przygotowanie materiałów odpowiedzialne jest CBA. Wassermann
zaznaczył, że dotychczas pracowało nad nimi zbyt mało funkcjonariuszy,
ale według niego zmieniło się to niedawno. "Bardzo słuszne jest pytanie,
dlaczego dopiero teraz. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi, dlaczego parę
miesięcy zostało zmarnowane" - podkreślił polityk PiS.
sż,PAP