Radio Parlament
Section01

Kamiński: faceci od jednorękich bandytów nie mogli być silniejsi

migracja
migrator migrator 19.01.2010

Sejmowa komisja śledcza zajmująca się wyjaśnianiem afery hazardowej rozpoczęła posiedzenie. Jako pierwszy zeznania przed komisją składa Mariusz Kamiński. Posłowie przesłuchają również Jacka Cichockiego.

Mariusz Kamiński składanie zeznań rozpoczął od swobodnej wypowiedzi. Wyjaśnił komisji okoliczności rozpoczęcia przez CBA prac dotyczących nieprawidłowości przy nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. "U źródeł zainteresowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego ustawą hazardową jest tak naprawdę osoba Ryszarda Sobiesiaka. Kim jest Ryszard Sobiesiak? Otóż człowiek ten na początku lat 90. związał się z branżą hazardową, stał się współwłaścicielem, właścicielem głównym firmy hazardowej Golden Play, która odgrywa istotną rolę na rynku automatów do gier, czyli tzw. jednorękich bandytów" - powiedział w poniedziałek Kamiński.

Zaznaczył, że Urząd Ochrony Państwa zaczął interesować się Sobiesiakiem w połowie lat 90. i był on wtedy podejrzewany o "pranie brudnych pieniędzy i korupcję". W drugiej połowie lat 90. interesowała się nim policja w związku z jego "intensywnymi" kontaktami z zorganizowanymi grupami przestępczymi. Kamiński dodał, że "wymiar sprawiedliwości "dopadł" Sobiesiaka w 2005 roku", kiedy został on skazany za przestępstwa korupcyjne.

Kamiński relacjonował dalej, że CBA zainteresowało się Sobiesiakiem ze względu na podejrzenie udziału w "bardzo poważnych przestępstwach korupcyjnych". "Sprawy, w których Ryszard Sobiesiak był rozpracowywany przez CBA, nie są znane opinii publicznej do tej pory" - powiedział i dodał, że "musi przy tym być bardzo oszczędny w słowach".

Mariusz Kamiński o Sobiesiaku: okazało się, że ma on niezwykle rozbudowane kontakty. Jest przyjacielem wszystkich. Od prostych urzędników w gminie do ministrów i wicepremierów naszego rządu. Wśród jego przyjaciół są posłowie, burmistrzowie, radni, wysokiej rangi policjanci, prokuratorzy Prokuratury Krajowej.

Jak zaznaczył, CBA zaczęło się interesować się Sobiesiakiem w lipcu 2008 roku i bardzo szybko okazało się, że ma on niezwykle rozbudowane kontakty wśród funkcjonariuszy publicznych.

"Można powiedzieć, że Ryszard Sobiesiak jest przyjacielem wszystkich. Od prostych urzędników w gminie do ministrów i wicepremierów naszego rządu. Wśród jego przyjaciół są posłowie, ministrowie, burmistrzowie, radni, ale też wysokiej rangi policjanci, prokuratorzy, w tym prokuratorzy Prokuratury Krajowej" - powiedział Kamiński.

Drzewiecki nie chciał dopłat

Kamiński powiedział, że minister finansów Jacek Rostowski chciał w 2008 roku wprowadzić dopłaty od hazardu, które miały ułatwić finansowanie inwestycji, związanych z Euro 2012. Miały one, do roku 2015, przynieść budżetowi 2,5 miliarda złotych. Zapytany w tej sprawie minister sportu Mirosław Drzewiecki nie wyraził jednak zainteresowania i do dalszych prac trafił projekt nowelizacji ustawy hazardowej, nie zawierający dopłat. Po rozmowie z Rostowskim Drzewiecki zmienił jednak zdanie i dopłaty wróciły do projektu.

