W Wielkiej Brytanii głosowanie w wyborach parlamentarnych
zakończyło się godzinę później niż w Polsce ze względu na różnicę
czasu. Frekwencja była bardzo niska - w Wielkiej Brytanii do głosowania
zarejestrowało się 29 tysięcy osób, w Republice Irlandii - 9 tysięcy.
Zważywszy,
że na obu wyspach przebywa przypuszczalnie około ośmiuset tysięcy
Polaków, jest to frekwencja zaledwie 5-procentowa. To znacznie mniej niż
w poprzednich wyborach parlamentarnych - w Irlandii aż o połowę.
Również wyższa była frekwencja w zeszłorocznych wyborach prezydenckich -
w Wielkiej Brytanii głosowało teraz o ponad 1/3 mniej wyborców.
Dość popularna okazała się tegoroczna innowacja - głosowanie korespondencyjne, skorzystało z niego 7 tysięcy osób.
Wybory
nie przyciągnęły emigrantów, mimo że większość dobrze orientuje się w
sprawach kraju poprzez kontakt z rodzinami i przyjaciółmi, dostęp do
polskich mediów i internetu, ma również dość wyrobione zdanie o polskiej
polityce. Powodem nie było na pewno nieprzygotowanie polskich placówek.
Na terenie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej zorganizowano trzy
okręgi wyborcze z ośrodkami w konsulatach w Londynie, Manchesterze i
Edynburgu. Dla wygody rozsianych po całym kraju Polaków zorganizowano aż
43 obwodowe komisje wyborcze, a dalsze cztery w Republice Irlandii.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Grzegorz Drymer/em/