B. minister sportu Mirosław Drzewiecki zeznał, że jego stanowisko w sprawie dopłat do gier było jednolite i niezmienne.
Były
minister sportu Mirosław Drzewiecki podkreślił, że pismo z 30
czerwca 2009 r. ws. rezygnacji z dopłat do gier na automatach nie
mogło nic zmienić w kształcie ustawy o grach losowych. Jak podkreślał,
taka teza jest błędna.
Pismo - jak tłumaczył komisji - miał
charakter informacyjny. Jak dodał, mimo że zawierało usterki, nie miało
żadnej mocy prawnej.
Dokument
z 30 czerwca 2009 dotyczył wykreślenia z projektu ustawy hazardowej
przepisów rozszerzających katalog gier objętych dopłatami.
Dopłaty wprowadza resort finansów
"To
Ministerstwo Finansów chciało wprowadzić dopłaty do gier jako źródło
finansowania przedsięwzięć Euro 2012. Jeżeli ktoś coś musi wyjaśnić to
właśnie Ministerstwo Finansów(...) Moje stanowisko było jednolite i
niezmienne. Jedynym pewnym i niezmiennym źródłem finansowania obiektów
na Euro 2012 jest budżet państwa i uzyskałem w tej sprawie stosowną
decyzję rządu" - powiedział Drzewiecki w swoim oświadczeniu
poprzedzającym piątkowe przesłuchanie przed komisją.
Cztery pisma w sprawie dopłat do gier
B.
minister starał się wytłumaczyć śledczym, że pisma, które wysyłał ws.
dopłat do gier do Ministerstwa Finansów wcale nie były ze sobą
sprzeczne.
W sprawie dopłat Drzewiecki wysłał cztery pisma do
resortu finansów (który przygotowywał projekt zmian w ustawie
hazardowej). Dwa w 2008 r. - w jednym z nich (z kwietnia) stwierdził
niecelowość wprowadzenia rozszerzenia katalogu gier objętych dopłatami,
w drugim (z maja) opowiedział się jednak za ich wprowadzeniem.
Również
w 2009 r. Drzewiecki napisał dwa razy do MF w sprawie dopłat: 30
czerwca 2009 r. w sprawie wykreślenia dopłat z projektu i 2 września
2009 r., w którym wycofał się z wcześniejszych uwag i sprawę dopłat
pozostawił do decyzji ministra finansów.
W piątek Drzewiecki
mówił śledczym, że jego pismo z kwietnia 2008 r. wynikało z tego, że na
Euro 2012 miał zagwarantowane pieniądze z budżetu. Z kolei w maju
opowiedział się za ich wprowadzeniem, gdyż jak wyjaśnił, w toku prac
nad budżetem na 2009 r ustalił z ministrem finansów nowy cel dla
dopłat, czyli tzw. drugi etap Narodowego Centrum Sportu.
"Kiedy
zrezygnowaliśmy z realizacji II etapu NCS ustał cel, na który miały być
przeznaczone pieniądze z dopłat. O tym fakcie byłem zobowiązany
poinformować ministra finansów i taki był cel pisma z 30 czerwca 2009.
Z kolei w trakcie prac nad budżetem na 2010 rok uznaliśmy, że dodatkowe
środki mogą być przeznaczone na realizowane przez ministerstwo zadania
sportowe. Wskazaliśmy zatem inny cel. Na jakiej podstawie twierdzi się
więc, że moje decyzje były niejasne, a kierowane do resortu finansów
pisma wzajemnie sprzeczne" - pytał śledczych Drzewiecki
Drzewiecki: spotkania na Florydzie nie było
B.
minister sportu zeznał także, że do momentu przesłuchania nie spotkał
się z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem na Florydzie. Dodał, że
Sobiesiak spotkał tam jego żonę.
Sobiesiak w lutym na
zamkniętym posiedzeniu komisji śledczej zeznał, że rozmawiał z
Drzewieckim o tzw. aferze hazardowej podczas spotkania w Stanach
Zjednoczonych. Sobiesiak nie pamiętał jednak dokładnie przebiegu
rozmowy z byłym ministrem sportu.
