Komisja hazardowa przesłuchuje byłego wieloletniego pracownika
Totalizatora Sportowego i szefa wyścigów konnych na Służewcu Marka
Przybyłowicza.
W ramach swobodnej wypowiedzi świadek mówił między innymi o tym, że
interesuje się rynkiem hazardu od 16 lat i wziął na siebie misję
wyręczania organów państwa w zabieganiu o interes Skarbu Państwa.
Przybyłowicz poinformował, że w tym czasie był autorem ponad 400
interwencji dotyczących różnego rodzaju nieprawidłowości na rynku
hazardu. Świadek podkreślił, że jego działalność nie jest
donosicielstwem, ale wyrazem obywatelskiej postawy.
"Donos, denuncjacja to jest poufne lub tajne, anonimowe pismo
oskarżające daną osobę lub instytucję, skierowane do osoby lub
instytucji dysponującej sankcjami wobec oskarżonego. (...) W swoim życiu
nie napisałem żadnego donosu, a wszystkie pisma które kierowałem były
opatrzone imieniem, nazwiskiem, adresem, a nierzadko telefonem
komórkowym" - oświadczył w piątek Przybyłowicz.
Dodał, że jako obywatel miał prawo pisać pisma do poszczególnych
organów wskazujące na nieprawidłowości w zarządzaniu monopolem państwa w
branży hazardu. Zaznaczył, że pracując na Służewcu oraz w TS zawsze
kierował się interesem państwa.
"Nazywanie tej sprawy aferą hazardową jest w moim odczuciu
nieprawdziwe. Sprawa jest o wiele gorsza. Obserwujemy ponad 15-letni
okres (...) patologii administracji państwowej w obszarze hazardu. Ta
sprawa dotyczy walki interesów, (...) interesów państwa z interesem
różnych grup związanych z interesem prywatnym" - podkreślił. Dodał, że
on reprezentuje w tym konflikcie interes państwowy. Mówił też, że w 2003
r. udział TS w rynku był szacowany na 50 proc., a obecnie jest to ok.
18 proc. i na tej podstawie można obliczyć straty dla budżetu państwa.
Według Marka Przybyłowicza, wszystkie zmiany w ustawie o grach
prowadziły do strat Totalizatora i zysków prywatnego biznesu.
Marek Przybyłowicz zeznał, że wszystkie plany Totalizatora
Sportowego względem spółki Służewiec - Tory Wyścigów Konnych są, jego
zdaniem, niezgodne z interesem państwa.
Przybyłowicz - były pracownik Totalizatora - przypomniał, że w maju
2008 roku TS podpisał niekorzystną umowę dzierżawy toru wyścigów
konnych na warszawskim Służewcu. Umowa ta została mocno skrytykowana
przez Najwyższą Izbę Kontroli. Marek Przybyłowicz przypomniał też, że
minister rolnictwa Marek Sawicki i minister skarbu Aleksander Grad
złożyli publiczne zapewnienie ujawnienia zapisów tej umowy. Dodał, że
wbrew obietnicom, po dwóch latach umowa pozostaje tajna.
Świadek zauważył, że gdyby wszyscy przesłuchiwani przez komisję
śledczą - jak utrzymują - wykonywali swoje obowiązki prawidłowo, to
komisji zajmującej się aferą hazardową by nie było. Według Marka
Przybyłowicza, za wszystko odpowiadają politycy.
Marek Przybyłowicz powiedział, że zdumiewa go, iż nikt nie pyta o
rolę Ministerstwa Skarbu w kontekście afery hazardowej.
Marek Przybyłowicz podkreśla, że wielokrotnie ostrzegał przed
nieprawidłowościami przy tworzeniu nowelizacji ustawy o grach losowych.
Przybyłowicz wyraził opinię, że Mmnisterstwo finansów nie panuje i nie
panowało nad procesem legislacyjnym.
Marek Przybyłowicz dodał, że ostrzegał w notatkach służbowych, iż w
Totalizatorze Sportowym panuje nepotyzm, a wyniki konkursów są
ustawiane. Były pracownik Totalizatora Sportowego powiedział też, że na
dwa tygodnie przed ujawnieniem afery hazardowej, minister Jacek Kapica
mówił mu o dążeniach resortu do obniżenia udziału Totalizatora
Sportowego w branży gier losowych.
"Patologia dotknęła administrację państwową"
Zdaniem byłego doradcy Totalizatora Sportowego, w polskim przemyśle
hazardowym od ponad 15 lat mają miejsca zjawiska patologiczne.
Patologia dotknęła administrację państwową, odpowiadająca za przemysł
hazardowy. Marek Przybyłowicz wskazał nawet na braki w poświęconym temu
raporcie Julii Pitery.
Świadek, który zeznaje przed komisją śledczą badającą okoliczności
afery hazardowej, jest przekonany, że w tym obszarze mamy do czynienia z
walką interesu państwa z różnymi grupami, związanymi z interesem
prywatnym.
kg,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP