- Nie wiem, czy muszę coś komuś udowadniać, ale ze zdziwieniem zauważam, że raz po raz jednak udowadniam coś innym. Na przykład, że śpiewam piosenki. To dla mnie też duże zaskoczenie - mówi Andrus Andrus w radiowej Jedynce. Satyryk i dziennikarz radiowej Trójki zastrzega, że to jego śpiewanie nigdy nie będzie profesjonalne i zna paru wokalistów, nawet w Polsce, którzy robią to lepiej od niego. Choć płyty z piosenkami Artura Andrusa sprzedają się świetnie.
Gość Jedynki ma nadzieję, że kiedyś będzie miał poczucie wolności i będzie robił to co będzie chciał. Teraz ma rozliczne obowiązki, a ponieważ zostawia wszystko na ostatnią chwilę, więc taki stan jak teraz wymusza wykonanie zobowiązań. - Ale nie mam w sobie genu takiego szczura, który musi się ścigać - mówi.
Andrus tęskni za rodzinnymi stronami, czyli Pogórzem Bieszczadzkim, choć zastrzega, że lubi Warszawę i dobrze się w niej czuje. Choć nie wyklucza, że wróci w Bieszczady.
>>> Posłuchaj audycji rozrywkowych Polskiego Radia
Satyryk mówi też o przyjaźniach zawodowych i o serialu "Spadkobiercy". - Myślałem, że w życiu kabaretowym nic nie jest już w stanie mnie zaskoczyć. A w "Spadkobiercach" wszystko mnie zaskakuje - ujawnia. Bo serial nie ma scenariusza. Dopiero przed wyjściem na scenę aktorzy dowiadują się o czym ma być scena i improwizują.
Posłuchaj całej rozmowy z Arturem Andrusem.
Rozmawiała Małgorzata Raducha.
(ag)