LATO Z DRESZCZYKIEM - 2024 - ZEMSTA SERCA MAHARADŻY „101 LAT
PÓŹNIEJ””
-To koniec!- wykrzyknął Hirek. Potem ziewnął i przeciągnął się.
Była 4 rano 20 czerwca 2024 roku. Jeszcze nie wiedział, że
będzie pamiętał tę datę do końca życia. Na razie cieszył go fakt
ukończenia pracy magisterskiej. Została tylko bibliografia.
- Tylko – wyburczał. – Profesoressa nikomu nie popuści.
Profesoressa, czyli prof. dr hab. Ariadna Bobini, promotorka
jego dzieła na wydziale polonistyki UW. Na początku nie była
zachwycona tematem, który wymyślił: ”Między prawdą a zmyśleniem
w powieściach Tadeusza Dołęgi – Mostowicza”.
- Stać cię na więcej, Hieronimie – stwierdziła lodowato z
nieukrywanym zawodem.
- Mostowicz to nie jest pisarz, którym warto się zajmować.
Literatura popularna w brudnym polityczno-kryminalnym sosie –
dobiła autora „Kariery Nikodema Dyzmy” i „Znachora”. Ale uparł
się, bo wiedział, że Profesoressa nie miała racji. Po dwóch
rozdziałach zaczęła czytać z zainteresowaniem, nawet chwaliła i
podpowiadała tropy.
Za kilka tygodni uwolni się od jej krytycznego, lustrującego
spojrzenia, od tych „ą,ę” i zakulisowych gierek… Tam się nigdy
nic nie zmieni. Wstał i zrobił skłon, dotykając dłońmi podłogi,
żeby rozciągnąć mięsień gruszkowaty.
Kiedy się podnosił, jego wzrok padł na grubą twardą teczkę.
Trzymał w niej różne papiery związane z pradziadkiem Hieronimem,
jak on, Bóbr-Bobrowskim, słynnym komisarzem policji, żołnierzem
AK zamordowanym przez hitlerowców. Jego dziadek po wojnie został
już tylko Bobrowskim, ale i tak uczył wnuki pamięci o swoim
ojcu. Hirek lubił oglądać dokumenty, listy, gazety, w których
pisali o pradziadku.
Wziął do ręki mocno już zniszczony „Express Poranny” z 9
października 1924. Między informacją o upadku rządu McDonalda w
Londynie, o samobójstwie w cukierni na Nowym Świecie i
tragicznej śmierci młodej kobiety pod tramwajem na Nowem Bródnie
można było przeczytać o połowicznym sukcesie komisarza Hieronima
Bóbr-Bobrowskiego, który odnalazł w Zurychu zbiegłego z Polski
przestępcę Stefana Woyczyńskiego. „Niestety, zbrodniarz ten –
czytał Hirek po raz tysiąc pięćdziesiąty– zamordowawszy bankiera
Hofera i jego żonę oraz zrabowawszy ich kosztowności, uciekł w
damskim przebraniu za granicę. Bóbr-Bobrowskiego dzieliły
zaledwie minuty od ujęcia mordercy. Trop urwał się we Francji”.
Trzy tygodnie później gazeta donosiła: ”Biżuterię Hoferów ,
zrabowaną przez Woyczyńskiego w Zurychu, widziano u jubilera w
Paryżu”. Potem już żadnych wieści.
- Minęło sto lat – pomyślał Hirek. – Ciekawe, czy ta biżuteria
jeszcze istnieje…
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 2
- Nie ma technicznej możliwości, by załatwić to elektronicznie -
głos szefowej dziekanatu był nieugięty.
- Musi otrzymać pan podpis promotora pomocniczego osobiście - usłyszał
Hirek, stojąc w kolejce do wydziałowego
sekretariatu.
Formalności związane z obroną pracy magisterskiej zajmowały bardzo
dużo czasu i dawały zdecydowanie mniej satysfakcji niż samo przygotowanie rozprawy.
Na stole przed główną aulą Hirek zobaczył stos kolorowych ulotek.
Reklamy pobliskich pizzerii i barów sushi, oferty wakacyjnych wyjazdów na
Mazury, propozycje studenckich praktyk, a na tle większych i mniejszych
kartek wyraźnie odcinała się błękitna pocztówka z wieżą Eiffla. Podszedł
do stołu, wziął widokówkę do ręki i odwrócił ją. "Kimkolwiek jesteś,
życzę ci miłego dnia" - zobaczył tekst po polsku i po francusku.
Zamaszysty podpis na dole nie dawał szans, by odszyfrować, kim jest autor.
Jednak obok był też czytelny dopisek: "Chcesz dowiedzieć się czegoś, co cię
zaskoczy? Bądź tu w piątek, 28 czerwca 2024 roku o godzinie...".
- Stoi pan w tej kolejce, czy nie? - zniecierpliwiony kobiecy głos wyrwał Hirka z letargu.
-Tak, tak - odpowiedział błyskawicznie nieco zmieszany, automatycznie odkładając
paryską pocztówkę, jakby ktoś nakrył go na czymś nielegalnym i wręcz niewłaściwym.
W myślach zobaczył Nikodema Dyzmę. Bohaterowi powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza
przypadkowe znalezisko otworzyło drogę do niezwykłej kariery.
- Ciekawa sprawa - pomyślał Hirek. Przeciskając się przez tłum studentów
kończących sesję i uśmiechając się przepraszająco, próbował przypomnieć sobie
godzinę spotkania, które zostało wyznaczone zamaszystym podpisem na znalezionej
przypadkowo w uczelnianym korytarzu pocztówce...
Autor: Witold Dobrowolski - Otrębusy
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 3
– Proszę zaczekać! Zaczekaj! – usłyszał czyjś głos z tyłu – Chyba pan to zostawił! Zostawiłeś…
Jakaś dziewczyna mknęła jego śladem między studentami, niosąc w ręce coś niebieskiego.
– To chyba pana pocztówka! – powiedziała – całkiem ładna.
Hirek wziął kartkę z wieżą Eiffla do ręki i spojrzał na drugą stronę. "O godzinie 21" mówiła kartka, nie dodając nic więcej.
– Tak... dziękuję bardzo – powiedział zamyślony.
– Co ma się stać 28 czerwca o 21? – zapytała dziewczyna i dodała: - Przepraszam, zerknęłam odruchowo.
– Nie wiem... – odparł Hirek – w zasadzie to nie moja pocztówka, znalazłem ją na stole. Dziewczyna zmarszczyła brwi:
– To czemu pan... Ty…
– Hieronim – przedstawił się.
– Maria Anna – odpowiedziała dziewczyna – to czemu ją wziąłeś?
– Mam pewne przeczucie – odparł Hirek i opowiedział Marii Annie w skrócie rodzinną historię.
– I gdy ciągle mam w myślach Paryż i tę tajemnicę, natrafiam na taką pocztówkę. Czy to może być przypadek?
– Nie – odpowiedziała pewnie Maria Anna – zresztą zobacz, tu ktoś coś nawet zaznaczył. Faktycznie, na zdjęciu, które przedstawiało Sekwanę,
wieżę i okoliczne zabudowania, jeden budynek oznaczony był czerwoną kropką.
– Zaraz zobaczymy, co to za miejsce – Hirek zaczął szukać planu Paryża w telefonie.
– To plac Trocadero – powiedziała beznamiętnie Maria Anna, jak gdyby bywała tam co tydzień – stoi tam pomnik dłuta Landowskiego,
rzeźbiarza polskiego pochodzenia.
– Skąd to wiesz?
– Studiuję historię sztuki. A Landowski jest znany, bo stworzył Chrystusa w Rio de Janeiro.
– Trocadero... – powtórzył Hirek. Ta nazwa mu coś mówiła, ale nie pamiętał co.
– To co, przychodzimy tu w piątek wieczorem? – zapytała Maria Anna – lubię takie zagadki. Hirek uśmiechnął się.
Nie wiedział jeszcze, co go czeka, ale wyglądało na to, że nie będzie się długo nudził.
Autor: Mikołaj Ryśkiewicz
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 4
Nadszedł 28 czerwca. Hirek umówił się z Marią Anną, że dziewczyna przyjdzie na spotkanie wcześniej i będzie na niego czekać.
Tuż przed 21.00 Bobrowski pojawił się w wyznaczonym miejscu. Niestety, koleżanki nie było. Hirek wyjął z kieszeni telefon i wybrał jej numer.
Po chwili usłyszał dzwonek, który dochodził spod sterty ulotek. Zdumiony chłopak podszedł do stolika i wtedy poczuł uderzenie w skroń. Ogarnęła go ciemność.
Kiedy się ocknął, okazało się, że ma na głowie worek. Powoli przypominał sobie ostatnie wydarzenia: pocztówka, spotkanie, Maria Anna.
No właśnie! Maria Anna! Gdzie ona jest? Do Hirka dotarło, że zostali porwani! Tak jak kiedyś jego pradziadek! Tak jak Tadeusz Dołęga-Mostowicz,
uprowadzony i pobity przez zwolenników Marszałka. Potem pisarz wykorzystał ten motyw w ,,Znachorze" i ,,Karierze Nikodema Dyzmy".
Przed oczami stanęli mu rodzice, którzy znajdują jego zwłoki w rowie, na śmietniku, względnie na dnie Wisły. Zaczął się szamotać.
- Ratunku! - wykrzyknął.
W tej chwili ktoś ściągnął mu z głowy worek. Zrobiło się jasno. Spostrzegł, że leży na skórzanym fotelu w wygodnej kabinie.
Przed nim siedział elegancki, starszy mężczyzna. W ręku trzymał laskę z główką w kształcie lwa.
- Kim pan jest? - spytał drżącym głosem Hirek. - Gdzie ja jestem? Gdzie Maria Anna? Tajemniczy człowiek uśmiechnął się.
- Witam, monsieur Bobrowski! Proszę się nie bać! Pańska koleżanka jest bezpieczna i zaraz do nas dołączy. Osłupiały Hirek wpatrywał się w nieznajomego.
- Jestem René de Saint-Georges, markiz de Vérac. Proszę mi wybaczyć ten niefortunny sposób zawierania znajomości.
Myślę, że gdyby pan wcześniej poznał prawdę, nie wsiadłby pan do mojego samolotu. A tak, zanim dolecimy do Paryża, w spokoju porozmawiamy!
Autorka: Wioletta Wysocka z Bierutowa
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 5
- Więc jest Pan krewnym bankiera Hofera, obrabowanego w Zurychu przez Stefana Woyczyńskiego.
Ale zaraz, pańskie nazwisko i tytuł to raczej brzmią z francuska – Hirek odzyskał rezon.
- Monsieur Bobrowski, moja babka wyszła za mąż za Charlesa z rodziny de Verac.
-I wie pan, gdzie są teraz zrabowane klejnoty? Te z którymi zbrodniarz Woyczyński czmychnął sprzed nosa mojemu pradziadkowi? - z niedowierzaniem zapytał chłopak.
- Całe życie poświęciłem na poszukiwania tych precjozów, jak również informacji o dalszych losach mordercy moich pradziadków, także jego krewnych.
I w końcu los się do mnie uśmiechnął -rześko odparł markiz i stuknął laską w podłogę.
- A jaka jest moja rola w tym całym zamieszaniu i Marii Anny oczywiście? - zapytał Hirek.
- I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jest mi pan potrzebny monsieur Bobrowski, jak również pańska koleżanka, do przygotowania zasadzki!
- Zasadzki?! -krzyknęli Hieronim i Maria Anna, która od dłuższej chwili była już w kabinie razem z nimi.
Markiz opowiedział im pokrótce o nasilonych w ostatnich miesiącach dziwnych napadach na jubilerów w Paryżu i okolicach.
Poza tym wspomniał o pojawieniu się na aukcjach internetowych skradzionej we Francji biżuterii.
Mimo rozległych działań organów ścigania nie udało się ustalić organizujących te aukcje.
Na początku miesiąca na jednej z nich pojawiła się biżuteria, którą René de Saint-Georges rozpoznał jako klejnoty Hoferów.
- I myśli pan, że ma to związek z wydarzeniami sprzed 100 lat?
- Mój drogi chłopcze, jestem tego pewien. Trzeba tylko działać szybko. Czy nie chciałbyś dokończyć dzieła pradziadka?
Zastanów się. Za 10 minut lądujemy na lotnisku Charlesa de Gaulle`a.
Autorka: Agnieszka Świderska-Marciniak z Czarnej
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 6
- Nie na lotnisku Le Bourget? - odezwała się znienacka Maria Anna - tam lądują prywatne samoloty.
Hirek spojrzał na dziewczynę szeroko otwartymi oczyma. - Skąd ona to wie? – pomyślał.
Nie, mademoiselle - odparował markiz de Vérac, nieco poirytowany - z pewnych powodów wybrałem de Gaulle`a. Ale zapewniam, że terminale VIP też tam są.
Faktycznie, nie minęło wiele czasu od lądowania, a już pędzili elegancką, czarną limuzyną w kierunku centrum.
Z obwodnicy Périphérique skręcili w lewo przy Porte Maillot. Hirek, który był pierwszy raz w Paryżu,
rozglądał się, chłonął fascynujące widoki sześciopiętrowych kamienic i szerokich alei barona Haussmanna.
- Ładnie tu, prawda, monsieur Bobrowski? - zapytał markiz. - Teraz przed igrzyskami olimpijskimi wszystko ładnie uprzątnęli.
Bezdomnych zabrali z ulic, szczury wytruli. Tak, Paryż jest piękny jak nigdy dotąd.
Hirek nie słuchał go, wpatrując się w budowlę stojącą na wielkim rondzie przed nimi.
- To jest... Łuk triumfalny?
- A tak, zaraz objedziemy go dokoła, a potem skręcamy w Avenue Kleber , prosto do Trocadéro.
Stali na szerokim placu i rozglądali się. Dwa ogromne gmachy po bokach przypominały Hirkowi Muzeum Narodowe w Warszawie.
Z przodu rozciągał się widok na most Sekwanie i wieżę Eiffla stojącą tuż za nim. Maria Anna przyglądała się pocztówce.
Próbowała zidentyfikować zaznaczony budynek. Hirek nagle zobaczył w tłumie kogoś znajomego. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
Kobieta szła w ich stronę. Markiz zauważył, że chłopak się w nią wpatruje.
- Kto to? - zapytał.
- Niemożliwe... - mruknął Hirek. Ku nim szła, pewnym krokiem, Ariadna Bobini.
- Jakim cudem?! – burknął student.
Maria Anna, podniosła głowę znad pocztówki. Zobaczyła profesoressę i zbladła. Zdołała wydusić z siebie jedno słowo: - Mama?
Autor: Lech Baczyński - Świątniki Górne
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 7
- Bonjour René. Słonecznie dzisiaj, a atmosfera robi się gorętsza z minuty na minutę - Profesoressa uśmiechnęła się zawadiacko.
Dobrze że od fontaine de Varsovie czuję na policzkach powiew orzeźwiającego chłodu.
- Niezawodna Ariadna Bobini, jak zawsze piękna. Pojawiłaś się zgodnie z moimi oczekiwaniami – odparł Markiz de Vérac.
- Co tutaj się dzieje? Mamo, skąd znasz tego człowieka? - Maria Anna miała dość tajemnic.
Hirek chwilę przysłuchiwał się wymianie zdań, potem nabrał odwagi i wypalił:
- Mario Anno, zostaliśmy wmieszani w jakąś poważną rozgrywkę i twoja szanowna mama, tak jak Ariadna Tezeuszowi, daje nam kłębek nici,
żebyśmy rozwiązali zagadkę, prawda, pani profesor? Gdzie ta nić? Bobini tym razem uśmiechnęła się tajemniczo, niczym Gioconda w Luwrze.
- Monsieur Bobrowski – wtrącił się Markiz - czas już na nas. Zostawiam wam kartę bankową, moją laskę z lwem i limuzynę.
Wiem też z dobrych źródeł, że do Paryża przyjechał maharadża Kaburu, Raza Singh, który skupuje skradzioną biżuterię. Reszta należy do was.
Maria Anna nie dowierzała: -Mamo, jak to?
Profesoressa popatrzyła na córkę i Hirka:
- Hieronimie, potraktuj to jako test przed obroną pracy magisterskiej. Jeśli rozwiążecie sekret Woyczyńskiego,
to odpowiem na twoje pytanie, Marie. Markiz ujął Profesoressę pod rękę i zniknęli w tłumie.
-Na tej pocztówce nie zaznaczono budynku – stwierdziła stanowczo Maria Anna - tylko Pomnik Żołnierza Polskiego znajdujący się po lewej stronie Placu Warszawy.
- Mario, zaczekaj, o co w tym wszystkim chodzi! Marysiu! – wołał Hirek nieco zagubiony, ale ona już biegła w stronę pomnika.
- Musimy powiązać fakty, bo im się nie udało. Pocztówka, laska i twoja teczka z dokumentami po dziadku są kluczem do wyjścia z tego labiryntu.
Znaleźli się przy pomniku, gdzie szofer wręczył im zaproszenie na kolację w Madame Brasserie na pierwszym piętrze Wieży Eiffela .
Widok na Paryż zapierał dech w piersiach, ale oni wpatrywali się w Maharadżę.
Autorka: Agnieszka Sławińska - Sochaczew
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 8
- Musimy go śledzić, a doprowadzi nas do sprzedawcy biżuterii – Maria Anna prawie nie tknęła znakomitego ratatouille podlanego sosem z grasicy. Hieronim chwilowo delektował się smakiem bouillabaisse i śledztwo zeszło jakby na dalszy plan.