Jak wyjaśniał, na Florydzie,
gdzie obaj mają rezydencje, przypadkowo spotkali się w listopadzie lub
grudniu (2009 roku) i zdecydowali się umówić, żeby porozmawiać. Z kolei
Drzewiecki zeznał, że ostatni raz widział się z Sobiesiakiem 22
września 2009 roku w Warszawie, w hotelu Radisson.
"Kłamstwo"
Drzewiecki
zapewnił wcześniej po raz kolejny, że nie był twórcą afery hazardowej.
O jej wymyślenie i wykreowanie oskarżył byłego szefa Centralnego Biura
Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego, którego nazwał "czynnym
politykiem Prawa i Sprawiedliwości". Dodał, że celem afery było
uderzenie w rząd.
Mirosław
Drzewiecki oskarżył też Mariusza Kamińskiego o rzucanie bezzasadnych
podejrzeń pod adresem premiera, na niego i na jego asystenta Marcina
Rosoła. Oskarżył też byłego szefa CBA o kłamstwo.
"Jestem patriotą"
Drzewiecki
powiedział, że na skutek "manipulacji, kłamstw i nieporozumień" jego
nazwisko zostało uwikłane w sprawę, która w demokratycznym państwie
prawa nigdy nie powinna mieć miejsca.
"Całym swoim życiem
udowodniłem, że jestem i zawsze pozostanę patriotą. Jestem dumny, że
przygotowania do EURO 2012 są niezagrożone i coraz więcej polskich
dzieci może korzystać z Orlików. Ostatnie miesiące to dla mnie czas
wielkiej próby, niestety, także dla moich bliskich, ale wierzę, że
prawda zwycięży, że nadużycia władzy, jakich dopuszczali się ludzie
pokroju Kamińskiego (b. szefa CBA - PAP), zostaną ukarane" - powiedział.
Jego
zdaniem "doszukiwanie się dowodów na jakiś wrogi spisek jest absurdem".
"Wszystko to, co powiedziałem przed komisją w styczniu było zgodne z
tym, co wówczas pamiętałem. Nie ukrywałem żadnych znanych mi
informacji" - dodał.
Słowa o dzikim kraju zinterpretowano jako zarzut
Były
minister sportu odniósł się też do wywiadu, który pod koniec lutego
wyemitowała stacja TVN24. W wywiadzie tym Drzewiecki powiedział m.in.,
że gardzi polityką. "Ja jestem dowodem na to, że Polska jest w dalszym
ciągu dzikim krajem. Zabito mi matkę, taka jest prawda. W związku z tym
nie mam odrobiny dobrych emocji do ludzi, którzy to zrobili. Na całe
szczęście wiem - bo wierzę w Boga - że jest piekło, że ci ludzie trafią
do piekła" - mówił wtedy.
W piątek Drzewiecki powiedział, że
wywiad został "zmanipulowany, bo słowa o dzikim kraju zinterpretowano
jako zarzut pod adresem Polski i Polaków".
"Tymczasem dotyczyły
one sposobu postępowania Mariusza Kamińskiego i jego popleczników.
Przeciwko temu protestowałem i protestuję nadal. (...) Tych, którzy
poczuli się dotknięci moimi słowami przeprosiłem i przepraszam. Jest mi
przykro, że doszło do tej sytuacji" - podkreślił
Pytania CBA
Według
materiałów CBA, biznesmenom z branży hazardowej zależało wtedy na tym,
by nie rozszerzać katalogu gier objętych dopłatami o gry spoza monopolu
państwa, a więc te prowadzone w kasynach i salonach gier. W tej sprawie
mieli - według materiałów CBA - kontaktować się wtedy z politykami PO -
Zbigniewem Chlebowskim i właśnie z Drzewieckim. Środki z dopłat do gier
nie trafiają do budżetu państwa tylko, w przeważającej części, do
Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, którym zarządza minister sportu.
Pismo
z 30 czerwca 2008 roku Drzewickiego do wiceszefa resortu finansów Jacka
Kapicy, który był odpowiedzialny za projekt zmian w ustawie hazardowej
zawierało sformułowanie dotyczące wykreślenia z projektu ustawy
hazardowej przepisów rozszerzających katalog gier objętych dopłatami o
te spoza monopolu państwowego np. o gry na automatach. Wprowadzenie
dopłat zakładał projekt zmian w ustawie hazardowej, pozyskane dzięki
nim fundusze miały być przeznaczone na inwestycje sportowe.
agkm, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP