Jerzy Wenderlich powiedział na antenie Programu
Trzeciego Polskiego Radia, że wczorajsza decyzja Trybunału
Konstytucyjnego świadczy o prawnym niechlujstwie Platformy Obywatelskiej
i Polskiego Sronnictwa Ludowego. Przygotowały one nowelizację ordynacji
wyborczej, którą Trybunał częściowo zakwestionował.
Polityk Sojuszu
Lewicy Demokratycznej zapowiedział, że jego ugrupowanie dostosuje się do
nowej ordynacji i będzie prowadzić kampanię zgodnie z literą prawa.
Wicemarszałek Sejmu przypomniał, że SLD nigdy nie wydawał ogromnych
pieniędzy na kampanie wyborczą, dlatego nie martwią go zastrzeżenia
premiera Donalda Tuska, który uważa, że to marnotrawstwo środków
finansowych. Wenderlich przypomniał jednocześnie, że to właśnie PO
podczas poprzednich wyborów nadużywała billboardów. Zapewnił, że Sojusz
będzie prowadzić rozsądną kampanię wyborczą, która ma się opierać
głównie na spotkaniach z ludźmi.
Wicemarszałek Sejmu zgodził się z
wypowiedzią szefa SLD Grzegorza Napieralskiego, który podkreślał
wczoraj, że nowelizacja prawa wyborczego była złą ustawą. Zdaniem
Wenderlicha to wina PO i PSL, które dokonały wielu zmian w porównaniu z
propozycjami eksperckimi. Przyznał jednocześnie, że błędem Sojuszu było
wstępne poparcie dla tego dokumnetu. Wenderlich podkreślił, że partia
zaufała recenzją ekspertów, którzy zapewniali, że nie będzie w
dokumencie żadnych luk.
Jerzy Wenderlich zapowiedział, że w nowym
parlamencie SLD zgłosi ponownie projekt ustawy zakazującej billboardów i
spotów wyborczych. Zdaniem Wenderlicha tego typu promocja ma charakter
kreowania "wirtualnej rzeczywistości", która zasłania prawdziwą
działalność promującego się polityka. Wicemarszałek przyznał, że ważnym
punktem kampanii będzie problem aborcji, ponieważ SLD stara się dbać o
kobiety. Jednocześnie zapowiedział, że partia niedługo złoży nowelizację
projektu ustawy aborcyjnej. Polityk SLD podkreślił, że nie może
dochodzić do sytuacji, w którym życie kobiety jest zagrożone przez
brutalne prawo, przygotowane przez PO i Prawo i Sprawiedliwość.
Polityk
SLD uważa, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych może
nieść ze sobą pewne zagrożenia. Może bowiem dochodzić do sytuacji, w
której dzięki pokaźnym środkom finansowym niektórzy kandydaci będą łatwo
mogli dostać się do Senatu. W ocenie Wenderlicha, duże pieniądze mogą
być ważniejsze niż kompetencje osoby startującej do parlamentu.
IAR/PR3/lm/Siekaj