AC/DC
Ostatnia aktualizacja:
07.01.2009 09:15
Ci pionierzy hard rocka, grając od ponad 30 lat oparte na bliźniaczo podobnych do siebie riffach piosenki o seksie i potędze rock’n’rolla, ciągle pozostają jednym z najlepiej sprzedających się gitarowych zespołów świata.
Zmiana stylu to ostatnia rzecz, której można spodziewać się po AC/DC. Ci pionierzy hard rocka, grając od ponad 30 lat oparte na bliźniaczo podobnych do siebie riffach piosenki o seksie i potędze rock’n’rolla, ciągle pozostają jednym z najlepiej sprzedających się gitarowych zespołów świata.
Grupa powstała w 1973 roku w Sydney z inicjatywy braci Angusa i Malcolma Youngów. Jej nazwę zaczerpnęli z oznaczenia na maszynie do szycia informującego o możliwości używania prądu zmiennego i prądu stałego, co w przełożeniu na język muzyki miało oddawać surową siłę brzmienia. Po zaangażowaniu w 1974 roku wokalisty Bona Scotta kariera zespołu ruszyła z kopyta. Już w drugim roku istnienia AC/DC podbiło kontynent australijski.
Wypłynięcie na międzynarodowe wody nastąpiło w drugiej połowie lat 70. Wydane nakładem Atlantica albumy "Let There Be Rock" (1977) i "Powerage" (1978) przetarły szlaki w USA i Wielkiej Brytanii. Prawdziwą petardą okazał się wydany w 1979 krążek "Highway To Hell", z którego tytułowy utwór stał się hardrockowym hymnem wszech czasów.
Tryumfalnego pochodu nie powstrzymała śmierć Bona Scotta, który w lutym 1980 w pijackim zamroczeniu udusił się własnymi wymiocinami. Po mistrzowski pas grupa sięgnęła jeszcze w tym samym roku z nowym wokalistą Brianem Johnsonem za sprawą płyty "Back In Black", która w błyskawicznym tempie osiągnęła magiczną liczbę miliona sprzedanych kopii. Do dziś na całym świecie rozeszło się jej ponad 42 miliony egzemplarzy.
Sukces i rock’n’rollowy styl życia sprawiły, iż lata 80. pomimo ciągle niezłej sprzedaży stały się dla zespołu trudną próbą. Atmosferę psuły alkoholowe ekscesy i krytycy sarkający na wtórność kolejnych płyt. Złej sławy przysporzył grupie seryjny morderca Richard Ramirez, który w miejscu jednej ze zbrodni pozostawił czapeczkę z logo zespołu. Jednak jak na prawdziwych hardrockowców przystało, Acca/Dacca przetrwali swoją próbę wielkości.
Dziś ci odporni na wszelkie mody (do teraz pozostali wierni jeansom) członkowie Rock and Roll Hall of Fame pozostają symbolem witalności i niezmienności rockowej tradycji. I choć niedawno 61-letni Brian Johnson wypowiedział się, iż trasa promująca ich najnowszą płytę "Black Ice" może być ich ostatnią, to jakoś trudno sobie wyobrazić Angusa Younga odkładającego na bok gibsona i swój nieodłączny mundurek.
(bch)