Radio Parlament
Section01

Grzegorz Schetyna chce, by Jarosław Kaczyński wyjaśnił sprawę podsłuchów dziennikarzy.

migracja
migrator migrator 08.10.2010

ABW, CBA i policja w latach 2005-2007 zbierały dane na temat rozmów telefonicznych co najmniej dziesięciorga dziennikarzy - pisze dzisiejsza "Gazeta Wyborcza". Informacje te są nieprawdziwe - mówi b. szef ABW w rządzie PiS Bogdan Świączkowski.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Antykorupcyjne i policja w latach 2005-2007 zbierały dane na temat rozmów telefonicznych co najmniej dziesięciorga dziennikarzy - pisze "Gazeta Wyborcza". Inwigilowani w ten sposób byli między innymi: Monika Olejnik z TVN24 i Radia Zet, Wojciech Czuchnowski i Bogdan Wróblewski z "Gazety Wyborczej" oraz Cezary Gmyz i Bertolt Kittel z "Rzeczpospolitej". "Gazeta Wyborcza" ujawnia informacje z zakończonego śledztwa, które miało zbadać, czy "kontrola operacyjna" dziennikarzy nie była bezprawna. Prokuratura w Zielonej Górze umorzyła je w maju tego roku "z powodu niewykrycia przestępstwa". Jednak materiały - jak pisze dziennik - pokazują bulwersujące praktyki służb specjalnych. Służby specjalne miały przekazywać operatorowi tabelę zleceń, by dostać dane o wychodzących i przychodzących połączeniach tych osób, oraz wykaz logowań w stacjach bazowych, pozwalających prześledzić, gdzie i kiedy znajdował się abonent.

To co się kojarzy z PiS-em to podsłuchy i manie prześladowcze - tak doniesienia "Gazety Wyborczej" o podsłuchach dziennikarzy komentuje premier Donald Tusk.
Premier dodał też, że służby na całym świecie ulegają pokusom, ale władza powinna te służy nadzorować. Według szefa rządu, ówczesne władze nie tylko nie hamowały pokus służb, ale je wręcz zachęcały do działania na zamówienie polityczne.

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna uważa, że całą sprawę trzeba ujawnić i doprowadzić do tego, żeby nigdy się nie powtórzyła. Marszałek Schetyna powiedział, że te informacje specjalnie go nie dziwią, bo takie były czasy. Domaga się jednak wyjaśnień w tej sprawie od ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, który pytany przez dziennikarzy o tą sprawę odpowiedział "nie będę komentował takich bajek".

Jarosław Kaczyński nie chce odnosić się do doniesień o podsłuchiwanych dziennikarzach w latach 2005-2007. Ówczesny premier i prezes PiS tych informacji komentować nie chce. Przypomniał, że śledztwo zostało umorzone w tej sprawie, a on sam nie zna artykułu opublikowanego w gazecie.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski przekonuje, że był zwolennikiem wznowienia postępowania w sprawie podsłuchiwanych dziennikarzy już po jego pierwszym umorzeniu. Jak tłumaczy po tym jak objął stanowisko w resorcie zdecydowano o kontroli prawidłowości tej decyzji. Następnie ponownie podjęto postępowanie, które z racji niewykrycia przestępstwa, zakończono w maju.
Minister Kwiatkowski przypomina też, że w Sejmie jest już nowelizacja kodeksu karnego, która szczegółowo reguluje zasady korzystania z technik operacyjnych stosowanych przez służby specjalne. Co roku służby mają przedstawiać informacje o stosowanych podsłuchach.

Były szef ABW Bogdan Święczkowski podkreśla, że informacje "Gazety Wyborczej" o podsłuchiwaniu i inwigilowaniu dziennikarzy za rządów PiS, są całkowicie nieprawdziwe. W rozmowie z TVP Info zaznaczył, że w artykule nie ma mowy o żadnych nielegalnych podsłuchiwaniu przedstawicieli mediów. Bogdan Święczkowski wyjaśnił, że mowa jest w nim o uzyskiwaniu billingów rozmów. "Jeżeli jednak takie przypadki miały miejsce, czego ja nie mogę potwierdzić, było to zapewne związane z postępowaniami dotyczącymi ujawnienia tajemnicy państwowej"- zaznaczył. A- jak dodał - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego musi dbać o jej zachowanie.
Według Wyborczej, służby specjalne miały przekazywać operatorowi tabelę zleceń, by dostać dane o wychodzących i przychodzących połączeniach tych osób, oraz wykaz logowań w stacjach bazowych, pozwalających prześledzić, gdzie i kiedy znajdował się abonent.

IAR/łp/magos

Section02
Section03
Section04