Fleet Foxes
Ostatnia aktualizacja:
06.01.2009 10:19
Dziennikarze prześcigają się w pochwałach, twierdząc, że Fleet Foxes to zagubione ogniwo pomiędzy Beach Boys, Animal Collective i Crosby, Stills, Nash & Young.
Gdyby podsumować wszelkie zestawienia najlepszych płyt roku 2008, które na przestrzeni ostatnich dni ukazały się w muzycznej prasie, okazałoby się, że debiut kwintetu z Seattle, zatytułowany po prostu "Fleet Foxes", jest bezapelacyjnie najważniejszym krążkiem ostatnich dwunastu miesięcy.
Dziennikarze prześcigają się w pochwałach, twierdząc, że Fleet Foxes to zagubione ogniwo pomiędzy Beach Boys, Animal Collective i Crosby, Stills, Nash & Young (amerykański dwutygodnik "Rolling Stone"), a sama płyta definiuje pojęcie amerykańskiej muzyki rockowej na nowo (internetowa biblia muzyki - "Pitchfork"), stając się klasykiem już w chwili wydania (brytyjski dziennik "Guardian"). I żeby nie zawstydzać uznanych wykonawców, napomknę tylko, że średnia wieku członków Fleet Foxes ledwie co przekracza dwadzieścia lat…
Chłopcy poznali się jeszcze w liceum - połączyła ich chorobliwa nieśmiałość i zamiłowanie do twórczości Boba Dylana i Neila Younga. Niekwestionowany talent, hartowany godzinami prób, i niezwykła wrażliwość dość szybko spowodowały, że Fleet Foxes obwołano lokalną sensacją. Wydana w 2006 roku debiutancka EP-ka przykuła uwagę krytyki, która dostrzegła dojrzałość muzyków, zarówno jeśli idzie o strukturę i wartość kompozycji, jak i ich warstwę słowną. Choć pierwsze podejście do zarejestrowania pełnoprawnej płyty nie zakończyło się sukcesem (rozbiło się o brak funduszy), nagrania, które pojawiały się na oficjalnej stronie internetowej zespołu w portalu MySpace wzbudziły entuzjazm szefów kultowej wytwórni SubPop, którzy wyłożyli środki niezbędne do ukończenia prac nad krążkiem. Reszta jest już historią. Mimo sukcesu członkowie zespołu pozostają wciąż skromni, a na pytanie, czy sława robi na nich wrażenie, odpowiadają tylko, że martwi ich fakt, że Brian Wilson, lider wspomnianych już Beach Boys, nagrał swe najważniejsze dzieło w wieku 25 lat. Możemy nie zdążyć go dogonić – mówi z uśmiechem wokalista zespołu, Robin Pecknolt.
(mt)