Było to, jak powiedział Kamiński, szokiem dla branży hazardowej. Jeden z jej przedstawicieli, Jan Kosek, dowiedział się od wiceministra finansów Jacka Kapicy, że stało się tak na wniosek Drzewieckiego. Sobiesiak i Kosek postanowili wtedy zmienić jego nastawienie. Uznali, że potrzebny jest do tego udział ówczesnego wicepremiera Grzegorza Schetyny. Ten nie odpowiadał jednak na telefony Sobiesiaka. Biznesmen powiedział wtedy Drzewieckiemu, aby przekazał Schetynie, że "urzędnicy mają się słuchać" Zbigniewa Chlebowskiego. Sobiesiak spotykał się z Drzewieckim jeszcze dwa razy. Minister uspokajał, że załatwi sprawę tak, aby dopłat nie było. Dodał, że jest sondowany w sprawie wprowadzenia ryczałtu od automatów do gier. Zdaniem Sobiesiaka, mógł za tym stać inny biznesmen z branży hazardowej, Zdzisław Bębenek oraz Schetyna. Sobiesiak i Kosek rozmawiali później z wicepremierem i, zdaniem Kamińskiego, mieli nadzieję na usunięcie dopłat z projektu.

W tym momencie prace nad nowelizacją się zatrzymały. W maju 2009 roku wiceminister Kapica skierował nowelizację do Komitetu Rady Ministrów, ale szybko spadła ona z porządku dziennego. Pojawiły się wtedy gruntowne zmiany w projekcie. Kosek spotykał się w tym czasie z Chlebowskim, który zapewniał go, że dopłaty nie zostaną wprowadzone. Biznesmeni z branży hazardowej byli jednak zaniepokojeni postawą Kapicy. Zdaniem Kamińskiego, mieli oni plan wytworzenia wokół wiceministra atmosfery korupcji i doprowadzenia do jego dymisji. Sobiesiak postanowił też skłonić ministra Drzewieckiego, aby ostatecznie zrezygnował z dopłat. Drzewiecki wystosował takie pismo 30 czerwca.

Kamiński: nie można było pogodzić się z sytuacją, gdy faceci od jednorękich bandytów będą silniejsi niż państwo polskie. Musiałem wtedy wkroczyć i podjąłem decyzję, by interweniować u premiera.

Mariusz Kamiński postanowił wtedy działać, aby zapobiec stratom dla budżetu. Pracownicy CBA przygotowali analizę, którą 12 sierpnia Kamiński przesłał premierowi Donaldowi Tuskowi. 14 sierpnia szef CBA spotkał się z Tuskiem. Kamiński powiedział, że oświadczył, iż do zmian w ustawie doszło wskutek nielegalnych działań, w których brali udział Drzewiecki i Chlebowski. Poprosił premiera o podjęcie działań zabezpieczających proces legislacyjny tak, aby do budżetu wpłynęły dodatkowe pieniądze. Podkreślił, że można to zrobić tak, aby politycy nie dowiedzieli się, że są inwigilowani przez CBA. Odpowiadając na pytanie premiera, Kamiński powiedział, że w sprawie Drzewieckiego i Chlebowskiego będzie miał zastosowanie kodeks karny, a ich działania nie są nieetyczne, ale bezprawne. Trzeba też wyjaśnić działania wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda, wiceministra finansów Kapicy, który zdaniem Kamińskiego mógł być zastraszany, i Grzegorza Schetyny. Premier powiedział, że w tej sytuacji należy nałożyć większe obciążenia na branżę hazardową. Zapowiedział też, że zwróci się o wyjaśnienia do Ministerstwa Finansów. Kamiński powiedział premierowi, że Sobiesiak zabiega o wprowadzenie swojej córki do władz Totalizatora Sportowego.

"Mając świadomość tego, co dzieje się wokół ustawy hazardowej, jakie są kulisy podejmowania decyzji przez ministra Mirosława Drzewieckiego, po analizie sytuacji, uznałem, że dłużej nie mogę czekać i muszę spowodować, by plan ludzi od jednorękich bandytów nie powiódł się" - mówił Kamiński.