- Nie możemy rzucać się w oczy, bo zacznie coś podejrzewać – wymamrotał z pełnymi ustami.
Nagle u wejścia na salę pojawił się mężczyzna w ciemnym garniturze. Obrzucił salę szybkim spojrzeniem i bez wahania skierował się do stolika maharadży. Wyraźnie okazując respekt, skłonił się, a potem usiadł na wskazanym wolnym krześle.
- Siedzimy za daleko, nie słyszę, o czym rozmawiają – Maria Anna była niepocieszona. - Zrób mi zdjęcie, szybko - podała telefon Hieronimowi.
- Co…? - nie zrozumiał chłopak.
- Zrób mi zdjęcie i postaraj się ująć w kadrze stolik maharadży – dziewczyna wdzięczyła się do Hirka, ale jej pełen napięcia głos kontrastował z zalotną minką. Hieronim nieco drżącą ręką ujął smartfon, modląc się w duchu, żeby kelner nie zwrócił mu uwagi. W końcu był to elegancki lokal, a nie bar mleczny dla celebrytów. Na szczęście sytuacja nie trwała długo, bo niespodziewany gość maharadży odszedł tak szybko, jak się pojawił. Zaraz potem hinduski książę zakończył posiłek i przywołał kelnera, żądając podstawienia swojej limuzyny.
- A więc nocuje w Ritzu! - Hieronimowi udało się podsłuchać krótką wymianę zdań z obsługą. - Ciekawe, kto to był, może wysłannik od sprzedawcy klejnotów? - Maria Anna wpatrywała się w telefon, jakby ze zdjęć chciała wyczytać odpowiedź.
- Spójrz! - podetknęła chłopakowi pod nos powiększony fragment zdjęcia. - Nie jest zbyt ostre, ale wyraźnie widać szpilkę do krawata!
- To chyba jakiś architekt, bo główka szpilki tworzy jakby cyrkiel i ekierkę? – zastanawiał się Hirek.
Maria Anna aż syknęła z niecierpliwości: - Nie kojarzysz? To symbol wolnomularzy!
Autorka: Maria Malanowska - Kraków
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 9
- Za tą limuzyną! – krzyknął Hirek, sadowiąc się na tylnej kanapie samochodu, z którego nadal korzystali dzięki uprzejmości markiza.
– Zawsze chciałem to powiedzieć – dodał, widząc minę Marii Anny.
- Jak w filmie, prawda? – uśmiechnęła się.
Przez szyby podziwiali wieczorny Paryż. Wieża Eiffla, migotała tysiącem świateł, rzucając magiczny blask na miasto. Z rue Daunou skręcili w rue de la Paix, stąd dzieliło ich już tylko kilkaset metrów od Placu Vendôme, przy którym mieścił się Ritz.
– Patrz! – rzuciła Maria Anna, wskazując na samochód maharadży, który zatrzymał się tuż przed wejściem do hotelu. Z budynku wyszła elegancko ubrana kobieta na niebotycznie wysokich szpilkach. W jednej ręce trzymała mały neseser, a drugą podtrzymywała przydługi tren czarnej sukni.
- Niezła laska – szepnął Hirek, obserwując, jak drzwi limuzyny otwierają się, a kobieta znika w jej wnętrzu.
- To przecież... – Maria Anna wpisała coś szybko w przeglądarkę swojego smartfona. – Louise Delacroix – dokończyła, podsuwając Hirkowi telefon. – Słynna kuratorka sztuki i historyczka. To ona pracowała przy odkryciu zaginionej biżuterii Medyceuszy, skradzionej z muzeum w Rzymie!
- Co ona robi z maharadżą? – zastanawiał się Hieronim.
Zatrzymali się przy rue Cadet 16.
- Grand Orient de France – Hirek odczytał napis na fasadzie nowoczesnego budynku.
- Siedziba paryskiej loży masońskiej – Maria Anna spojrzała na budynek, a potem znowu na ekran telefonu. - Nie sądzisz, że za dużo tu zbiegów okoliczności? Zaginiona biżuteria, tajemnicza kuratorka, maharadża i paryska masoneria?
- Proszę, to dla pana. – Kierowca przerwał im rozmowę, wręczając Hirkowi starannie zapieczętowaną kopertę. W środku było zaproszenie i list polecający.
– Wygląda na to, że nie możemy już się wycofać – odpowiedziała Maria Anna.
Autorka: Anna Łobko - Płońsk
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 10
Hirek i Maria Anna musieli oddać przy wejściu telefony.
