W chwili startu w Warszawie samolot Tu-154M o numerze 101 był
sprawny technicznie, a załoga nie zgłaszała żadnych problemów -
oświadczył przed sejmową komisją obrony prokurator generalny Andrzej
Seremet.
Zaznaczył on, że są to dopiero wstępne wnioski. Teza ta będzie
mogła być w stu procentach potwierdzona po zakończeniu śledztwa.
Prokurator poinformował też, że załoga samolotu miała uprawnienia
do wykonywania tego typu lotów, a jej członkowie przeszli odpowiednie
szkolenia. Obaj piloci prezydenckiej maszyny w wystarczającym stopniu
znali język rosyjski.
Andrzej Seremet powiedział, że posiadane w tej chwili informacje
nie wskazują, żeby katastrofa samolotu Tu 154M była spowodowana zamachem
terrorystycznym. W szczątkach maszyny nie znaleziono śladów materiałów
wybuchowych. Wykluczono też oddanie strzałów z zabezpieczonej broni,
która była na wyposażeniu funkcjonariuszy BOR, chroniących prezydenta
Lecha Kaczyńskiego.
Prokurator generalny potwierdził też, że kilkadziesiąt minut przed
katastrofą rosyjski Ił-76 dwukrotnie podejmował próbę wylądowania na
lotnisku Siewiernyj. Seremet podkreślił, że według posiadanej przez
śledczych wiedzy, próby lądowania nie miały żadnego związku z katastrofą
prezydenckiego Tupolewa.
Andrzej Seremet potwierdził też wcześniejsze informacje, że załoga
samolotu Jak-40, który bezpiecznie wylądował w Smoleńsku półtorej
godziny przed katastrofą, ostrzegał załogę Tu 154M o pogarszających się
warunkach pogodowych.
W czasie wystąpienia przed sejmową komisją obrony Andrzej Seremet
powiedział, że nie da się na razie ustalić godziny, o której doszło do
katastrofy. Będzie to możliwe na podstawie analizy danych ze wszystkich
trzech czarnych skrzynek, dokumentów ruchu lotniczego oraz danych
dokumentujących przerwy w dostawie prądu w Smoleńsku.
to, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)