"Nie można było pogodzić się z sytuacją, gdy faceci od jednorękich bandytów będą silniejsi niż państwo polskie. Musiałem wtedy wkroczyć i podjąłem decyzję, by interweniować u premiera, aby przedstawić mu sytuację i by spowodować, aby pierwotne założenia ustawy zawierające zapisy o dopłatach od automatów do gry zostały przywrócone" - zaznaczył były szef CBA.

Jak dodał, wiedział, że "sprawa nie będzie łatwa", ponieważ "dotyczy polityków ugrupowania rządowego, członków rządu, z najbliższego otoczenia premiera Tuska". "Wiedziałem, że będzie to test w naszych relacjach i że będzie to test, czy Donald Tusk jest przywódcą państwa polskiego, czy politykiem, który wybierze obronę małych partyjnych interesów" - ocenił Kamiński.

Jak powiedział Kamiński, miał świadomość, że "jeśli Donald Tusk nie przejdzie testu na przywództwo, to cena, jaką zapłacą on i jego współpracownicy, będzie wysoka". "Poleciłem przygotowanie premierowi analizy sytuacji; poprosiłem, by w niej zawarte były fragmenty źródłowego materiału operacyjnego, by premier wiedział, że nie jesteśmy gołosłowni" - tłumaczył były szef Biura.

Przeciek zaczął się od premiera?

Mariusz Kamiński powiedział, że 24 sierpnia zeszłego roku doszło do przecieku informacji o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej. Według Kamińskiego informacja o śledztwie CBA przedostała się od premiera Donalda Tuska, przez ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i jego asystenta Marcina Rosoła, do córki biznesmena z branży hazardowej, Ryszarda Sobiesiaka.

Mariusz Kamiński powiedział, że Sobiesiak starał się wiosną 2009 roku umieścić swą córkę w zarządzie Totalizatora Sportowego. Zdaniem byłego szefa CBA byłby to sabotaż, prowadzący do nieformalnego podziału rynku gier losowych. We wprowadzeniu Magdaleny Sobiesiak do zarządu miał pomagać ówczesny asystent ministra sportu, Marcin Rosół. 14 sierpnia Kamiński powiedział o tej sprawie podczas spotkania z premierem Donaldem Tuskiem. 19 sierpnia premier rozmawiał z Drzewieckim. Według Kamińskiego, 5 dni później Marcin Rosół spotkał się z córką Sobiesiaka. Następnego dnia, 25 sierpnia, Sobiesiak powiedział znajomemu prawnikowi, że jego córka wycofała się, gdyż ma "niedobrego tatusia". Biznesmen powiedział też znajomemu politykowi, że jest obserwowany, a jego telefon podsłuchiwany. 31 sierpnia Sobiesiak spotkał się na podwrocławskim cmentarzu ze Zbigniewem Chlebowskim.

Według Kamińskiego informacja o śledztwie CBA przedostała się od premiera Donalda Tuska, przez ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i jego asystenta Marcina Rosoła, do córki biznesmena z branży hazardowej, Ryszarda Sobiesiaka.

Centralne Biuro Antykorupcyjne uznało wtedy, że ma do cznienia z przeciekiem, a zamieszani w aferę politycy zostali uprzedzeni o działaniach funkcjonariuszy. Kamiński 11 września skierował do premiera informację z rekomendacjami, dotyczącymi wyciągnięcia konsekwencji wobec osób zamieszanych w aferę, obciążenia finansowego branży hazardowej i wyjaśnienia zmiany stanowiska Mirosława Drzewieckiego w sprawie dopłat od branży hazardowej. Kamiński poinformował też o przecieku Jacka Cichockiego, odpowiedzialnego za służby specjalne. Ten odpowiedział, że premier zwrócił się do niego o przedstawienie do 9 października analizy prawno-karnej, dotyczącej osób zamieszanych w aferę.