Salę, w której się znaleźli, rozświetlały płomienie świec, umieszczonych we wspaniałych kandelabrach. Czekali. W liście René de Saint-Georges wyjaśniał, że poznał profesoressę, matkę Marii Anny, na jednym z sympozjów dotyczących wpływu literatury na relacje polsko-francuskie, a maharadża chce im wyjawić ważną tajemnicę. Raza Singh zjawił się nagle, towarzyszyła mu Louise Delacroix . Wskazał wszystkim miejsca, usiedli.
- Miło jest poznać potomka kogoś, komu mój ród zawdzięcza zwrócenie klejnotu- zaczął maharadża.
- To jego ekscelencja wie… - stwierdził nieśmiało Hirek.
- Wiem. Wiem również i to, że mieliście zorganizować zasadzkę, lecz na szczęście obyło się bez waszej pomocy.
- Jak to? – zapytała niemal z wyrzutem Maria Anna.
- Celem pułapki było dokonanie kontrolowanej sprzedaży biżuterii, która jest w lasce - odparła historyczka. Na jej polecenie Hirek odkręcił głowę lwa i wysypał zawartość schowka na stół. Oczom wszystkich ukazały się drogocenne kamienie.
- A ta pocztówka z czerwoną kropką, jak piracka mapa, na której zaznaczano miejsce ukrytego skarbu? – wykrztusił po chwili.
Louise roześmiała się, ale szybko dodała:
- To taki mały żart, ale pod pomnikiem Żołnierza Polskiego znajdziecie coś, z czego będzie zadowoleni.
- Książę nie powiedział, na kogo była przygotowywana zasadzka - nie dawała za wygraną Maria Anna.
- Na Stanisława Woyczyńskiego. Został aresztowany podczas próby przemytu biżuterii Hoferów - mówiąc to, maharadża czekał, aż kuratorka wręczy im wczorajszy Le Figaro. Hirek spoglądając na artykuł, przypomniał sobie cytat z "Ostatniej brygady" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza: "Nic w naturze nie ginie. Nie ma kary bez winy".
Autor: Kacper Wojciechowski-Wawrzeńczyk - Głowno
LATO Z DRESZCZYKIEM – 101 LAT PÓŹNIEJ ODCINEK 11
Miesiąc później Hirek i Maria Anna znów byli w Paryżu. Na pomniku Żołnierza Polskiego znaleźli płytkę, która wyraźnie odróżniała się od reszty.
- Myślisz, że ciągle to tu jest? - zapytał Hirek, świeżo upieczony magister polonistyki.
- Kuratorka wyraźnie powiedziała - odparła Maria Anna, która już podważyła kafelek.
W skrytce znajdował się kawałek drewna, a pod nim kasetka.
- Dziękuję za pomoc - usłyszeli głos za plecami. Zaskoczeni obrócili się, a Maria Anna upuściła przedmiot.
-Kto...kim pan jest? – zapytała, pierwsza odzyskując rezon.
-Na waszym miejscu obchodziłbym się z tym ostrożnie - odparł mężczyzna, podnosząc szkatułkę i pokazawszy legitymację dodał:
-Inspektor Pierre de Fine. Znacie tego mężczyznę, prawda? – podał im zdjęcie.
Hirek i Maria Anna od razu rozpoznali markiza de Vérac.
-To przecież René - wymamrotała Maria Anna.
- Niestety wasz znajomy, który podawał się za krewnego Hoferów, w istocie okazał się...Stanisławem Woyczyńskim, prawnukiem Stefana. Nie dość, że był wyrachowanym manipulatorem, to niczym Fantomas, przybierał różne fałszywe tożsamości - mówiąc to Pierre czekał, aż Hirek i Maria Anna wyciągną odpowiednie wnioski.
- Czyli to nie Stanisław został aresztowany, lecz ktoś inny, a prawdziwy Stanisław, udający arystokratę, jest nadal na wolności? – powiedział szybko Hirek
- Zgadza się - rzekł Pierre. By dowiedzieć się gdzie on jest, musicie wrócić do przeszłości, do przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku, do Warszawy. Dziennik twojego pradziadka, w którym zapiski kontynuował twój dziadek, to odpowiedź na wasze pytania - mówiąc to Pierre wyjął ze szkatułki pożółkłą, nadgryzioną zębem czasu książkę.
-To jak? Chcecie poznać od kuchni metody pracy policji międzynarodowej?
Autor: Jakub Sobierajski - Łódź