Kamiński powiedział, że 15 września otrzymał pismo o zarzutach prokuratorskich wobec siebie, które uważa za absurdalne i bezprawne. Następnego dnia premier poprosił go na spotkanie. Powiedział, że zwrócił się o opinię prawną na temat konsekwencji, jaką będą miały dla Kamińskiego zarzuty prokuratorskie. Szef CBA oświadczył wtedy, że zarzuty są odpowiedzą na jego działania w sprawie afery. Premier odpowiedział, że to tylko przypadkowa zbieżność dat, zapowiedział też wyjaśnienie wątpliwości, dotyczących działań prokuratury w Rzeszowie. Donald Tusk miał też powiedzieć, że nie czytał rekomendacji Kamińskiego, dotyczących afery hazardowej.

Były szef CBA powiedział, że doszedł wtedy do wniosku, iż ktoś chce zatuszować sprawę. Postanowił więc poinformować o niej prezydenta oraz prezydia Sejmu i Senatu. Polecił też sporządzenie wniosku do prokuratora generalnego w sprawie ścigania podejrzanych o przestępstwo.

Według Kamińskiego, po przecieku w sprawie afery odbyła się narada w Prokuraturze Krajowej, na której postanowiono postawić mu zarzuty. Zarzuty te stały się pretekstem do odwołania go ze stanowiska.

CBA wykrył aferę, Kamińskiego odwołał premier

CBA pod kierownictwem Kamińskiego wykryło próbę manipulacji przy powstającej nowelizacji ustawy hazardowej. Agenci zorientowali się, że dwaj biznesmeni z Dolnego Śląska zabiegają o rezygnację z przewidzianej w nowelizacji dopłaty na firmy hazardowe. Pieniądze miały zwiększyć pulę środków na inwestycje związane z Euro 2012. Okazało się, że biznesmeni próbowali zyskać sobie przychylność byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i stojącego wówczas na czele sejmowej komisji finansów publicznych Zbigniewa Chlebowskiego.

Zobacz program "Warto rozmawiać" o aferze
hazardowej!

Mariusz Kamiński stał na czele CBA do 13 października ubiegłego roku. Decyzję o jego dymisji podjął premier Donald Tusk, według którego w aferze hazardowej pojawił się wątek upolitycznienia działań CBA. Szef rządu mówił, że nie ma wątpliwości, że Kamiński kierował się złymi intencjami w związku z prowadzeniem prac nad aferą hazardową. Mówił również, że nie może być zgody na to, by w kraju o zmianach w rządzie decydowali szefowie służb specjalnych.

Kamiński odrzucał wszelkie oskarżenia o polityczne motywy działania. Zaznaczał, że jego odwołanie jest bezprawne i umotywowane politycznie. Opozycja mówiła, że premier ukarał za skuteczność szefa służby, która jako jedyna w Polsce walczy z korupcją. Mówiono, że premier niszczy służbę, przez której skuteczne działanie jego otoczenie ma kłopoty.

Drugą osobą, która stanie przed komisją hazardową jest sekretarz stanu w kancelarii premiera Jacek Cichocki. Jest on również sekretarzem kolegium do spraw służb specjalnych przy radzie ministrów, co oznacza, że odpowiada za bezpieczeństwo kraju i za służby specjalne.

Kluczowe zeznania

Zarówno przedstawiciele PO, jak i PiS spodziewają się, że przesłuchanie Kamińskiego i sekretarza kolegium ds. służb specjalnych Jacka Cichockiego będą bardzo istotne. "To są bardzo ważne, niektórzy uważają, że jedne z najważniejszych, przesłuchań dla komisji" - powiedział jej szef Mirosław Sekuła (PO). "To będą jedne z przełomowych przesłuchań, to osoby o kapitalnym znaczeniu dla wyjaśnienia sprawy" - wtórował mu Zbigniew Wassermann (PiS).

rk,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP

Section02
Section03
Section04